Obława na "IKEA Bombera"

 
Wybuchy nie spowodowały większych szkódEPA

Niemiecka policja rozesłała portret pamięciowy domniemanego "IKEA Bombera", który miał podłożyć i zdetonować mały ładunek wybuchowy w sklepie szwedzkiej sieci w Dreźnie. Dwa tygodnie wcześniej do podobnych mikrowybuchów doszło w trzech innych sklepach IKEI w Francji, Belgii i Holandii. Do tej pory zamachowiec ranił cztery osoby. Nikt nie zginął.

Do ataku w Dreźnie doszło w piątek wieczorem. Bomba została podłożona w dziale kuchennym i zdetonowana zdalnie przez telefon komórkowy. Do podobnych ataków doszło w francuskim Lille, holenderskim Eindhoven i belgijskim Gent 31 maja. W tamtych wypadkach detonacja została wywołana przez budziki.

W związku z zamachami policja poszukuje niskiego blondyna, w wieku około 40 lat, który mówi po angielsku. Świadkowie zamachu w Dreźnie widzieli takiego człowieka, gdy szybko uciekał z IKEI ubrany w okulary przeciwsłoneczne i czapkę z daszkiem.

Brak poszlak

Niemiecka policja jako jeden z możliwych motywów zamachowca traktuje przeszłość założyciela IKEI, Ingvara Kamprada. Szwed podczas drugiej wojny światowej był członkiem partii nacjonalistycznej, która sympatyzowała z nazistami i szermowała antysemickimi hasłami. Po ujawnieniu swojej niechlubnej przeszłości przez szwedzką telewizję, Kamprad oświadczył, że to część jego życia, "której bardzo żałuje".

Do ataków ciągle nikt się nie przyznał. IKEA podała, że nie otrzymała żadnych gróźb czy ostrzeżeń. Nikt nie próbował też szantażować firmy. Policja nie ma żadnych poszlak, które mogłyby doprowadzić do zamachowca. Na razie sprawdzane są podobieństwa pomiędzy atakami w czterech krajach.

Pomimo zamachów, IKEA nie wprowadza żadnych dodatkowych środków bezpieczeństwa. Firma ma doświadczenia z atakami bombowymi. W 2004 dwóch Polaków zostało skazanych za podłożenie ładunków w sklepach IKEI w Holandii, które zraniły dwóch saperów. Mężczyźni próbowali szantażem wyłudzić pieniądze od szwedzkiego giganta.

Źródło: telegraph.co.uk

Źródło zdjęcia głównego: EPA