Nazwanie 66-letniej emerytki bigotką z pewnością nie przysporzyło popularności ani premierowi Gordonowi Brownowi ani Labour Party. W czwartkowej debacie liderów trzech największych brytyjskich partii sprawa wróciła. I choć premier wyszedł z tego dość zręcznie, nie zmieniło to kiepskich notowań laburzystów.
Jak wynika z przeprowadzonych po debacie sondaży Brown nie wykorzystał trzeciej i ostatniej szansy na poprawienie wizerunku swojego ugrupowania. Tym razem najlepiej wypadł jego główny rywal, konserwatysta David Cameron.
Premier Gordon Brown ostrzegł, że jego konkurenci, konserwatysta David Cameron i liberał Nick Clegg, nie są gotowi do przejęcia rządów. Przestrzegł przed proponowanymi przez konserwatystów cięciami rządowych wydatków (o 6 mld funtów w obecnym roku finansowym) uznając, iż równa się to wyjęciu pieniędzy z gospodarki i zaszkodzi ożywieniu.
Przy tej okazji powróciła sprawa "bigotki". Brytyjski premier podczas spotkania ulicznego w środę w Rochdale nazwał 66-letnią emerytkę Gillian Duffy "bigotką". - Jak mogliście to zobaczyć wczoraj, nie wszystko (robię dobrze). Ale wiem jak zarządzać gospodarką w dobrych i złych czasach - stwierdził, nawiązując do tej sprawy.
- Gdy upadły banki podjąłem niezwłoczne działania, co zapobiegło przekształceniu się recesji w depresję. W wyniku tego gospodarka zaczęła się ożywiać - przekonywał Brown.
Skrytykował przy okazji plany podatkowe konserwatystów: zniesienia podatku od dziedziczenia nieruchomości, na których według niego zyskaliby przede wszystkim ludzie najlepiej sytuowani (zwłaszcza 3 tys. najbogatszych właścicieli ziemskich) oraz zamiary obcięcia ulg podatkowych na dzieci.
"Człowiek w stanie desperacji"
- Słyszymy argumenty od człowieka w stanie desperacji - kontratakował lider konserwatystów Cameron. Przekonywał, że nie da się bez końca finansować 1/4 rządowych wydatków z pożyczek. Zapewnił, że konserwatywny rząd nigdy nie wstąpi do eurostrefy wskazując na przykład Grecji. Przypuścił przy tym atak na Clegga za jego poparcie dla wspólnej europejskiej waluty.
A liberał Clegg w odpowiedzi nazwał brytyjski system podatkowy "groteskowo niesprawiedliwym". Wskazał, iż 20 proc. podatników najwyżej zarabiających płaci mniej podatku niż 20 proc. najniżej opłacanych. Jego zdaniem pierwsze 10 tys. funtów powinno być wolnych od podatku.
Problem imigracji
Brown przypomniał, że jego rząd położył kres napływowi niewykwalifikowanych pracowników spoza Unii Europejskiej i ograniczył liczbę zawodów średnio i wysokokwalifikowanych spoza UE dopuszczanych do brytyjskiego rynku pracy.
Clegg skrytykował propozycję konserwatystów ws. wprowadzenia rocznego limitu imigrantów wskazując, iż nie odnosi się do istoty problemu, którym jest imigracja z nowych państw UE z Europy Środkowej i Wschodniej. Cameron odmówił sprecyzowania proponowanego limitu i powtórzył, że nowi członkowie UE nie mieliby automatycznego dostępu do brytyjskiego rynku pracy.
Cameron i Brown zaatakowali Clegga za jego plany warunkowej amnestii dla nielegalnych imigrantów twierdząc, iż zachęci to dalszych do pójścia w ich ślady. Clegg stwierdził, iż Brown i Cameron "nie żyją w realnym świecie", ponieważ nielegalnych imigrantów da się deportować, a zresztą nie wiadomo, gdzie są, bo żyją w szarej strefie.
Widzowie: wygrał Cameron
Michael Crick z BBC nazwał wystąpienie Camerona "mocnym, choć nie inspirującym", uznał, że Clegg był w defensywie i zaprzeczył manifestowi własnej partii ws. wspólnej, europejskiej waluty. Brown był w jego ocenie w najtrudniejszym położeniu, ponieważ musiał bronić dorobku swego rządu.
Według sondażu instytutu YouGov dla stacji telewizyjnej Sky występ Camerona, którego Partia Konserwatywna prowadzi w badaniach opinii publicznej, za najlepszy uznało 41 proc. widzów. Clegg, którego uważano za zwycięzcę dwóch poprzednich debat, zdobył uznanie 32 proc. ankietowanych. Brown zyskał poparcie 25 proc. ankietowanych.
Z kolei według sondażu "Guardiana" debatę wygrał Cameron (35 proc.), Brown był na drugim miejscu (29 proc.), a Clegg na trzecim (27 proc.)
Wybory do brytyjskiego parlamentu odbędą się 6 maja.
Źródło: PAP, telegraph.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: Reuters