Minister zdrowia Libanu Hamad Hassan poinformował, że w wyniku eksplozji, do jakiej doszło we wtorek w Bejrucie, zginęło - według danych z sobotniego wieczoru - co najmniej 135 osób. Media piszą o "apokaliptycznych zniszczeniach", jakie dotknęły stolicę Libanu. Gubernator Bejrutu poinformował, że do 300 tysięcy mieszkańców miasta zostało bez dachu nad głową.
To była najsilniejsza eksplozja, z jaką zetknęli się mieszkańcy miasta od lat, mimo że wielu z nich pamięta jeszcze wojnę domową w Libanie z lat 1975-1990 i konflikt z Izraelem, a także zdarzające się ataki bombowe w Bejrucie.
Szpitale w libańskiej stolicy są przepełnione. Sekretarz generalny Libańskiego Czerwonego Krzyża George Kettaneh powiedział w rozmowie telefonicznej z telewizją LBCI, że jego organizacja koordynuje wraz z ministerstwem zdrowia akcję przewożenia zwłok ze szpitali do miejskich kostnic, ponieważ te funkcjonujące w szpitalach są przepełnione. - To, z czym mamy do czynienia, jest katastrofą bez precedensu - przekazał.
Kettaneh wyraził opinię, że pod zwałami gruzów ze zniszczonych budynków mogą być kolejne ofiary śmiertelne. - Nasze ekipy kontynuują akcję ratunkową, przeszukując cały dotknięty skutkami wybuchu obszar - wyjaśnił. Dodał, że we wtorek doszło w sumie do dwóch wybuchów.
Gubernator Bejrutu: do 300 tysięcy mieszkańców miasta bez dachu nad głową
Gubernator Bejrutu Marwan Abbud poinformował w środę, że do 300 tysięcy mieszkańców Bejrutu zostało bez dachu nad głową na skutek zniszczeń. - Myślę, że od 250 tysięcy do 300 tysięcy ludzi zostało bez domów - powiedział Abbud, cytowany przez telewizję Al-Arabija.
Gubernator stolicy Libanu dodał, że wartość szkód spowodowanych przez eksplozję ocenia się na 3 do 5 miliardów dolarów (11-18,5 miliardów złotych). Inżynierowie i zespoły techniczne nie przeprowadzili jeszcze oficjalnej oceny szkód, ale - jak dodał Abbud - zniszczenia spowodowane przez wybuch w obszarze portu wydają się obejmować ponad połowę miasta.
Kontenery w porcie wyglądają jak zmiażdżone puszki po konserwach
"Miasto z trudem dochodzi do siebie po eksplozji" - podaje Associated Press. Korespondent tej agencji donosi, że znad składów w porcie wciąż unosi się dym. Zlokalizowane tam ogromne silosy zbożowe są uszkodzone. Wiele budynków w najbliższej okolicy zostało kompletnie zniszczonych, a na ulicach piętrzą się stosy gruzu i papierów z pobliskich biur. "Jest też wiele uszkodzonych samochodów, które blokują przejazd" - pisze agencja.
Korespondent AFP relacjonuje, że kontenery w porcie wyglądają jak zmiażdżone puszki po konserwach. Wojsko ewakuowało ludność z terenu dotkniętego wybuchem, który był tak silny, że słuchać go było na oddalonym około 200 kilometrów Cyprze. Według amerykańskich służb geologicznych wybuch wywołał wstrząsy porównywalne do trzęsienia ziemi o magnitudzie 3,3.
CZYTAJ TAKŻE: Co wiemy o eksplozji w Bejrucie? >>>
"To był widok jak w filmie grozy"
W Bejrucie ogłoszono stan klęski żywiołowej. "Apokalipsa" - takim nagłówkiem opatrzył doniesienia o katastrofie "L'Orient", francuskojęzyczny dziennik wychodzący w Libanie. Arabskojęzyczny "Al-Akbar" zamieścił na pierwszej stronie zdjęcie zrujnowanego portu z podpisem "Wielka zapaść". W komentarzach medialnych pojawiły się porównania do wybuchu bomby atomowej. Libańskie media przywołują w tym kontekście obraz pomarańczowego dymu w formie grzyba, jaki roztaczał się nad portem po wybuchu.
"To był widok jak w filmie grozy" - powiedział w rozmowie z korespondentem AP mieszkaniec Bejrutu Marwan Ramadan, który w chwili wybuchu znajdował się pół kilometra od składów portowych, a mimo to fala uderzeniowa powaliła go na kolana. Pożar, jaki rozszerzył się po wybuchu na sąsiednie budynki, doszczętnie zdewastował setki domów.
Eksplozja uszkodziła stojący w porcie okręt biorący udział w misji sił pokojowych ONZ. Wśród rannych są marynarze, którzy przebywali na jego pokładzie. Według lokalnych mediów wśród rannych są też pracownicy ambasady Niemiec w Libanie.
Jako przyczynę tragedii władze libańskie podały prace spawalnicze w składach, gdzie trzymano 2750 ton saletry amonowej (azotanu amonu) skonfiskowanej przez władze w 2014 roku.
Premier Hassan Diab ogłosił środę dniem żałoby narodowej. Obiecał przy tym, że kierownictwo składów odpowie za skrajną nieodpowiedzialność, jaką się wykazało, przechowując przez lata ogromne ilości saletry bez właściwego zabezpieczenia.
Do trudności ekonomicznych dołączyły się skutki katastrofy w Bejrucie
W komentarzach lokalnych mediów dominuje nastrój ogromnego zatroskania. Dziennikarze przypominają, że już przed wybuchem Liban znajdował się na skraju zapaści ekonomicznej, a krajem wstrząsały od miesięcy gwałtowne wybuchy niezadowolenia społecznego. Teraz do trudności ekonomicznych dołączyły się skutki katastrofy w Bejrucie.
Komentatorzy alarmują też, że zniszczenia w porcie, przez który przechodziło większość dostaw, stawiają pod znakiem zapytania aprowizację i zapewnienie odpowiedniej ilości leków oraz żywności w Bejrucie. Liban sprowadza rocznie około 80 procent tych towarów z zagranicy.
Zwraca się też uwagę na fakt, że elewatory zbożowe, które znajdują się w gestii libańskiego ministerstwa handlu, zostały uszkodzone, a całe przechowywane w nich zboże uległo skażeniu. Ocenia się, że 85 proc. całych libańskich zasobów zboża jest przechowywanych właśnie w Bejrucie. Korespondenci AP, którzy fotografowali cały obszar objęty skutkami katastrofy za pomocą dronów, twierdzą, że skutki zniszczenia elewatorów, niedawno zresztą oddanych do użytku, są bardzo poważne.
Międzynarodowa solidarność z Libanem
Libańska agencja prasowa NNA cytuje ministra gospodarki i handlu Raoula Nehmego, który zapewnił, kraj ma wystarczające zapasy zboża. Eksperci argumentują jednak, że minister miał na myśli doraźne zapotrzebowanie, a nie strategiczne zapasy.
Obawy budzi też bezpieczeństwo niewielkiego Libanu, który od 2011 roku, gdy zaczęła się wojna domowa w Syrii, przyjął ponad milion syryjskich uchodźców - zauważa Reuters.
Z całego świata do Bejrutu napływają słowa solidarności i propozycje wsparcia, które - jak podkreślają media w Libanie - zaoferował także Izrael.
Źródło: PAP