Szef Pentagonu Mark Esper powiedział ministrowi obrony Turcji Hulusiemu Akarze, że inwazja tureckich sił w Syrii niesie z sobą ryzyko poważnych konsekwencji dla Turcji. Zaapelował także o deeskalację konfliktu, "zanim sytuacja będzie nie do naprawienia".
W czwartek sekretarz obrony Mark Esper rozmawiał przez telefon z ministrem obrony narodowej Turcji Hulusim Akarem. Politycy dyskutowali sytuację w północno-wschodniej Syrii.
Jak poinformowano w piątek w komunikacie Pentagonu, Esper oświadczył, że "Stany Zjednoczone sprzeciwiają się nieskoordynowanym działaniom Turcji, które zagrażają postępom poczynionym przez koalicję przeciwko (tak zwanemu) Państwu Islamskiemu".
"Minister podkreślił znaczenie naszego strategicznego dwustronnego sojuszu, jednak ocenił, że ta inwazja niesie z sobą ryzyko poważnych konsekwencji dla Turcji" - przekazał resort.
W oświadczeniu dodano, że podczas rozmowy minister zdecydowanie nakłaniał Ankarę do przerwania operacji w północno-wschodniej Syrii, "aby Stany Zjednoczone, Turcja i nasi partnerzy mogli znaleźć sposób na deeskalację, zanim sytuacja będzie nie do naprawienia".
Także w piątek minister finansów USA Steven Mnuchin poinformował na konferencji prasowej, że prezydent Donald Trump wydał rozporządzenie, na mocy którego Waszyngton może nałożyć "znaczące sankcje" na Turcję w związku z jej inwazją w północno-wschodniej Syrii.
Mnuchin zastrzegł jednak, że na razie restrykcje te nie zostaną wprowadzone.
Turecka inwazja na Kurdów
Turcja rozpoczęła w środę operację militarną w północno-wschodniej Syrii, wymierzoną w kurdyjskie milicje o nazwie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG), które Ankara uważa za terrorystów. Są one jednak wspierane przez Zachód i stanowią główny trzon syryjskich sił SDF, które odegrały decydującą rolę w pokonaniu IS w Syrii i kontrolują obecnie większość północnych terenów kraju.
Ofensywa ruszyła po ogłoszeniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Kurdowie określili ją jako "cios w plecy".
W czwartek prezydent Donald Trump napisał na Twitterze, odnosząc się do tej operacji, że "rozmawia z obiema stronami" konfliktu i ostrzegł Ankarę, by "grała zgodnie z regułami gry".
Według oenzetowskiego Światowego Programu Żywnościowego od środy swoje domy w związku z ofensywą opuściło ponad 70 tys. ludzi w miastach Ras al-Ajn i Tel Abjad. Organizacja Lekarze bez Granic podała w piątek, że jedyny publiczny szpital w północno-wschodniej Syrii, w Tel Abjad, został zamknięty, ponieważ większość członków personelu uciekła w ciągu ostatnich 24 godzin z obawy przed bombardowaniem.
Autor: momo\mtom / Źródło: PAP, tvn24.pl