Nauczyciele pracujący w szkole w Newtown, wyprowadzając dzieci w strachu przed biegającym z bronią napastnikiem, mówili, że na korytarzach "szaleje dzikie zwierzę". Jak podają media okazał się nim 20-letni Adam Lanza. Od jego kul zginęło w szkole 20 dzieci i sześcioro dorosłych. - To najczarniejszy dzień w historii tego spokojnego miasta. Może zbyt spokojnego - powtarzali mieszkańcy Newtown. - Powiedzieli nam, że jeśli nie możemy znaleźć naszych dzieci, to znaczy, że prawdopodobnie zginęły. Boże - wspominała najgorszy moment jedna z matek.
Peter, mieszkaniec Newtown w stanie Connecticut, strzelaninę nazywa "najgorszym dniem w historii tego 300-letniego miasta". - Trudno uwierzyć, że to stało się tutaj. To bardzo spokojne miejsce. Może zbyt spokojne - mówił dziennikarzom agencji Reutera.
"Dzikie zwierzę" na korytarzu. I panika
Z relacji świadków wynika, że napastnik - według mediów był nim 20-letni Adam Lanza a nie jak początkowo podawano jego starszy o cztery lata brat Ryan - wszedł do szkoły w kamizelce kuloodpornej i z trzema sztukami broni - półautomatycznym karabinem i dwoma pistoletami, Glockiem i Sig Sauerem - około godziny 9:30. Oddał co najmniej 100 strzałów.
- Usłyszałam siedem. Nauczycielka kazała nam się zebrać w rogu sali gimnastycznej, w której mieliśmy właśnie zajęcia - relacjonowała jedna z dziewczynek. Inna uczennica przypominała sobie, że w pewnym momencie wyłączony został prąd. - Wszyscy zaczęli panikować. Przyszedł policjant i spytał, czy nie widzieliśmy tego mężczyzny. Usłyszeliśmy więcej strzałów. Przyjechało pogotowie. Policjant wyprowadził nas z budynku i zaprowadził do strażaków - opowiadała dziennikarzom.
Słowo "panika" padało z ust wielu świadków. Nauczyciele wypychając dzieci ze szkoły mieli im tłumaczyć, że "szaleje tam dzikie zwierzę". Policjanci znajdowali dzieci ukrywające się w toaletach i szafach. - Brat mojego kolegi był w jednej z klas. Opowiadał, że do sali lekcyjnej wszedł nieznajomy człowiek i po prostu zastrzelił nauczycielkę - relacjonowała uczennica Julia. Według telewizji CNN, wśród zabitych są także dyrektorka szkoły oraz szkolny psycholog. Ich ciała znaleziono na jednym z korytarzy.
"Powiedzieli: jeśli ich tu nie ma, nie żyją"
- Właśnie powiedzieli nam, że jeśli nie możemy znaleźć naszych dzieci w szpitalu lub przed szkołą, to znaczy, że prawdopodobnie zginęły w środku. Dziecka mojej przyjaciółki nie odnaleziono, a wiadomo, że dwoje z tych, które zabrano do szpitala, nie żyje, a ci co zostali w szkole, nie żyją. Boże - płakała Jenice, jedna z matek.
Od strzałów napastnika zginęło w szkole 26 osób, w tym aż 20 dzieci w wieku od 5 do 10 lat. 18 znaleziono martwych w szkole, dwoje kolejnych zmarło w szpitalu. - Od dziś mamy 20 nowych świętych, (...) 20 małych aniołków będzie na nas spoglądać przez wszystkie nadchodzące dni - mówił podczas nabożeństwa pastor miejscowego kościoła.
Nikt nie wie dlaczego
Władze poinformowały, że sprawca masakry przed pojawieniem się w szkole zabił jednego z braci. Jego ciało znaleziono w domu w miejscowości Hoboken w stanie New Jersey, około 100 km od Newtown. Lanza miał zastrzelić także swoją matkę, Nancy, która była nauczycielką w szkole w Newtown. Ciało kobiety znaleziono w jej domu w tym mieście, a nie - jak wcześniej informowały media - w szkole. Broń, z której strzelał, była zarejestrowana właśnie na nią i zakupiona legalnie.
Ciało napastnika znaleziono w jednej ze szkolnych sal. Policja cały czas nie potwierdza oficjalnie, że popełnił samobójstwo, ale miejscowe władze podały, iż podczas akcji policjanci nie oddali ani jednego strzału.
Motyw zbrodni w dalszym ciągu pozostaje nieznany. Według CNN Lanza cierpiał na zaburzenia psychiczne. Stacja nie podała jednak żadnych szczegółów. Wiadomo tylko, że do tej pory nie był notowany w policyjnych kartotekach.
Świat współczuje
Do szkoły podstawowej Sandy Hook w Newtown uczęszczało około 700 uczniów. Bilans ofiar strzelaniny jest najtragiczniejszy od 2007 roku, kiedy w mieście Blacksburg koreański student zabił 32 osoby. Decyzją prezydenta Baracka Obamy amerykańskie flagi do wtorku mają pozostać opuszczone do połowy masztów. - Wiem, że w Ameryce nie ma ani jednego rodzica, który nie odczuwałby takiego samego przemożnego żalu, jaki odczuwam ja. Mamy złamane serca - mówił wyraźnie wzruszony prezydent krótko po pierwszych informacjach o strzelaninie.
Kondolencje rodzinom ofiar złożyła między innym królowa Elżbieta II i książę Filip oraz wielu innych przywódców - w tym Donald Tusk i Bronisław Komorowski. W liście do gubernatora stanu Connecticut sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun napisał, że jest zaszokowany "odrażającym i niewyobrażalnym" atakiem.
Identyfikacja wszystkich 26 ofiar masakry ma zakończyć się jeszcze w sobotę.
Autor: ŁOs/tr / Źródło: Reuters, tvn24.pl