Polskie oczy na Amerykę. Co mówiono o naszym kraju w czasie debaty Harris-Trump

Źródło:
tvn24.pl
Kamala Harris kontra Donald Trump. Fragmenty debaty
Kamala Harris kontra Donald Trump. Fragmenty debatyReuters/ABC News presidential debate
wideo 2/6
Kamala Harris kontra Donald Trump. Fragmenty debatyReuters/ABC News presidential debate

W trakcie wtorkowej debaty prezydenckiej między Donaldem Trumpem i Kamalą Harris nie zabrakło wątków istotnych z perspektywy Warszawy. Co więcej słowo "Polska" dwukrotnie padło z ust kandydatki demokratów, która wspomniała o 800 tysiącach naszych rodaków mieszkających w Pensylwanii. To nie pierwszy raz, kiedy w debacie prezydenckiej w USA pojawia się polski akcent.

To była pierwsza - i być może jedyna - debata Donalda Trumpa i Kamali Harris. I pierwsze spotkanie tych dwoje twarzą w twarz. Zaczęło się od niespodziewanego uścisku dłoni, potem było już znacznie mniej przyjemnie. Niedługo później doszło do fali wzajemnych ataków, oskarżeń i zniewag. Choć, jak zaznaczają komentatorzy, stosunkowo mało miejsca poświęcono na szczegóły proponowanej przez obu kandydatów polityki, nie zabrakło tematów ważnych, także z punktu widzenia naszego kraju. Oto kluczowe wątki dla Polski.

Donald Trump i Kamala HarrisDEMETRIUS FREEMAN/PAP/EPA

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Taylor Swift napisała do 284 milionów fanów. Tuż po debacie Harris-Trump. Kogo poparła?

Zakończyć wojnę w Ukrainie

Kwestia wojny w Ukrainie była przedmiotem jednego z dłuższych i ostrzejszych sporów miedzy kandydatami. Pytany o to, czy chce, by Ukraina wygrała wojnę, Trump stwierdził jedynie, że chce zakończenia konfliktu i "bezsensownej śmierci milionów ludzi". - W najlepszym interesie naszego kraju jest zakończyć tę wojnę, wynegocjować porozumienie, żeby życie tylu ludzi nie było już niszczone - powiedział republikanin.

Obiecał też - jak robił to wielokrotnie wcześniej - że doprowadzi do ustania konfliktu jeszcze przed objęciem prezydentury, jako prezydent-elekt. Nie podał jednak szczegółów, jak chciałby doprowadzić do zawieszenia broni i na jakich warunkach.

- To jest wojna, która domaga się tego, żeby ją zakończyć. Załatwię to jeszcze zanim zostanę prezydentem, jeśli wygram, jako prezydent elekt. Porozmawiam z jednym i drugim (Zełenskim i Putinem - red.), doprowadzę do spotkania - przekonywał Trump. - Znam bardzo dobrze Zełenskiego i znam bardzo dobrze Putina. Mam z nimi dobre relacje, oni mnie szanują, ale nie szanują Bidena. Jak można go szanować? Za co? - mówił, zarzucając urzędującemu prezydentowi, że "w ciągu dwóch lat nie wykonał nawet telefonu do Putina".

Trump i Harris o wojnie w Ukrainie, fragment debaty. Relacja korespondenta "Faktów" TVN
Trump i Harris o wojnie w Ukrainie, fragment debaty. Relacja korespondenta "Faktów" TVNTVN24, Reuters

- Donald Trump cały czas stara się przekonać Amerykanów i świat, że on byłby w stanie szybko załatwić kwestię wojny w Ukrainie. I cały czas nie przedstawia tak naprawdę za bardzo konkretów. Z jednej strony zapewnia, że będzie w stanie załatwić to szybko, jeszcze jako prezydent elekt, jeszcze przed ewentualnym objęciem prezydentury. Z drugiej strony nie bardzo zdradza, jak to zrobić - komentował dziennikarz TVN24 i korespondent z USA Michał Sznajder.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kto wygrał debatę? Pierwszy sondaż i komentarze

Putin "miałby oko na resztę Europy, zaczynając od Polski"

Harris broniła dorobku swojej administracji, twierdząc, że gdyby nie wysiłki USA i sojuszników, "Putin siedziałby teraz w Kijowie", a Trump sprzedałby Putinowi zarówno Ukrainę, jak i sojuszników, takich jak Polska.

- Gdyby Donald Trump był prezydentem, Putin siedziałby teraz w Kijowie. Zrozumcie, co to oznacza, ponieważ agenda Putina nie dotyczy tylko Ukrainy. Zrozumcie, dlaczego europejscy sojusznicy i nasi sojusznicy z NATO są tak wdzięczni, że nie jesteś już prezydentem, i że my rozumiemy znaczenie największego sojuszu wojskowego, jaki świat kiedykolwiek znał, jakim jest NATO - powiedziała Harris.

Donald Trump i Kamala Harris podczas debatyDEMETRIUS FREEMAN/PAP/EPA

Dodała, że gdyby nie działania jej i Bidena na rzecz wsparcia Ukrainy, Putin wygrałby wojnę i "miał oko na resztę Europy, zaczynając od Polski".

- Dlaczego nie powiesz 800 tysiącom Amerykanów polskiego pochodzenia tu, w Pensylwanii, jak szybko byś oddał (Polskę) za przysługę i za to, co twoim zdaniem jest przyjaźnią z dyktatorem, który zjadłby cię na obiad? - pytała.

Walka o głosy Polonii

- To było bardzo sprytne rozegranie tematu regionalnego, czy lokalnego na scenie światowej, bo cały świat oglądał tę debatę - komentował Sznajder. Zwrócił uwagę, że Pensylwania jest niezwykle istotnym stanem w amerykańskich wyborach.

W praktyce o wyniku wyborów prezydenckich w USA decyduje kilka tak zwanych swing states, czyli stanów wahających się, które historycznie i sondażowo nie wykazują jednoznacznej lojalności partyjnej. Jednym z nich jest Pensylwania. Do zdobycia jest tam aż 19 głosów elektorskich, co czyni ten region kluczowym polem walki o Białym Dom. Wygrana w Pensylwanii zwiastuje zwycięstwo w skali kraju - aż w 47 na 59 wyborów mieszkańcy stanu poprali kandydata, który ostatecznie został prezydentem. 

- Aby wygrać prezydenturę, zwycięstwo w stanie Pensylwania wydaje się być wręcz niezbędne - stwierdził Sznajder.

Zaznaczył, że był to także sygnał wysłany do polskiego elektoratu. - Trochę na takiej zasadzie, jeżeli wasza ojczyzna jest wam, drodzy Polacy, bliska, to głosujcie na mnie, ponieważ ja doceniam kwestię pomagania sojusznikom, tym ze wschodniej flanki, takim właśnie jak Polska - powiedział dziennikarz TVN24.

Obecnie Polonia w Pensylwanii liczy 800 tysięcy ludzi, co stanowi 6,7 procent populacji stanu. Duża część Polaków żyjących w USA zamieszkuje właśnie stany wahające się, co więcej nasi rodacy nie są stałym elektoratem żadnej z partii - raz głosują na demokratów, raz na republikanów, dlatego walka o ich głos jest tak istotna. Co ciekawe, od czterech dekad Polonia poprawnie wskazuje prezydenta USA - w 1984 polska mniejszość poparła Ronalda Reagana, który objął stery w Waszyngtonie, podobna sytuacja miała miejsce we wszystkich następnych dziewięciu wyborach, kończąc na ostatnich z 2020 roku, w których Polacy poparli Joe Bidena.

Trump: Europa powinna płacić więcej 

W trakcie debaty Donald Trump wskazał na dysproporcje w wydatkach na pomoc Ukrainie między USA i Europą, której - według niego - najbardziej powinno zależeć na zakończeniu wojny. Zarzucił Kamali Harris, że w niewystarczającym stopniu naciska na Europę, by więcej płaciła na wsparcie Kijowa.

- Wydaliśmy 250 miliardów (dolarów) albo więcej, bo oni (administracja Bidena - red.) nie zwracają się do Europy, która jest znacznie większym beneficjentem zakończenia tego (konfliktu - red.) niż my - stwierdził Trump. Jak mówił, Europa wydała "150 miliardów dolarów, albo mniej", ponieważ Joe Biden i Kamala Harris "nie mają odwagi", by zażądać od Europy zwiększenia wydatków na wsparcie Kijowa.

Podobnie jak wielokrotnie wcześniej, zarzucał sojusznikom, że wykorzystują Amerykę i przywoływał anegdotę o tym, jak straszył sojuszników z NATO, że nie obroni ich przed Rosją, jeśli nie będą wystarczająco wydawać na obronność. - Zapłacili miliardy, setki miliardów dolarów, kiedy powiedziałem: albo płacicie więcej albo nie będziemy was dłużej ochraniać. Może to jeden z powodów, dla których nie lubią mnie tak, jak lubią słabych ludzi. 

Według Trumpa Europa powinna zostać "zmuszona do tego, żeby wyrównać wydatki na pomoc Ukrainie".

Trump o trzeciej wojnie światowej i rosyjskiej broni nuklearnej

Trump stwierdził, że gdyby był prezydentem, Putin siedziałby w Moskwie i "nie stracił 300 tysięcy żołnierzy".

- Ta wojna nigdy by się nie wydarzyła. Kiedy po moim odejściu (z Białego Domu) zobaczyłem, jak Putin gromadzi żołnierzy, zrobił to po moim odejściu, pomyślałem: on musi negocjować, to musi być mocny punkt negocjacji. Cóż, nie był, gdyż Biden nie ma pojęcia, jak z nim rozmawiać. Nie ma pomysłu, jak to (wojnę - red.) zatrzymać. A teraz mamy miliony zabitych i jest tylko gorzej i może to doprowadzić do trzeciej wojny światowej. Nie oszukujcie się, mierzymy się z trzecią wojną światową - ocenił Trump.

Przypomniał, że "Putin ma coś, czego inni nie mają". - Ma broń nuklearną. Nikt o tym nie myśli. Możliwe, że w końcu jej użyje. Może nie groził nią aż tak bardzo, ale ma ją. To jest coś, o czym nie lubimy rozmawiać - stwierdził Trump. 

Trump o Viktorze Orbanie: to twardziel, inteligentny człowiek

Harris oskarżyła Trumpa, że jest łatwo podatny na manipulacje ze strony dyktatorów oferujących mu pochlebstwa i przysługi. Zarzucała też, że światowi liderzy śmieją się z niego, zaś wojskowi uważają go za kogoś, kto przyniósł krajowi hańbę.

Były prezydent odpowiadał - powołując się na słowa premiera Węgier Viktora Orbana - że przywódcy się go boją i respektują, zaś Putin i inni uważają ją i Bidena za "słabych" i "żałosnych".

- Opowiem wam o światowych przywódcach. Viktor Orban, jeden z najbardziej szanowanych ludzi - nazywają go silnym człowiekiem. To twardziel, inteligentny człowiek. Premier Węgier. Zapytali go, dlaczego cały świat się wali? Trzy lata temu tak nie było. Odparł, że potrzebujecie Trumpa z powrotem jako prezydenta, bali się go, Chiny się go bały, Korea Północna się go bała, Rosja się go bała - mówił Trump, parafrazując słowa Orbana 

Viktor Orban i Donald TrumpZoltan Fischer/PAP/EPA

Michał Sznajder zwrócił uwagę, że Viktor Orban jest "bardzo prorosyjski", nie honoruje rządów prawa, a jego minister spraw zagranicznych otrzymał order od Siergieja Ławrowa. - Można sobie wyobrazić sytuację, w której (w przypadku zwycięstwa Donalda Trumpa - red.) mogłoby nastąpić wzmocnienie rosyjskiego konia trojańskiego w Unii Europejskiej - stwierdził dziennikarz.

Trump o Nord Stream 2

Trump stwierdził również, że zakończył Nord Stream 2, a Biden "wznowił go pierwszego dnia" swojej prezydentury.

Dodał, że demokrata zakończył budowę rurociągu Keystone XL, który ma prowadzić z Kanady do rafinerii w Teksasie, "ale pozwolił Rosjanom zbudować gazociąg biegnący przez całą Europę i zmierzający do Niemiec, największy gazociąg na świecie". 

Wątek Polski w amerykańskich debatach

To nie pierwszy raz, kiedy w debacie prezydenckiej w USA pojawia się polski akcent.

Słowo "Polska" padło w czasie debaty między Geraldem Fordem i Jimmym Carterem w 1976 roku. Kandydat republikanów stwierdził, że "nie ma sowieckiej dominacji w Europie Wschodniej i nie będzie jej za administracji Forda". - Z chęcią zobaczyłbym, jak pan Ford przekonuje Amerykanów polskiego, czeskiego, węgierskiego pochodzenia, mieszkających w naszym kraju, że ich ojczyzny nie znajdują się pod dominacją i kontrolą Związku Sowieckiego - odparł Carter, który ostatecznie pokonał Forda i został 39 prezydentem Stanów Zjednoczonych

W 2004 roku kampania wyborcza za Atlantykiem zdominowana była przez trwającą wojnę w Iraku. Kandydat demokratów John Kerry stwierdził podczas debaty, że nie było wystarczającego poparcia międzynarodowego dla amerykańskiej interwencji zbrojnej w tym kraju. - Poszliśmy na wojnę w Iraku we trójkę - Wielka Brytania, Australia i Stany Zjednoczone. To nie jest wielka koalicja. Moglibyśmy się bardziej postarać - oznajmił.

Na te słowa jego republikański rywal George W. Bush (który ostatecznie wygrał wybory) oświadczył: - Zapomniałeś o Polsce i o pozostałych 30 państwach uczestniczących w koalicji. Zdanie "You forgot about Poland" na długo zapisało się w zbiorowej pamięci Polaków jako dowód na siłę sojuszu między Warszawą i Waszyngtonem. 

O Polsce wspomniał także Joe Biden podczas czerwcowej debaty z Donaldem Trumpem, zanim wycofał się z wyścigu o Biały Dom. Demokrata stwierdził, że przepisem na trzecią wojnę światową jest pozwolenie Rosji na wygraną w Ukrainie. - Chcesz wojny? To po prostu pozwól Putinowi wziąć Kijów, a potem zobacz, co się stanie w Polsce, na Węgrzech i wszystkich innych miejscach wzdłuż granicy. Wtedy będziemy mieć wojnę - przekonywał.

Autorka/Autor:Monika Winiarska

Źródło: tvn24.pl