Przyczyną śmierci mieszkańca hrabstwa Los Angeles była małpia ospa - poinformował w poniedziałek Departament Zdrowia Publicznego w Kalifornii. To pierwszy śmiertelny przypadek małpiej ospy w Stanach Zjednoczonych, gdzie odnotowano już ok. 22,5 tys. zakażeń wirusem wywołującym tę chorobę.
Kalifornijski Departament Zdrowia Publicznego przekazał w komunikacie, że zmarła osoba miała "poważnie osłabiony system odpornościowy", a przed śmiercią była hospitalizowana. Więcej informacji na ten temat nie zostanie podanych do wiadomości publicznej - zaznaczono.
"Osoby z poważnie obniżoną odpornością, które podejrzewają, że mają małpią ospę, są zachęcane do zgłaszania się do lekarza na wczesnym etapie choroby i pozostawania pod opieką medyczną przez cały czas jej trwania" - czytamy w dalszej części komunikatu.
ZOBACZ TEŻ: Dziennikarka dostała udaru na wizji. Nagranie
Śmiertelne przypadki małpiej ospy są bardzo rzadkie, choroba stanowi największe zagrożenie dla niemowląt, kobiet w ciąży i osób z poważnie osłabionym układem odpornościowym, np. zakażonych wirusem HIV. W zeszłym miesiącu poinformowano o śmierci chorego na małpią ospę mieszkańca Teksasu, jednak władze podkreśliły wówczas, że nie zostało potwierdzone, czy wirus przyczynił się do jego zgonu.
Małpia ospa - ile zakażeń w Polsce i na świecie?
W Stanach Zjednoczonych odnotowano do tej pory 22,5 tysiąca "możliwych lub potwierdzonych" przypadków ospy małp. Najwięcej, bo 4,3 tys., zakażeń pojawiło się w Kalifornii. Na początku sierpnia amerykańskie władze w związku z szerzeniem się choroby wprowadziły stan zagrożenia zdrowia publicznego.
Na całym świecie wirusem małpiej ospy zakaziło się do tej pory ok. 58 tys. osób. Zmarło 19 z nich.
W połowie sierpnia Ministerstwo Zdrowia informowało, że w Polsce potwierdzono 104 przypadki małpiej ospy, hospitalizacji wymagało wówczas 28 chorych. W naszym kraju nie odnotowano do tej pory żadnych ofiar wśród zakażonych.
Objawy małpiej ospy
Małpia ospa to rzadka, odzwierzęca choroba wirusowa, która zwykle występuje w zachodniej i środkowej Afryce. Wśród symptomów wymienia się gorączkę, bóle głowy i wysypkę skórną, która zaczyna się na twarzy i rozprzestrzenia się na resztę ciała. Według WHO, objawy ustępują zwykle po dwóch, trzech tygodniach.
Eksperci uspokajają, że w tej chwili nie grozi nam pandemia na wzór tej, którą wywołał COVID-19. - Wszystkim się nasuwają porównania z koronawirusem i z ogromną pandemią. Trudno o większy kontrast, bo jest to kompletnie inny wirus - oceniła wirusolog profesor Krystyna Bieńkowska-Szewczyk, która w zeszłym miesiącu była gościem "Faktów po Faktach".
ZOBACZ TEŻ: Małpia ospa "globalnym zagrożeniem". Dyrektor generalny WHO o kulisach decyzji i "różnicach zdań"
Źródło: CNN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: meteo