Ponad 60 policjantów, w tym jeden generał zostało zakładnikami 20-tysięcznego rozwścieczonego peruwiańskiego tłumu. Peruwiańczycy protestują przeciwko sytuacji ekonomicznej: uważają, że mają zbyt mały udział w gospodarczym boomie w kraju.
Do zamieszek doszło w mieście Moquegua na południu Peru. Od tygodnia mieszkańcy blokowali część panamerykańskiej autostrady, domagając się większych udziałów w dochodach z wydobycia miedzi.
Początkowo protestowało 5 tysięcy ludzi. Następnie liczba demonstrujących wzrosła do 20 tysięcy. Setka policjantów próbowała rozpędzić tłum używając w tym celu gazu łzawiącego. Wtedy to rozjuszeni Peruwiańczycy otoczyli służby porządkowe i kilkudziesięciu policjantów trafiło do niewoli.
Zakładnicy przetrzymywani są w miejscowej katedrze. - 21 policjantów zostało przeprowadzonych do kościoła. 40 innych znajduje się w pobliżu autostrady otoczonych przez policję - mówi Veronica Paredes z biura rzecznika praw obywatelskich Peru.
W starciach między demonstrantami a służbami porządkowymi rannych zostało ok. 80 ludzi. Potwierdziła to peruwiański minister zdrowia. - Większość z nich to policjanci - dodała minister.
Sytuacja w Peru jest coraz trudniejsza. Protest niezadowolonych mieszkańców Moquegua przybiera na sile. - Sytuacja w Moquegua jest poza kontrolą i policja musi się wycofać. Mam siedmiu rannych i jestem w kłopotach - mówi peruwiańskiemu radiu szef miejscowej policji Alberto Jordan.
Źródło: PAP, TVN24, Reuters, Tygodnik Powszechny, tvn24.pl