Kiedy doszło do zniszczenia tamy w brazylijskim stanie Minas Gerais, trwała akurat pora obiadowa. Wielu górników z miejscowej kopalni przebywało właśnie na stołówce, która została całkowicie zalana przez falę błota. To oni stanowią największą grupę wśród zaginionych. Lawina pochłonęła wiele istnień ludzkich, domów, samochodów. Nadzieja na odnalezienie żywych z każdą chwilą maleje.
- Tam znajdował się dom Adeli. A tu Nalizy, która sprzedawała trzcinę cukrową… też pochłonięty - wskazuje palcem Rosilene Aganetti. Przed nią rozpościera się morze błota. Jeszcze dwa dni temu znajdowały się tam drogi, domy, mieszkali ludzie.
"Kiedyś byli tu ludzie"
Dziś co najmniej 40 z nich nie żyje.
To najnowszy bilans ofiar śmiertelnych lawiny błotnej w stanie Minas Gerais na wschodzie Brazylii. Jej przyczyną było przerwanie tamy w kopalni rudy żelaza Corrego do Feijao.
Wciąż zaginionych jest ponad 300 osób. Ale szanse i nadzieje na odnalezienie żywych z każdą chwilą maleją.
- Kiedyś byli tu ludzie, domy. Jestem przytłoczona tą tragedią - wyznaje 57-letnia mieszkanka wioski Alberto Flores. - Kilku moich przyjaciół jest wśród zaginionych - dodaje, powstrzymując łzy.
Nad rzeką gęstego, ciemnobrązowego błota unosi się śmigłowiec. Ratownicy wypatrują szczęśliwców, którym udało się ujść z życiem. Czasu jest coraz mniej.
"Mieszkałam tuż pod tamą"
Do tragedii doszło w piątek w wyniku pęknięcia tamy, za którą znajdowały się płynne odpady z kopalni rudy żelaza. Trwała akurat pora obiadowa.
Betonowa ściana, za którą żyło 39 tysięcy mieszkańców gminy Brumadinho została doszczętnie zniszczona. Ogromna ilość szlamu i błota rozlały się po okolicy, zbierając śmiertelne żniwo.
- Mieszkałam tuż pod tamą. Tam wychowałam swoje córki - wspomina kobieta, której mąż przez wiele lat pracował dla koncernu Vale, właściciela kopalni.
"Które miasto będzie kolejne?"
Tej tragedii nikt się nie spodziewał. Chwile przed nią życie toczyło się normalnym rytmem. Mąż Sueli de Oliveiry Costy jak co dzień udał się do kopalni, gdzie pracował. Gdy fala błota zalała okolicę, jego żona natychmiast pobiegła go szukać.
Przed wejściem do kopalni zatrzymała ją ochrona. Do środka wpuszczano tylko personel ratunkowy.
- Jestem taka zdesperowana - płakała kobieta. - Jak mogę być spokojna, kiedy on może już nie żyć - lamentowała kłócąc się z jednym ze strażników, który prosił ją o zachowanie spokoju.
Trzy lata temu w stanie Minas Gerais doszło do podobnego wypadku. Wskutek przerwania tamy w kopalni w miejscowości Mariana, około 120 km od Brumadinho, zginęło 19 osób. Była to dotychczas najgorsza katastrofa ekologiczna w historii Brazylii. Wielu z wówczas poszkodowanych do dziś nie dostało odszkodowania. Współwłaścicielem kopalni również była firma Vale.
Teraz Sueli oskarża korporację o zniszczenie Brumadinho. - Nikt nic nie robi. Które miasto będzie kolejne? - pyta rozgoryczona kobieta.
William Guilherme Silva, 21-letni pracownik kolei nie mógł zlokalizować kilku osób, które znał, z niektórymi był bardzo blisko - to jego przyjaciele z dzieciństwa.
On także obwinia Vale.
Na razie nie wiadomo, co spowodowało przerwanie tamy.
W niedzielę koncern Vale ogłosił alert w związku z możliwością przerwania kolejnej tamy w kopalni rudy żelaza Corrego de Feijao w Brumadinho.
W komunikacie wydanym przez Vale podano, że "wykryto wzrost poziomu wody w zaporze VI", która stanowi część kopalni. O świcie ogłoszono pilną ewakuację strefy i nakazano mieszkańcom Brumadinho udanie się na wyżej położone tereny.
Autor: momo / Źródło: digitaljournal, PAP