NATO powoła Straż Bałtycką, której celem będzie wzmocnienie bezpieczeństwa na Bałtyku z wykorzystaniem fregat, samolotów patrolowych oraz innych rodzajów uzbrojenia - poinformował we wtorek sekretarz generalny Sojuszu Mark Rutte. - Gdyby się coś stało na polskich wodach terytorialnych, Polska się nie zawaha, jeśli chodzi o zatrzymanie takiego statku - zapowiedział po szczycie premier Donald Tusk.
W Helsinkach odbył się szczyt z udziałem prezydentów i premierów ośmiu krajów regionu oraz wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej.
Polskę reprezentował w stolicy Finlandii premier Donald Tusk. Rozmowy dotyczyły zabezpieczenia strategicznej infrastruktury podmorskiej, wzmocnienia obecności NATO na Bałtyku i zagrożeń wynikających z rosyjskiej "floty cieni" (chodzi o wysłużone statki, którymi Rosja eksportuje swoją ropę naftową z pominięciem międzynarodowych sankcji).
Powołanie Straży Bałtyckiej
Sekretarz generalny Sojuszu Mark Rutte na konferencji podczas szczytu poinformował, że NATO powoła Straż Bałtycką, której celem będzie wzmocnienie bezpieczeństwa na Bałtyku z wykorzystaniem fregat, samolotów patrolowych oraz innych rodzajów uzbrojenia.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz przekazał z kolei, że państwa NATO rozważają możliwość nałożenia sankcji na rosyjską "flotę cieni" na Morzu Bałtyckim w ramach wysiłków na rzecz ochrony infrastruktury krytycznej w tym regionie.
Scholz mówił również o potrzebie wymiany informacji między państwami i prywatnymi operatorami infrastruktury na Morzu Bałtyckim.
W oświadczeniu wydanym po szczycie podkreślono m.in., że "państwa NATO w regionie Morza Bałtyckiego zastrzegają prawo do podjęcia działań przeciwko statkom, co do których istnieje podejrzenie, że omijają sankcje i stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa".
Tusk: narastająca agresja rosyjska każe nam podjąć bezprecedensowe decyzje
Premier Donald Tusk po szczycie powiedział, że "do tej pory Szwecja, Finlandia i Estonia zostały bezpośrednio dotknięte akcjami (sabotażu - red.), ale wszystkie kraje czują się w oczywisty sposób zagrożone". - Na Morzu Bałtyckim - zarówno na dnie, jak i na powierzchni mamy bardzo rozbudowaną infrastrukturę. Począwszy od kabli i gazociągów, a skończywszy na platformach wydobywczych czy farmach wiatrowych. Narastająca agresja rosyjska na Morzu Bałtyckim każe nam podjąć decyzje bezprecedensowe. W tym przypadku jest to radykalnie wzmocniona obecność NATO na Morzu Bałtyckim - tłumaczył Tusk.
Przypomniał, że Polska już 27 listopada w Sztokholmie na szczycie państw nordyckich apelowała o utworzenie "navy policing". - Wtedy państwa zareagowały z zainteresowaniem, ale bez jakiegoś nadmiernego entuzjazmu. Potrzebny był niestety jeszcze jeden bardzo poważny incydent, żeby ta polska propozycja została uznana za dość oczywistą - powiedział polski premier.
"Polska się nie zawaha"
Dodał, że reakcja NATO jest "wystarczająca na tym etapie". - Polska i inne państwa zwracały uwagę, że to nie może być ograniczone tylko do 90 dni. Państwa leżące nad Bałtykiem, w tym Polska, potrzebują stałej i efektywnej kontroli bezpieczeństwa na Morzu Bałtyckim. Współgospodarze spotkania zgodzili się z tym poglądem. Teraz to jest 90 dni, ale z oczywistą opcją na przedłużenie i wzmocnienie kontroli wojskowej na Morzu Bałtyckim - tłumaczył Tusk.
- Gdyby się coś stało na polskich wodach terytorialnych, Polska się nie zawaha, jeśli chodzi o zatrzymanie takiego statku. Będziemy też wspólnie pracowali nad takimi możliwościami prawnymi, które pozwolą kontrolować statki, które są poza wodami terytorialnymi, bo to jest dzisiaj największy problem - dodał.
"Chcemy dać jasny sygnał"
Prezydent Finlandii Alexander Stubb, który przewodniczył szczytowi, przed spotkaniem powiedział. - Chcemy dać jasny sygnał, że kraje nadbałtyckie są gotowe do działania i szerszego monitorowania regionu. W kwestiach bezpieczeństwa na morzu nie można być bezczynnym.
Stubb przypomniał, że w ostatnim czasie doszło do trzech incydentów na wodach Bałtyku - od uszkodzenia gazociągu Balticconnector jesienią 2023 roku po przerwanie kabli telekomunikacyjnych i kabla elektroenergetycznego EstLink 2 pod koniec grudnia. Podejrzany o spowodowanie tej awarii tankowiec Eagle S, transportujący rosyjskie paliwo, został zatrzymany przez fińskie służby i wszczęto dochodzenie.
- Trzeba wreszcie zapanować nad "flotą cieni" - zaznaczył Stubb, podkreślając, że będzie to sygnał dla Rosji, której budżet uzależniony jest od eksportu ropy.
W szczycie, oprócz premiera Donalda Tuska, sekretarza generalnego NATO Marka Ruttego i kanclerza Niemiec Olafa Scholza, uczestniczyli również premier Danii Mette Frederiksen, prezydent Łotwy Edgars Rinkevics, prezydent Litwy Gitanas Nauseda, premier Szwecji Ulf Kristersson oraz wiceszefowa Komisji Europejskiej Henna Virkkunen.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: NurPhoto/Corbis via Getty Images