W zeszłym tygodniu Światowa Organizacja Zdrowia wprowadziła globalny stan zagrożenia w związku z epidemią małpiej ospy. - Wszystkim się nasuwają porównania z koronawirusem i z ogromną pandemią. Trudno o większy kontrast, bo jest to kompletnie inny wirus - oceniła w "Faktach po Faktach" wirusolog profesor Krystyna Bieńkowska-Szewczyk. Doktor Michał Sutkowski uspokajał. - W żaden sposób nie powinniśmy mówić o szczepieniach populacyjnych - przekonywał.
Dyrektor generalny WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus powiedział w ubiegłym tygodniu, że wśród ekspertów trwa spór dotyczący oceny sytuacji z małpią ospą. WHO wprowadziła jednak 23 lipca globalny stan zagrożenia w związku z epidemią tej choroby.
O małpiej ospie w Polsce i na świecie rozmawiali w piątkowych "Faktach po Faktach" prof. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk, wirusolog, kierownik Zakładu Biologii Molekularnej Wirusów Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego oraz dr n. med. Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.
"Wszystkim się nasuwają porównania z koronawirusem"
- To nie znaczy, że my wszyscy mamy nagle zacząć się okropnie bać i trząść ze strachu, ale być świadomi, że taki wirus zaczął krążyć w populacji, jakiego przedtem nie było, albo był w bardzo małej liczbie przypadków - powiedziała prof. Bieńkowska-Szewczyk.
Zaznaczyła jednocześnie, że pojawienie się małpiej ospy w Europie "jest na pewno zastanawiające". - WHO ogłaszając ten stan zagrożenia, otworzyła ścieżkę do tego, żeby więcej można było się tym wirusem zająć, w każdym sensie, w sensie legislacyjnym, żeby były ewentualnie pieniądze na większą liczbę badań nad tym wirusem.
Zwróciła uwagę, że "wszystkim się nasuwają porównania z koronawirusem i z ogromną pandemią" COVID-19. - Trudno o większy kontrast, bo jest to kompletnie inny wirus. Natomiast świadomość, że zagrożenie jakieś tam istnieje, pozwoli wielu rządom przygotować się na wzrost tych przypadków - stwierdziła wirusolog.
W Polsce do tej pory potwierdzono ponad 60 przypadków małpiej ospy. - To oznacza, że pracownicy służby zdrowia, którzy mieli kontakt z wirusem, powinni być zabezpieczeni, to znaczy powinni wiedzieć, jak siebie zabezpieczać, a ewentualnie, gdyby pojawiły się większe ogniska, w co wątpię, ale nie mogę nic gwarantować, powinni mieć dostęp do szczepionki - powiedziała profesor.
"W żaden sposób nie powinniśmy mówić o szczepieniach populacyjnych"
- Ja bym bardzo uspokajał. To, co ogłosiła Światowa Organizacja Zdrowia i władze Stanów Zjednoczonych, mówi tylko o zagrożeniu zdrowia publicznego. Ma to uzmysłowić sytuację, zwrócić uwagę na pewne administracyjne ruchy dotyczące określonego monitorowania tych przypadków - wyjaśnił dr Michał Sutkowski.
Zaznaczył jednak, że małpia ospa jest "w niektórych grupach, wśród osób starszych i małych dzieci, rzeczywiście niebezpieczna i potencjalnie, jak każda choroba wirusowa, może być śmiertelna". Jak dodał, mogą pojawić się również powikłania, które mogą kończyć się zgonem, ale dotyczą zwykle osób ze zdecydowanie zmniejszoną odpornością. - A zatem, na przykład w populacji afrykańskiej, dotyczą nosicieli wirusa HIV - wskazał gość TVN24.
Odnosząc się do kwestii szczepień stwierdził, że w przypadku ospy małpiej "powinny być dostępne dla osób, które potencjalnie mogą się stykać z zakażonymi poprzez pracę w szpitalu, szczególnie dla osób, które nie były wcześniej szczepione na ospę prawdziwą". - W żaden sposób nie powinniśmy mówić o szczepieniach populacyjnych - przekonywał dr Sutkowski.
Małpia ospa to rzadka, odzwierzęca choroba wirusowa, która zwykle występuje w zachodniej i środkowej Afryce. Wśród symptomów wymienia się gorączkę, bóle głowy i wysypkę skórną, która zaczyna się na twarzy i rozprzestrzenia na resztę ciała. Objawy ustępują zwykle po dwóch-trzech tygodniach. W ostatnim okresie potwierdzono co najmniej 14 tys. zakażeń małpią ospą w 70 krajach, a w Afryce odnotowano pięć przypadków śmiertelnych.
"Czeka nas problem, powinniśmy jak najszybciej przeciwdziałać"
Minionej doby badania w Polce potwierdziły 4295 zakażeń koronawirusem, w tym 719 ponownych. Zmarło 17 osób z COVID-19 - poinformowano w piątek na stronach rządowych. Wykonano 11 815 testów w kierunku SARS-CoV-2. Tydzień temu, 29 lipca, badania potwierdziły 3391 zakażeń koronawirusem, w tym 543 ponowne, a zmarło dziewięć osób z COVID-19. Łącznie - jak podano w piątek - od 4 marca 2020 roku, gdy wykryto w Polsce pierwsze zakażenie SARS-CoV-2, potwierdzono 6 089 166 przypadków. Zmarło 116 645 osób z COVID-19. Od 16 maja obowiązujący w Polsce stan epidemii został zastąpiony stanem zagrożenia epidemicznego.
Dr Sutkowski zaznaczył, że w przypadku COVID-19 szczepionka jest wciąż bardzo potrzebna. - W tej chwili zbliża się do nas kolejna fala, w sierpniu prawdopodobnie. Te wszystkie osoby, które mogą być zagrożone zakażeniem, powinny być zabezpieczone - przekonywał.
Ocenił, że Polacy są bardzo słabo zaszczepieni - zaledwie 31 procent trzecią dawką, 64 procent drugą dawką. - Te osoby (niezaszczepione - red.) będą chorować. Fala przyjdzie, w okolicach 8-10 tysięcy potwierdzanych przypadków. Czeka nas problem, powinniśmy jak najszybciej przeciwdziałać - radził gość "Faktów po Faktach".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24