Świat islamu obchodzi swój święty miesiąc - ramadan. Tuż po jego rozpoczęciu Państwo Islamskie zaapelowało do zmasowanej ofensywy przeciw niewiernym. Wiele wskazuje na to, że dżihadyści właśnie starają się zrealizować swoją zapowiedź. W ciągu 48 godzin doszło do ataku na dwa kluczowe miasta w Syrii (w tym Kobane), zamachu na szyicki meczet w Kuwejcie, zamachu na hotele w Tunezji i zamachu we Francji.
Na razie nie ma jednoznacznych dowodów na to, że piątkowe zamachy we Francji, Kuwejcie i Tunezji były skoordynowaną akcją fanatyków z Państwa Islamskiego. Rzecznik Departamentu Stanu John Kirby poinformował, że ataki są wciąż badane, ale jak dotąd "nic nie wskazuje na to, by były one skoordynowane na poziomie taktycznym".
Dżihadyści przyznali się jedynie do autorstwa zamachu w Kuwejcie. Jednak ataki we Francji i Tunezji są bardzo podobne do wcześniejszych zamachów, które ostatecznie okazały się być powiązane z Państwem Islamskim.
Równocześnie dżihadyści prowadzą nową ofensywę w Syrii, gdzie od około miesiąca tkwili na swoich pozycjach. Na północy kraju zaatakowali Kurdów i miasto Kobane, o które już wcześniej toczyły się zażarte boje. Jednocześnie uderzyli też na siły reżimu Baszara al-Asada i starają się opanować miasto Hasaka.
Nowe uderzenie w "świętej wojnie"
Wszystkie te wydarzenia rozgrywają się w odstępie godzin lub dni. Jest możliwe, że dżihadyści realizują swoją zapowiedź specjalnego „uczczenia” świętego miesiąca - ramadanu. Po jego rozpoczęciu 18 czerwca liderzy Państwa Islamskiego zaapelowali do muzułmanów na całym świecie, by "z radością zaczęli podbijać i wystawiać się na męczeństwo". Wezwali też do zmasowanych ataków na szyitów, "przechrztów" i chrześcijan tak, aby uczynić ramadan "miesiącem klęski dla niewiernych".
Niedługo później rozpoczęli nową ofensywę w Syrii. Pierwszy był niespodziewany atak na kurdyjskie Kobane, gdzie wcześniej przez wiele miesięcy toczyły się dramatyczne walki, w wyniku których dżihadyści zostali ostatecznie odparci. Teraz wrócili i pierwszym uderzeniem ponownie zajęli część miasta. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka niemal od razu dopuścili się mordów na cywilach i do tej pory zabili ich około 150.
Równocześnie ruszyła ofensywa na kontrolowane przez siły rządowe miasto Hasaka, z którego zaczęły w panice uciekać dziesiątki tysięcy cywili. Według najnowszych doniesień trwają tam zażarte walki, a uchodźców jest już 60 tysięcy. Dżihadyści zajęli część miasta i więzienie, uwalniając nieznaną liczbę swoich towarzyszy. - Wzywam każdego zdolnego do noszenia broni, aby natychmiast przyłączył się do obrony miasta. Wojsko spotkało się z niespotykaną agresją terrorystów - oznajmił reżimowy minister informacji.
Drugi front walki z "niewiernymi"
Dżihadyści nie żyją jednak wyłącznie wojną w Syrii i Iraku. Bardzo duże znaczenie dla nich ma przeprowadzanie zamachów, najlepiej wymierzonych w obywateli państw Zachodu, ewentualnie w szyitów, których uznają za heretyków. Przy pomocy spektakularnych akcji terrorystycznych zyskują rozgłos, co przekłada się na napływ ochotników i dotacji od sympatyków.
Wszystko wskazuje na to, że w piątek udało im się osiągnąć ten cel. Na razie przyznali się tylko do krwawego zamachu w Kuwejcie. Zamachowiec wysadził się w świątyni podczas modłów, zabijając 25 osób, a 202 raniąc. Atak miała przeprowadzić grupa o nazwie Prowincja Nadżd, stowarzyszona z Państwem Islamskim i odpowiedzialna za zamachy na meczety szyickie w Arabii Saudyjskiej w ostatnich tygodniach.
Dżihadyści nie przyznali się natomiast - przynajmniej na razie - do mających miejsce niemal równolegle zamachów we Francji i Tunezji. W tym pierwszym francuski muzułmanin odciął głowę 50-letniemu mężczyźnie i spowodował eksplozję w zakładach chemicznych, po czym został ujęty. W tym drugim grupa terrorystów zaatakowała turystów w kurorcie Susa, zabijając z broni maszynowej co najmniej 37 osób. Jeden zamachowiec został zabity, a drugi ujęty.
Gromadzenie niesławy
Oba zamachy są jednak bardzo podobne do wcześniejszych, za które odpowiedzialność brało Państwo Islamskie. W Tunezji już raz doszło do ataku małej grupy terrorystów. Pod koniec marca trzech napastników wtargnęło do muzeum w stolicy, Tunisie i otworzyło ogień z broni automatycznej do turystów, zabijając 22 osoby.
Zamach we Francji jest natomiast bardzo podobny do całej serii ataków „samotnych wilków”, czyli zradykalizowanych imigrantów lub potomków imigrantów, którzy identyfikują się z Państwem Islamskim, ale działają niezależnie. Największe tego rodzaju uderzenie miało miejsce zaledwie pięć miesięcy temu, gdy trzech powiązanych ze sobą napastników zabiło w Paryżu i okolicach 17 osób.
Można przypuszczać, że cała seria ataków i syryjska ofensywa będzie powodem do propagandowych przechwałek dżihadystów. Podtrzymywanie otaczającej ich złej sławy ma dla nich kluczowe znaczenie. Dzięki temu stopniowo stają się głównym ośrodkiem skupiającym wszelkich islamskich fanatyków, którzy niegdyś równie chętnie garnęli się pod sztandary Al-Kaidy.
Autor: mk//gak / Źródło: tvn24.pl, Reuters, PAP