Niebezpieczny trójkąt. Czy Putin i Kim zapytali o zgodę?

Źródło:
PAP

Jest bardzo prawdopodobne, że po decyzji Moskwy i Pjongjangu o rozmieszczeniu północnokoreańskich wojsk na Ukrainie, kraje te zwróciły się do Chin o zgodę i ją otrzymały - uważa profesor Joel Atkinson z seulskiego Hankuk University of Foreign Studies. Według niego cele tych trzech reżimów są zbieżne. - Jeśli Rosja przegra w Ukrainie, zostanie zmieciona z szachownicy. Ale jeśli wygra, będzie gotowa zaszachować Europę - ocenił.

Do zbliżenia między Rosją a Koreą Północną i Chinami doszło na tle inwazji na Ukrainę. Według służb wywiadowczych USA i Korei Południowej, reżim w Pjongjangu dostarczył na potrzeby Moskwy miliony pocisków, a w październiku przetransportował do Rosji co najmniej trzy tysiące żołnierzy.

Z kolei przywódca Chin Xi Jinping i rosyjski dyktator Władimir Putin zadeklarowali "przyjaźń bez granic" między swoimi państwami trzy tygodnie przed pełnowymiarową inwazją Rosji na Ukrainę. Mimo to Chiny deklarują neutralną postawę wobec tej wojny i twierdzą, że nie wysyłają śmiercionośnej pomocy żadnej ze stron konfliktu. Jednocześnie nie potępiły rosyjskiej inwazji i sprzeciwiają się sankcjom nakładanym na Moskwę.

"Pekin jest dominującym partnerem w tym trójkącie"

- Powszechnie uważa się, że rozmieszczenie wojsk odbywa się pomimo sprzeciwu Pekinu - zaznaczył Joel Atkinson, ekspert z zakresu stosunków międzynarodowych w Azji Wschodniej.

Jak zauważył, zgodnie z tą teorią należałoby przyjąć, że Xi "obawia się, że (transfer żołnierzy) wzmocni wyobrażenie o nowej 'osi zła' i wywoła silniejszą reakcję USA oraz ich europejskich i azjatyckich sojuszników, a także że Rosja niweluje wpływ Pekinu na Koreę Północną i pozwoli jej zachowywać się bardziej zuchwale, podczas gdy Pekin chce ją kontrolować".

Takie założenie opiera się jednak, jego zdaniem, na błędnej interpretacji dynamiki władzy oraz złym zrozumieniu celu działania przywódców.

- Większość obserwatorów przyznaje, że bez chińskiego wsparcia wysiłki wojenne Putina załamałyby się, a Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna (KRLD) upadłaby jako kraj. Pekin jest dominującym partnerem w tym trójkącie - zaznaczy.

"Jeśli Rosja przegra w Ukrainie, zostanie zmieciona z szachownicy. Ale jeśli wygra, będzie gotowa zaszachować Europę, w efekcie wymuszając na USA utrzymanie ich sił w Europie, a jednocześnie będzie zaopatrywać Pekin w żywność, ropę i surowce. Z kolei Korea Północna, wyposażona w pociski nuklearne rozwinięte z rosyjską pomocą technologiczną, byłaby potężnym przeciwnikiem dla Korei Południowej, Japonii i USA, gdyby jednocześnie zaangażowała się w wojnę z Chinami o Tajwan."

"Ich podstawowe cele są zbieżne"

- Obecny liberalny ład światowy nie jest bezpiecznym środowiskiem dla żadnego z tych trzech reżimów. Priorytetem numer jeden dla Xi jest uniknięcie losu Związku Radzieckiego. Mówił o tym jasno. To niezwykle ambitny cel - przekonuje Atkinson. Jak dodał, "nie da się zrobić omletu bez rozbicia jajek, a uczynienie świata bezpiecznym dla autokracji, to nie przyjęcie". To nawiązanie do frazy spopularyzowanej przez prostalinowskiego dziennikarza Waltera Duranty'ego (niektórzy przypisują te słowa samemu Stalinowi czy Leninowi) oraz aforyzmu autorstwa Mao Zedonga z 1927 roku, który napisał, że "rewolucja to nie obiad proszony (...) to akt przemocy, w wyniku którego jedna klasa obala drugą".

Atkinson przyznaje, że władze w Pekinie, Moskwie i Pjongjangu mogą nie być zgodne co do obranej taktyki i czasu jej realizacji.

- Liczy się jednak to, że ich podstawowe cele są zbieżne. A nawet jeśli chodzi o taktykę i czas, jedyny reżim, który ma środki i moc gospodarczą, by stawić czoło Zachodowi, nie może nie mieć prawa weta. Myślę więc, że jest bardzo prawdopodobne, że gdy Putin i Kim zdecydowali się na to rozmieszczenie (północnokoreańskich żołnierzy), zwrócili się do Pekinu o zgodę i ją otrzymali - wskazał.

- Innymi słowy, sam Xi usiadł i omówił to ze swoimi najbardziej zaufanymi ludźmi i zdecydował, że biorąc wszystko pod uwagę, lepiej jest pozwolić na to niż nie - podsumował.

RUSSIA BRICS SUMMIT
Xi i Putina na szczycie BRICS w Rosji RUSSIA BRICS SUMMITPAP/EPA/GRIGORY SYSOEV / BRICS-RUSSIA2024.RU / HANDOUT

Ekspert: żołnierze Pjongjangu mają pomóc Putinowi nie przegrać

- Musimy pamiętać, dlaczego Putin chce wojsk północnokoreańskich: aby pomogły mu nie przegrać (w Ukrainie). Być może Xi nie podoba się sposób, w jaki chce osiągnąć ten cel, ale podziela go - wyjaśnia Atkinson. Jak dodał, nie można wykluczyć, że ChRL wyszła z własną propozycją, ale przygotowania Moskwy i Pjongjangu były już na zaawansowanym etapie.

- Biorąc pod uwagę, że Xi nie chce, aby Putin przegrał, nie pozostaje mu nic innego, jak zgodzić się z nimi i mieć nadzieję, że ich plan zadziała - skwitował ekspert.

Zwraca przy tym uwagę, że stawianie komunistycznych Chin w roli tzw. dobrego policjanta, nie tylko im pomaga, ale też służy interesom Rosji i Korei Północnej. - Władze (państw) w Europie, zamiast podejmować działania przeciw Rosji lub karać KRLD i ChRL, nawiązują dialog z Pekinem, oczekując, że niezadowolone Chiny zaapelują o wycofanie północnokoreańskich wojsk - zauważa ekspert.

- Problem polega oczywiście na tym, że rozmieszczenie tych wojsk jeszcze bardziej przechyla szalę wojny na niekorzyść Ukrainy i ostatecznie całej Europy, a czekanie na Pekin tylko opóźnia skuteczną reakcję (Zachodu) - ocenia Atkinson. W jego opinii wsparcie Moskwy przez Pjongjang może mieć konsekwencje dla bezpieczeństwa nie tylko w Europie, ale i Azji Wschodniej.

"Putin nie da więcej niż musi, ale musi dać dużo"

Przerzucenie 12 tysięcy żołnierzy w czasie, gdy Putin chce uniknąć kolejnej mobilizacji wśród Rosjan, jest dla Kremla "bardzo cenne" i Pjongjang "prawie na pewno otrzyma w zamian coś o porównywalnej wartości" - może to być np. technologia rakietowa, nuklearna, związana z okrętami podwodnymi lub systemami satelitarnymi. - Putin nie da więcej niż musi, ale musi dać dużo. A Pjongjang wszystko to doceni - podkreśla Atkinson.

Rosja jednak nie zapewniłaby Korei Północnej bezpośredniej pomocy wojskowej, gdyby na Półwyspie Koreańskim wybuchł konflikt zbrojny. Zdaniem eksperta Rosja i Chiny nie chciałyby co prawda, aby Korea Północna przegrała taką potencjalną wojnę, ale wszystkie wysiłki Moskwy pochłania obecnie inwazja na Ukrainę. Jednak dzięki wsparciu technologicznemu groźby nuklearne KRLD pod adresem Waszyngtonu czy Seulu, "stają się nieco bardziej wiarygodne, dając Korei Północnej możliwość angażowania się w prowokacje", nawet jeśli realnie jej potencjał bojowy zmniejszył się w związku ze wspieraniem Kremla.

Władimir Putin i Kim Dzong UnPAP/EPA/GAVRIIL GRIGOROV / SPUTNIK / KREMLIN POOL

Czy Chiny zaatakują Tajwan?

Ekspert przyznaje, że w obecnym kontekście geopolitycznym Xi zachowuje ostrożność w kwestii ewentualnej inwazji na Tajwan. Jeśli jednak zdecyduje, że nadszedł na nią czas, Rosja i Korea Północna wesprą Pekin, bo jego przegrana "byłaby druzgocącą strategiczną porażką dla całej trójki". Rosja ze swojej strony wsparłaby Pekin "tuż poniżej progu zaangażowania się w działania wojenne, ale dla Korei Północnej mogłoby to oznaczać dobry moment na rozpoczęcie inwazji na Koreę Południową - ocenił.

- Co ważne, te wspólne działania nie będą wynikać tylko z tego, że kraje te mają zbieżne interesy strategiczne z Pekinem lub że są coś winne Chinom za otrzymane wsparcie - podkreślił Atkinson.

- Jeśli Rosja przegra w Ukrainie, zostanie zmieciona z szachownicy. Ale jeśli wygra, będzie gotowa zaszachować Europę, w efekcie wymuszając na USA utrzymanie ich sił w Europie, a jednocześnie będzie zaopatrywać Pekin w żywność, ropę i surowce - stwierdził ekspert. - Z kolei Korea Północna, wyposażona w pociski nuklearne, rozwinięte z rosyjską pomocą technologiczną, byłaby potężnym przeciwnikiem dla Korei Południowej, Japonii i USA, gdyby jednocześnie zaangażowała się w wojnę z Chinami o Tajwan - ocenił Atkinson.

Napięcie wokół TajwanuPAP/REUTERS/Adam Ziemienowicz

Autorka/Autor:momo/kab

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/GAVRIIL GRIGOROV / SPUTNIK / KREMLIN POOL