W czasie czwartkowego briefingu prasowego rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt odniosła się do odwołanego szczytu w Budapeszcie i ogłoszonych w środę sankcji przeciwko rosyjskim gigantom naftowym. Pytana o przyczynę nałożenia sankcji, Leavitt powiedziała, że Trump od dawna mówił, że je nałoży, "kiedy uzna to za stosowne" i że "ten dzień nastąpił wczoraj".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Co dziś uważa Trump? Sprawdź, kiedy dzwonił Putin
- Myślę, że prezydent od dawna wyrażał również swoją frustrację wobec Władimira Putina i, szczerze mówiąc, obu stron tej wojny. Zawsze powtarzał, że aby wynegocjować dobre porozumienie pokojowe, obie strony muszą być nim zainteresowane. I czuje, że niestety ze strony Rosji, jak dotąd, nie widział wystarczającego zainteresowania i działań, aby posunąć sprawę naprzód w kierunku pokoju - powiedziała rzeczniczka.
- Dlatego spotkanie tych dwóch przywódców nie jest całkowicie wykluczone. Myślę, że prezydent i cała administracja mają nadzieję, że pewnego dnia będzie to możliwe, ale chcemy mieć pewność, że to spotkanie przyniesie namacalny pozytywny rezultat, że będzie to dobrze wykorzystany czas prezydenta - dodała.
Leavitt: restrykcje na Rosję będą bolesne
Przedstawicielka Białego Domu oceniła, że ogłoszone restrykcje na dwa największe koncerny naftowe w Rosji - Rosnieft i Łukoil - będą dla niej bolesne.
- Dziś rano widziałem doniesienia z Chin, że ograniczają zakupy ropy z Rosji. Wiemy, że Indie zrobiły to samo na prośbę prezydenta. Prezydent również naciskał na kraje europejskie, naszych sojuszników, aby także zaprzestały zakupów rosyjskiej ropy. Więc mamy do czynienia z pełną presją i spodziewamy się, że te sankcje przyniosą Rosji szkody - powiedziała.
Autorka/Autor: asty/kab
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Newscom/BOB STRONG/PAP/EPA