W nocy z 9 na 10 września w trakcie nocnego ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony. Uruchomiono procedury obronne. Drony, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie, zostały zestrzelone przez polskie i sojusznicze lotnictwo. Po wtorkowej publikacji "Rzeczpospolitej" w sprawie uszkodzonego w trakcie nalotu rosyjskich dronów domu w Wyrykach, na nowo odżyły spory między kancelariami prezydenta i premiera. Dziennik podał, że na dom spadła rakieta wystrzelona przez polski myśliwiec F-16, a nie rosyjski dron lub jego szczątki. 11 września prokuratura w komunikacie wskazała, że obiekt, który uszkodził dom, nie jest dronem.
Tego dnia prezydent Karol Nawrocki powiedział, że "oczekuje pełnej informacji od rządu" w tej sprawie oraz mówił, że wcześniej "nie dostał informacji na ten temat" od strony rządowej. Jednak w "Podcaście politycznym" Konrada Piaseckiego i Arlety Zalewskiej ujawniliśmy, że notatka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych m.in. w tej sprawie została przesłana do prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
W niedzielnym programie "W kuluarach" Radomir Wit skomentował, że prezydent swoje "oczekiwania powinien kierować nie pod adresem rządu, tylko pod adresem ludzi, którzy go otaczają". - Warto wspomnieć o tym, że od samego początku, odkąd Rosjanie naruszyli swoimi dronami polską przestrzeń powietrzną, te informacje podchodzą od wojska - dodał.
"Chaos informacyjny w obozie prezydeckim"
Przypomnijmy, że na informacje podane w środę w podcaście TVN24+ zareagował BBN, zaprzeczając, że otrzymało rzeczoną notatkę. Z kolei następnego dnia szef Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz w TVN24 potwierdził, że dokument wpłynął do prezydenckiej kancelarii.
Arleta Zalewska w programie "W kuluarach" stwierdziła, że panował wtedy "chaos informacyjny w obozie prezydenckim". Powiedziała też, że jasno zarysowała się "różnica zdań" między Przydaczem i szefem BBN Sławomirem Cenckiewiczem.
Radomir Wit postawił hipotezę, że z jednej strony prezydenta Nawrockiego "otaczają politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy mają swoje ambicje", a z drugiej "współpracownicy z IPN-u", którego szefem był Nawrocki przed objęciem prezydentury.
- Może być tak, że ci, którzy są trochę bardziej zaprawieni w politycznych grach i ci, którzy są mniej zaprawieni - na przykład coś przegapili albo na coś nie zwrócili uwagi - nie dostarczyli tych informacji prezydentowi, a tamci (...) postanowili to wykorzystać do prowadzenia swojej gry - spekulował reporter TVN24.
"Rywalizacja" w Pałacu Prezydenckim
- W tle jest jakaś rywalizacja "wewnątrzpałacowa". Uznaje się, że w Pałacu Prezydenckim są dwie frakcje: "IPN-owska" i polityczna, czy "PiS-owska" - wtórował Konrad Piasecki. Wśród ludzi z przeszłością w Instytucie Pamięci Narodowej (IPN) wymienił Cenckiewicza i rzecznika prasowego prezydenta Rafała Leśkiewicza. Na drugą, związaną z Prawem i Sprawiedliwością składają się Przydacz, ale też szef gabinetu prezydenta Paweł Szefernaker i szef kancelarii Zbigniew Bogucki.
- Ewidentnie te dwie frakcje nie grały w jedną grę. To przyznanie Przydacza, że do BBN-u trafiła notatka po tym, jak BBN zaprzeczał istnieniu tej notatki, dowodzi temu, że w Pałacu jakieś rywalizacje są - mówił Piasecki. Stwierdził też, że rywalizacja między BPM, którego szefem jest Przydacz i BBN, którym kieruje Cenckiewicz "jest naturalna", bo ich "kompetencje na siebie nachodzą".
Autorka/Autor: Sebastian Zakrzewski/kg
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Radek Pietruszka/PAP