Szefowa duńskiego rządu Mette Frederiksen rozpłakała się po wizycie u hodowców norek, którzy zabili swoje zwierzęta w związku z zakażeniami koronawirusem. Wezwanie do uboju nie miało umocowania w prawie.
Premier Danii Mette Frederiksen złożyła wizytę u hodowców norek z Jutlandii, ojca i syna - Petera i Andreasa. - Mamy dwa pokolenia bardzo wykwalifikowanych hodowców norek, ojca i syna, których praca w bardzo krótkim czasie została zdruzgotana i byli bardzo poruszeni – powiedziała ze łzami w oczach premier Danii Mette Frederiksen po spotkaniu. Ręką wytarła płynące z oczu łzy. – Przepraszam, ja również – dodała.
Dania, największy na świecie eksporter futer z norek, ogłosiła na początku listopada, że po odkryciu zmutowanej wersji wirusa, który mógłby zagrozić skuteczności przyszłych szczepionek, wybije ponad 15 milionów hodowanych w tym kraju zwierząt. Dwa tygodnie później, w trakcie politycznego kryzysu wokół legalności tej decyzji, rząd doszedł do wniosku, że wobec braku kolejnych przypadków zmutowanej wersji, zagrożenie dla szczepionek "najprawdopodobniej zostało zażegnane". Jak wynika z najnowszych statystyk, duńscy hodowcy norek wybili do tej pory ponad 10 milionów zwierząt.
Premier Mette Frederiksen przeprosiła parlamentarzystów oraz hodowców. - Żałuję, że rząd nie miał jasnego mandatu prawnego - powiedziała na sesji parlamentu. Do dymisji podał się minister ds. żywności Mogens Jensen, który tłumaczył, że nie wiedział o tym, że decyzja premier o wybiciu norek nie ma podstawy prawnej.
Źródło: Reuters, PAP