Zmiana kodeksu pracy ma przyczynić się do zwiększenia zatrudnienia i konkurencyjności Francji - podkreślił w piątek Emmanuel Macron, podpisując reformę, która uważana jest za jeden z priorytetów jego prezydentury. Przeciwko zmianom protestowała część związków zawodowych.
Emmanuel Macron podpisał reformę kodeksu pracy w piątek w obecności mediów. Wydarzenie poprzedziło 3,5-godzinne posiedzenie Rady Ministrów.
- Zmiana kodeksu pracy ma przyczynić się do zwiększenia zatrudnienia i konkurencyjności Francji - powiedział prezydent po podpisaniu dokumentu. Prezydent chce pokazać, że to jego najtrudniejsza "rewolucja" gospodarcza i społeczna - pisze "Le Figaro". Minister pracy Francji Muriel Penicaud w wywiadzie dla francuskiej stacji radiowej RTL uznała ją za "ważny etap budowania ambitnego i odnowionego modelu społecznego". Reforma kodeksu pracy opiera się na pięciu dekretach. Ma uelastycznić warunki płacy i pracy zwłaszcza w małych i średnich przedsiębiorstwach, by skłonić właścicieli do zatrudniania nowych pracowników. Ogranicza odszkodowania za zwolnienia, skraca terminy na złożenie skarg do sądów pracy i dopuszcza negocjowanie warunków zatrudnienia w firmach do 50 pracowników bez udziału związków zawodowych. - Po raz pierwszy reforma kodeksu pracy daje priorytet najmniejszym, małym i średnim firmom - powiedziała minister pracy na konferencji prasowej tuż po podpisaniu przez Macrona reformy. We Francji małe i średnie firmy zatrudniają połowę wszystkich pracowników. Szef konfederacji małych i średnich firm CPME Francois Asselin pochwalił reformę jako "szczególnie pragmatyczną".
"Stracona szansa"
Laurent Berger, szef największej centrali związkowej CFDT, określił reformę jako straconą szansę "wprowadzenia dialogu społecznego jako centralnego elementu zarządzania przedsiębiorstwami".
Podstawowe zarzuty związków wobec zmian w kodeksie pracy to nadmierna łatwość zwalniania pracowników, zmniejszenie odszkodowań za bezprawne zwolnienia i ułatwienie zwolnień zbiorowych, a także możliwość pomijania związków zawodowych w negocjacjach między pracodawcami a pracownikami. Reforma wchodzi w życie niemal natychmiast po opublikowaniu w Dzienniku Ustaw. Jednak niektóre nowelizacje wymagają szczegółowych rozporządzeń. Aby obowiązywały na trwałe, muszą podlegać ustawie ratyfikacyjnej. - Wszystkie nasze obawy się potwierdziły. Ale to jeszcze nie koniec - powiedział sekretarz generalny CGT Philippe Martinez w wywiadzie dla francuskiej stacji telewizyjnej LCI.
"To dopiero początek"
W czwartek manifestowało kilkadziesiąt tysięcy przeciwników reformy. Kolejna już manifestacja przeciwko reformie prawa pracy zgromadziła łącznie w Paryżu od 16 tysięcy - według policji - do 55 tysięcy ludzi według organizatorów.
To zdecydowanie mniej niż w zeszłym tygodniu, kiedy w stolicy policja naliczyła 24 tysiące demonstrantów (w porównaniu z 60 tysiącami według CGT)
Przywódca lewicowego ruchu politycznego Francja Nieujarzmiona Jean-Luc Melenchon, który uczestniczył w paryskim pochodzie, zapowiedział, że "to dopiero początek".
W najbliższą sobotę z jego inicjatywy z placu Bastylii w Paryżu wyruszy marsz przeciwko "zamachowi stanu" Macrona, który jego zdaniem chce zniszczyć kodeks pracy. Przez dekady kolejne prawicowe i lewicowe francuskie rządy próbowały zreformować prawo pracy, ale często pod naciskiem ulicznych protestów łagodziły wprowadzane zmiany.
Autor: kg / Źródło: PAP