Bez włoskich dziennikarzy obywatele nie dowiedzieliby się, że do domów opieki byli wywożeni pacjenci, którzy nie mieścili się w szpitalach. Nie wiedzieliby, jak wygląda zakażenie koronawirusem i jak wyglądają płuca osoby chorej. Nie poznaliby z bliska poświęcenia i desperacji lekarzy. Dziennikarka "Polska i świat" Maria Mikołajewska w swoim vlogu pokazuje, że włoscy reporterzy stoją obok lekarzy na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem i podobnie jak medycy, ryzykują zdrowiem.
Włoskie media cechuje charakterystyczny język i forma. Bogactwo językowe tamtejszych artykułów i dodawanie do relacji opisów pełnych emocji i uczuć w pełni oddaje narodowy temperament. W tym roku - przez pandemię koronawirusa - praca włoskich dziennikarzy gwałtownie się zmieniła. Tematy, które muszą relacjonować, dotyczą także ich samych, ich rodziny i przyjaciół.
- To wszystko podniszczyło nam psychikę. Jesteśmy bardzo zmęczeni – mówi dziennikarka jednego z największych włoskich dzienników "La Stampa" Lidia Catalano w rozmowie z reporterką programu "Polska i świat". Catalano zazwyczaj pisze o zdrowiu, dlatego była na każdym briefingu prezydenta Piemontu, kiedy ogłaszał najnowsze informacje o koronawirusie. Kiedy Alberto Cirio ogłosił, że jest zakażony koronawirusem, przeżyła moment strachu.
Lidia Catalano została poddana dwutygodniowej kwarantannie, w której codziennie bała się, że zdążyła zakazić partnera i całą redakcję. Nie przeprowadzono jej testu na obecność koronawirusa. – I już mnie nie zbadają. Na szczęście nie mam objawów, ale nawet ci z objawami, którzy źle się czują, nie są badani – zwraca uwagę dziennikarka "La Stampa".
"Lekarze zwlekali z przyjęciem go do szpitala, a gdy tam pojechał, było za późno"
Dziennikarka "Huffington Post Italia" Luciana Matarese wyznała w rozmowie z autorką wideobloga "VITAlia Mikołajewskiej", że ten tydzień jest dla niej bardzo trudny. – Zmarł jeden z moich informatorów. Osoba, która przez lata współpracy stała mi się w jakiś sposób bliska. Mieszkał na południu w jednej z czerwonych stref – mówi. – Ostatnio słyszałam się z nim kilka tygodni temu. Pomógł mi zdobyć informacje. Potem dowiedziałam się, że jest w szpitalu. Następna była informacja o śmierci. Jest ciężko, ale tym bardziej czuję, że muszę informować – dodaje.
Osobistą tragedię przeżył też Sacha Biazzo, szef zespołu reporterów śledczych włoskiego portalu Fanpage. – Zawsze komentował, że mieszkając w Mediolanie, do każdego reportażu musi gdzieś wyjeżdżać, bo w Lombardii nic się nie dzieje – mówi Maria Mikołajewska. Teraz, kiedy jego reporterzy znaleźli się w centrum wydarzeń, tak samo jak lekarze wyprowadzili się z domów i poddali się samoizolacji, żeby dokumentować pandemię COVID-19 we Włoszech. Kilka dni temu odbyła się premiera ich filmu dokumentalnego.
- Wśród nas było wielu zakażonych. Kolega, który relacjonował z czerwonej strefy w Codogno zakaził się. Miał wszystkie objawy, ale nikt go nie zbadał. Przez dwa tygodnie był w domu. Operator kamery, który pracował z nami w Lombardii zmarł. Osobiście przeżyłem śmierć lokalnego społecznika z mojego rodzinnego miasta na południu Włoch – mówi Sacha Biazzo. – Lekarze zwlekali z przyjęciem go do szpitala, a gdy tam pojechał, było za późno – dodaje.
"Tragedia dziesiątek tysięcy ofiar zmienia system wartości"
Dziennikarze, którzy relacjonowali z pierwszej linii frontu, którzy informowali o mafii i tropili kryminalistów, mówią Marii Mikołajewskiej, że teraz w pewnym sensie boją się nawet bardziej, bo ich praca nie naraża tylko ich, ale też ich rodziny i bliskich. W ostatnim raporcie Reporterów Bez Granic – organizacji zajmującej się badaniem wolności prasy – napisano, że "wchodzimy w dekadę, która dla dziennikarstwa będzie decydująca w odniesieniu do kryzysów, które wpłyną na jego przyszłość". Według organizacji pandemia COVID-19 ujawniła zagrożenia braku dostępu do rzetelnych informacji.
- Kiedy koronawirus pojawił się we Włoszech, byliśmy w trakcie realizacji kilku reportaży śledczych. Niektóre z nich były gotowe do emisji, ale zdaliśmy sobie sprawę, że wobec kryzysu związanego z pandemią, trzeba chwilowo porzucić wszystko: korupcja polityków, która wcześniej mogła interesować 80 procent społeczeństwa, w tej chwili odchodzi na dalszy plan – mówi Sacha Biazzo. – Tragedia dziesiątek tysięcy ofiar zmienia system wartości i my jako dziennikarze śledczy musieliśmy się dostosować. Musieliśmy znaleźć dla siebie miejsce w takim świecie, pracować tam, gdzie jesteśmy potrzebni – dodaje.
Bez włoskich dziennikarzy obywatele nie dowiedzieliby się, że w pewnym momencie do szpitali nie byli przyjmowani najstarsi seniorzy; że do domów opieki byli wywożeni pacjenci, którzy nie mieścili się w szpitalach. Nie wiedzieliby, jak wygląda zakażenie koronawirusem i jak wygląda zapalenie płuc, które ono powoduje. Nie poznaliby z bliska poświęcenia i desperacji lekarzy – i być może cała strategia i prośba o zachowanie izolacji skończyłaby się fiaskiem - podsumowuje reporterka w swoim wideoblogu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: instagram/paolomiranda