Marcelo Rebelo de Sousa, ubiegający się o reelekcję prezydent Portugalii, wygrał niedzielne wybory - wynika z sondażu exit poll przeprowadzonego przez Portugalski Uniwersytet Katolicki dla telewizji RTP. Głosowanie na kandydatów na urząd głowy państwa odbyło się w niedzielę, choć w kraju obowiązuje lockdown. Z powodu pandemii wybory zorganizowano ze szczególnymi wymogami sanitarnymi.
Choć w Portugalii obowiązuje lockdown, w niedzielę w całym kraju od godziny 9 do godziny 20 czasu lokalnego (godz. 21 czasu polskiego) czynne były lokale wyborcze. Portugalczycy ruszyli do urn, by wybierać nowego prezydenta. W związku z pandemią COVID-19, głosowanie zorganizowano ze szczególnymi wymogami sanitarnymi.
Głosujący musieli mieć maskę ochronną, przynieść własny długopis i zachowywać dystans między sobą. Byli także zobowiązani do zdezynfekowania dokumentów tożsamości żelami z dozowników, umieszczonych przy wejściu do lokalu wyborczego.
Exit poll: ubiegający się o reelekcję Marcelo Rebelo de Sousa na prowadzeniu
Niedługo po zakończeniu głosowania znane był wyniki sondażu exit poll przeprowadzonego przez Portugalski Uniwersytet Katolicki dla telewizji RTP.
Z badania wynika, że 72-letni urzędujący prezydent, który wywodzi się z centroprawicowej Partii Socjaldemokratycznej (PSD), zdobył między 57 a 62 proc. głosów. Oznaczałoby to, że Rebelo de Sousa wywalczył reelekcję już w pierwszej turze wyborów.
Drugie miejsce, według sondażu, zajęła była eurodeputowana Ana Gomes, związana z rządzącą Partią Socjalistyczną (PS). Na centrolewicową polityk, która w wyborach nie była jednak oficjalną kandydatką swojego ugrupowania, oddało głos 13-16 proc. uczestniczących w niedzielnym głosowaniu.
Według exit poll na trzecim miejscu uplasował się Andre Ventura, lider uważanej za skrajnie prawicową partii Chega. Otrzymał on od 9 do 12 proc. poparcia.
Stosunkowo wysoka frekwencja wyborcza
Według Portugalskiego Uniwersytetu Katolickiego niedzielne wybory prezydenckie miały podobną frekwencję jak poprzednie, w 2016 roku. Zgodnie z exit poll wyniosła ona obecnie od 45 do 50 proc, a w 2016 roku sięgała ponad 48 proc.
Zjawisko stosunkowo wysokiej, jak na epidemiczne warunki, frekwencji potwierdziła w ciągu dnia również Państwowa Komisja Wyborcza. Jej przedstawiciele wskazali jednak, że na kilka godzin przed zamknięciem lokali wyborczych liczba osób oddających głosy wyraźnie spadła.
- Gdyby okazało się, że frekwencja była dziś wyższa niż w 2016 roku, to zważywszy na trudności związane z epidemią, możemy mówić o sukcesie naszej demokracji. Obywatele nie przestraszyli się bowiem COVID-19 - powiedział krótko przed zamknięciem lokali wyborczych prezydent Marcelo Rebelo de Sousa.
Wynik bliski poprzednich sondaży
Wyniki exit poll są zbliżone do sondaży przeprowadzanych przed głosowaniem, według których pewnym faworytem do zwycięstwa był szef państwa Marcelo Rebelo de Sousa. Dawały one mu ponad 60 proc. poparcia.
Poprzednie badania plasowały na drugim miejscu Andre Venturę lub Anę Gomes i pokazywały, że mogą oni liczyć na 10-14 proc. poparcia.
Wybory w cieniu pandemii
Udział w wyborach prezydenckich jest jednym z argumentów uzasadniających wyjście z domów z powodu obowiązującego od ponad tygodnia drugiego lockdownu.
W niedzielę w Portugalii nie odbywają się nawet nabożeństwa w kościołach po decyzji Konferencji Episkopatu, który wezwał do pozostania w domach z powodu rosnącej od kilku dni liczby zakażeń oraz zgonów.
W sobotę w Portugalii zanotowano rekordową liczbę zgonów, zakażeń oraz hospitalizowanych pacjentów z powodu COVID-19. Pomiędzy piątkiem a sobotą zmarły 274 osoby, a zakaziło się ponad 15,3 tysiąca.
Wraz z nasileniem epidemii rząd Costy w piątek zamknął szkoły i uczelnie wyższe, a w sobotę zakazał realizacji połączeń lotniczych z Wielką Brytanią.
Źródło: PAP