W stolicy Czadu, Ndżamenie, trwają gwałtowne walki. Rebelianci szturmują pałac prezydencki. Unia Europejska nie zdołała podjąć decyzji decyzji w sprawie sił pokojowych. Także szef MON Bogdan Klich zdecydował o "wyhamowaniu" wysłania do Czadu polskich żołnierzy.
- Przygotowania do polskiej misji humanitarnej zostały wyhamowane - powiedział w TVN 24 szef MON. W ogarnięty wojną domową rejon miała najpierw udać się grupa przygotowawcza, by przygotować logistycznie bazę przed przylotem głównych sił w maju. Żołnierze zostaną jednak w kraju.
- Trudno wysyłać żołnierzy, bo tam trwa wojna. Mandat UE i prezydenta RP mówi o zabezpieczeniu akcji humanitarnej, uchodźcóww, dróg dostępu, nie o udziale w konflikcie zbrojnym. Hamujemy przygotowania aż sytuacja militarna się wyjaśni - stwierdził Klich.
Szef MON podkreślił, że do rozszerzenia mandatu na zbrojne uspokajanie sytuacji w Czadzie potrzebna byłaby nowa decyzja UE i polskich władz. - Nie można ad hoc rozszerzać mandatu sił pokojowych na użycie siły do akacji zbrojnej. To kłóciłoby się z jakimikolwiek standardami - uważa szef MON
Ostre walki w Czadzie
W niedzielę na nowo rozgorzały walki między rebeliantami a siłami rządowymi w stolicy Czadu, Ndżamenie. Prezydent Idriss Deby, któremu Francja zaoferowała pomoc, gdyby chciał wyjechać z kraju, nadal przebywa w swoim pałacu. W ostatnich walkach rannych zostało kilkaset osób, głównie cywilów.
Po spokojnej nocy od rana w niedzielę było słychać strzały z broni automatycznej i czołgów sił rządowych, rozmieszczonych w centrum Ndżameny. Władze wezwały do ewakuacji mieszkańców dzielnicy, gdzie mieści się pałac prezydencki. Według świadków, na zachodzie miasta czołg wojsk rządowych bronił wejścia do budynku państwowego radia, strzelając, gdy tylko w pobliżu pojawiali się ludzie.
Armia wspiera rebeliantów
Rebelianci zaatakowali w niedzielę prefekturę w Adre na wschodzie Czadu przy granicy z Sudanem. Wspierały ich śmigłowce i samoloty armii sudańskiej.
Konflikt w Czadzie związany jest z toczącą się od czterech lat wojną w sąsiednim sudańskim Darfurze. Prezydent Czadu Deby pochodzi z tej samej grupy etnicznej co darfurscy rebelianci. Władze obu krajów wzajemnie oskarżają się o wspieranie powstańców działających po drugiej stronie granicy.
UE: sytuacja jest monitorowana
Minister obrony Francji Herve Morin oświadczył, że rozmieszczenie europejskich sił EUFOR, w skład których wchodzą także Polacy, zostaje "zawieszone do środy". W tej sprawie debatowali w niedzielę ambasadorzy państw UE. Nie podjęli żadnej decyzji. - Sytuacja w Ndżamenie jest monitorowana bardzo uważnie - powiedziała rzeczniczka UE i zapowiedziała, że ambasadorzy we wtorek ponownie dokonają przeglądu sytuacji.
W zeszłym miesiącu w UE uzgodniono wysłanie do wschodniego Czadu sił pokojowych - do 3700 żołnierzy - mających chronić ludność cywilną i personel organizacji pomocowych zagrożonych przemocą w sąsiednim sudańskim Darfurze. Ale w piątek Unia Europejska odłożyła wyjazd żołnierzy austriackich i irlandzkich do Czadu w związku z walkami w Ndżamenie.
W całą misję Unii Europejskiej w Czadzie zaangażowało się w sumie 21 państw unijnych. Na miejscu znajdą się żołnierze 14 krajów. Francja, która jest największym zwolennikiem misji odbywającej się w jej byłej kolonii, obejmie dowodzenie na miejscu. Wojska francuskie stanowić będą trzon liczących ok. 3700 ludzi (z batalionem rezerwy strategicznej - 4300) sił zaangażowanych w operacji. Jest wśród nich 400 Polaków.
Źródło: TVN24,PAP,Reuters