Przeciwnicy kanclerz Angeli Merkel zakłócili w poniedziałek obchody Dnia Jedności Niemiec w Dreźnie. Kilkusetosobowy tłum wygwizdał szefową rządu i prezydenta Joachima Gaucka. Podczas uroczystej gali w Semperoper politycy wzywali do walki z ksenofobią.
Zwolennicy antyislamskiego ruchu społecznego PEGIDA wymyślali głośno idącym pieszo na miejsce spotkania politykom od zdrajców narodu. Zgromadzony za barierkami tłum gwizdał i skandował "Merkel musi odejść" i "zjeżdżajcie". Policja zepchnęła na bok uczestników protestu. Na zaimprowizowanym spotkaniu z dziennikarzami Merkel powiedziała przed rozpoczęciem gali, że dzień jedności jest "dniem radości", co nie oznacza, że obecnie - 26 lat po zjednoczeniu - nie ma żadnych problemów. - Chciałabym, żebyśmy rozwiązywali te problemy razem, mając do siebie szacunek i akceptując różne poglądy - powiedział kanclerz. Przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert w przemówieniu wygłoszonym podczas gali w Saksońskiej Operze Państwowej, Semperoper, apelował do rodaków o otwartość na świat i wzajemny szacunek. - Niemal cały świat zazdrości nam warunków, w jakich żyjemy - podkreślił polityk CDU. - Niemcy nie są rajem na ziemi. Jednak ludzie, którzy go poszukują, spodziewają się go najczęściej właśnie tutaj - mówił polityk CDU, nawiązując do setek tysięcy imigrantów występujących w Niemczech o azyl.
- Ci, którzy dziś tak głośno gwiżdżą i krzyczą, nie są w stanie przypomnieć sobie, jak rzeczywiście wyglądał ten kraj przed zjednoczeniem - napomniał szef Bundestagu.
Premier Saksonii o zajściach
Do protestów odniósł się też gospodarz uroczystości - premier Saksonii Stanislaw Tillich. - Proces jedności Niemiec jest bardzo zaawansowany, ale nie jest jeszcze ostatecznie zakończony - powiedział polityk CDU. Jak zaznaczył, różnice między wschodem a zachodem Niemiec dotyczą nie tylko spraw materialnych, w tym wynagrodzeń za pracę, ale także sposobu myślenia. - Mamy do czynienia z wrogością wobec obcych, nie tylko w przypadku radykałów i prawicowych ekstremistów, których rasistowska ideologia opiera się na wykluczeniu. Istnieją lewicowi ekstremiści, którzy odrzucają, a nawet atakują demokratyczne państwo i jego przedstawicieli oraz instytucje. Istnieją też islamscy ekstremiści, którzy nie akceptują naszej demokracji - mówił saksoński premier. "Wszyscy musimy zatroszczyć się o to, by niebezpieczne ziarno populizmu nie wzrosło" - powiedział Tillich. "Populiści karmią się obawami innych. Musimy im przeciwstawić optymizm skierowany w przyszłość" - apelował. Tillich powiedział, że dzisiejsi przeciwnicy rządu nie mają prawa powoływać się na hasło z czasów walki o demokrację w 1989 roku "My jesteśmy narodem". - Wtedy staliśmy oko w oko z dyktaturą. (...) Obecnie policja chroni wolność słowa i demonstracji, dlatego to hasło jest nie na miejscu - powiedział premier Saksonii. - Ze wstydem widzimy, że ludzie są w stanie podpalić lont wywołując nienawiść i przemoc. To jest przejaw pogardy dla ludzi i nie ma nic wspólnego z patriotyzmem - podkreślił polityk CDU.
W uroczystej gali uczestniczył też prezydent Niemiec Joachim Gauck. Porządku w mieście strzegło 2,6 tys. policjantów. Ulice dojazdowe do centrum Drezna są zablokowane betonowymi zaporami, mającymi zapobiec ewentualnemu atakowi terrorystycznemu za pomocą ciężarówki lub innego pojazdu.
Kilka dni po ataku na meczet
Kilka dni przed uroczystościami w Dreźnie doszło do zamachów na meczet oraz centrum kongresowe. Pod jednym z mostów znaleziono atrapę bomby. Sprawców jak dotąd nie znaleziono. W niedzielę podpalone zostały trzy policyjne pojazdy. Telewizja ARD podała, że Merkel przy okazji wizyty w Dreźnie złożyła wizytę imamowi z uszkodzonego wybuchem meczetu. Po południu od 4 do 5 tys. zwolenników PEGIDY (Patriotyczni Europejczycy przeciwko Islamizacji Zachodu) przeszło przez miasto wyrażając swoje niezadowolenie z polityki rządu. Ruch społeczny powstał dwa lata temu. Od jesieni 2014 roku w mieście organizowane są co tydzień demonstracje przeciwko przyjmowaniu imigrantów z krajów muzułmańskich. Saksonia jest krajem związkowym, w którym w minionym roku dochodziło szczególnie często do antyimigranckich ekscesów i podpaleń ośrodków dla uchodźców. W Heidenau na południe od Drezna doszło rok temu do zamieszek, gdy część mieszkańców usiłowała nie dopuścić do zakwaterowania uchodźców w byłym supermarkecie. Podczas późniejszej wizyty Merkel przeciwnicy jej polityki wyzywali szefową rządu od "zdrajców narodu". W trzydniowym festynie ludowym w stolicy Saksonii zorganizowanym z okazji 26. rocznicy zjednoczenia kraju wzięło udział pół miliona osób.
Autor: kło\mtom / Źródło: PAP