- Spór terytorialny na strategicznym Morzu Południowochińskim od lat się zaostrza.
- Ławica ta, zgodnie z prawem, jest częścią wód międzynarodowych, do której wyłączne prawo eksploatacji gospodarczej posiadają Filipiny.
- To roszczenie terytorialne ubrane w zieloną retorykę - ocenił ekspert na łamach "Nikkei Asia".
Chińska Rada Państwa 10 września ogłosiła zatwierdzenie planu utworzenia narodowego rezerwatu przyrody w rejonie ławicy Scarborough na Morzu Południowochińskim. Chiny stwierdziły, że ma to służyć "utrzymaniu różnorodności, stabilności i zrównoważonego rozwoju ekosystemu wyspy Huangyan", jak w Chinach nazywa się ławicę Scarborough. Ławice to piaszczyste płycizny, które nie są stałym lądem i nie mogą być uważane za wyspy.
Rezerwat "pretekstem do okupacji"
Ławica Scarborough leży jednak ok. 220 kilometrów od wybrzeża Filipin i znajduje się w wyłącznej strefie ekonomicznej tego państwa, sięgającej 200 mil morskich od brzegu (ok. 370 km). Od najbliższego stałego lądu Chin - wyspy Hajnan - dzieli ją niemal tysiąc kilometrów. Z tego powodu Manila oprotestowała chińskie plany utworzenia nowego rezerwatu, nazywając je "oczywistym pretekstem do okupacji" tego obszaru.
Filipińskie MSZ określiło działania Pekinu jako "nielegalne i bezprawne", naruszające prawa i interesy kraju, które przysługują mu na mocy prawa międzynarodowego. - Filipiny wzywają Chiny do poszanowania suwerenności i jurysdykcji Filipin nad Bajo de Masinloc (filipińska nazwa ławicy Scarborough - red.), powstrzymania się od realizacji decyzji Rady Państwa i natychmiastowego wycofania się z niej - podało ministerstwo po ogłoszeniu swojej decyzji przez Chiny.
Generał komentuje chińskie plany
Teraz do chińskich planów odniósł się także szef sztabu Sił Zbrojnych Filipin generał Romeo Brawner. Podczas forum zorganizowanego przez korespondentów zagranicznych w piątek stwierdził on, że Manila "nie pozwoli", aby to, co stało się na rafie Mischief, powtórzyło się na ławicy Scarborough. Rafa Mischief, także będąca płycizną w wyłącznej strefie ekonomicznej Filipin na Morzu Południowochińskim, w latach 90. została zajęta siłowo przez Chiny, które niezgodnie z prawem zbudowały następnie na niej bazę wojskową.
- Gdy tylko zbudują tam jakiś obiekt, sytuacja ulegnie zmianie. Mamy kilka możliwości, po które możemy sięgnąć. Na płaszczyźnie dyplomatycznej możemy złożyć protesty, ale przyglądamy się sprawie, żeby nie powtórzyła się sytuacja jak w przypadku rafy Mischief - podkreślił gen. Brawner. Na ławicy jak dotąd nie powstały żadne stałe, chińskie konstrukcje.
Rezerwat na nie swoim terytorium
Wcześniej o pomyśle Chin ogłoszenia rezerwatu przyrody na spornej ławicy Scarborough pisał m.in. tygodnik "Nikkei Asia". Jak stwierdził na jego łamach ekspert James Borton, działanie to to nic innego jak "greenwashing", czyli zabieg marketingowy, który ma przedstawiać produkt jako ekologiczny, w rzeczywistości wprowadzając odbiorców w błąd.
- Ogłaszając rezerwat przyrody, Chiny w istocie mówią: "my zarządzamy tą ławicą, my ustalamy tu zasady" - powiedział cytowany przez dziennik jeden z filipińskich analityków. - To roszczenie terytorialne ubrane w zieloną retorykę - dodał.
"Nikkei Asia" nazwał te działania "zielonym kamuflażem", który "zapewnia międzynarodową ochronę i legitymizację w kraju", ale stanowi "trudne wyzwanie" dla Filipin oraz innych stron roszczących sobie prawa do tego obszaru. Według "Nikkei Asia" ławica Scarborough znalazła się w paradoksalnej sytuacji. "Jest naturalnym skarbem, do którego (Chiny - red.) roszczą sobie prawa w imię ochrony środowiska, a jednocześnie jest wykorzystywana jako narzędzie polityczne na jednym z najbardziej spornych obszarów morskich na świecie" - czytamy.
Spór na Morzu Południowochińskim
Ławica Scarborough pozostaje spornym obszarem na strategicznym Morzu Południowochińskim. Choć zgodnie z prawem są to wody międzynarodowe będące wyłączną strefą ekonomiczną Filipin, od 2012 roku praktyczną kontrolę nad nią przejęły Chiny. Od tamtej pory stacjonują tam chińskie statki straży przybrzeżnej i rybackie, starając się pozbawiać innych dostępu do tego terenu.
Z tego powodu w ostatnich latach regularnie dochodzi tam do incydentów z udziałem chińskiej straży przybrzeżnej i filipińskich jednostek na Morzu Południowochińskim. Obie strony oskarżają się nawzajem o agresywne, nieprzemyślane działania i niszczenie środowiska morskiego.
Pekin rości sobie prawa do niemal całego Morza Południowochińskiego, które jest szlakiem dla handlu morskiego o wartości ponad 3 miliardów dolarów rocznie. Chiny utrzymują, że ich roszczenia znajdują potwierdzenie "w faktach i świadectwach historycznych". Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze, który rozpatrywał pozew złożony przez Filipiny, w 2016 roku uznał za bezzasadne te roszczenia, Pekin jednak wówczas odmówił uznania tego orzeczenia.
Autorka/Autor: Maciej Wacławik // Maciej Michałek
Źródło: Reuters, Nikkei Asia, PAP
Źródło zdjęcia głównego: FRANCIS R. MALASIG/EPA/PAP