W Czechach przybyło ponad 11,5 tysiąca nowych przypadków infekcji koronawirusem, co w porównaniu do poprzedniego dnia i ubiegłej soboty stanowi spadek w statystykach zakażeń. Portugalia w związku z nasilającą się epidemią wprowadza stan wyjątkowy. We Francji w ciągu jednego dnia stwierdzono ponad 60 tysięcy zakażeń. Liczba zgonów spowodowanych COVID-19 w Hiszpanii już drugą dobę przekracza poziom 340 osób. Z kolei w Szwecji i Danii odnotowano najwyższe dobowe przyrosty zakażeń. Jak Europa walczy z pandemią COVID-19?
Od piątku w Czechach przybyło 11 549 nowych przypadków zakażenia koronawirusem - podało w sobotę tamtejsze ministerstwo zdrowia. W porównaniu do poprzedniego dnia stanowi to spadek o 1700 przypadków. Natomiast w porównaniu do danych z poprzedniej soboty - o 2000.
Od początku epidemii w Czech wykryto ponad 400 tysięcy zakażeń. 230 tysięcy osób z tej grupy to ozdrowieńcy. Według szacunków resortu zdrowia liczba aktywnych zakażeń wynosi obecnie 169 367. Większość infekcji ma postać bezobjawową.
Według ostatnich danych w szpitalach przebywa 8276 osób, z czego stan 1180 pacjentów jest określany jako ciężki. Liczba hospitalizowanych stale rośnie od października. Według krajowego koordynatora ds. intensywnej opieki medycznej Vladimira Czernego system opieki szpitalnej jest przeciążony, ale wciąż zdolny do przyjmowania nowych chorych. Obłożenie szpitali jest zróżnicowane w zależności od regionu.
W ciągu ostatniej doby zmarło 110 osób, a w całym kończącym się tygodniu w Czechach odnotowano 913 zgonów, z czego 239 we wtorek odnotowano największy bilans. Od 19 października dobowa liczba ofiar śmiertelnych przekracza co dzień sto przypadków. Łącznie od wybuchu epidemii zmarło 4526 osób.
W kończącym się tygodniu laboratoria przeprowadziły ponad 42 tys. testów. Odsetek rezultatów pozytywnych wciąż jest wysoki i nadal przekracza 30 procent. W piątek podano, że 31,24 proc. testów potwierdziło zakażenie koronawirusem u badanych osób; w czwartek odsetek ten wynosił 34,59 proc. - co było najwyższą wartością od początku epidemii.
W chwili obecnej, trudnej dla nas wszystkich, musimy być zjednoczeni
Władze Portugalii w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa wprowadziły stan wyjątkowy w kraju. Ogłosił to prezydent Marcelo Rebelo de Sousa.
- Ogłaszany stan wyjątkowy nie jest tak surowy jak poprzedni (…) i służy jedynie prewencji - powiedział prezydent, zastrzegając, że przedłużenie nowych restrykcji będzie musiał ponownie zaakceptować parlament pod koniec listopada. Wyjaśnił, że na podstawie przepisów o stanie zagrożenia rząd będzie mógł skierować do walki z pandemią służby mundurowe, ograniczać godziny funkcjonowania placówek handlu i usług, a także zakazać przemieszczania się obywateli w określonych porach dnia i w najbardziej doświadczonych przez COVID-19 powiatach.
- W chwili obecnej, trudnej dla nas wszystkich, musimy być zjednoczeni - powiedział Rebelo de Sousa, apelując do obywateli o przestrzeganie nowych restrykcji w celu powstrzymania nasilających się przypadków infekcji. Podczas ostatniej doby w 10-milionowej Portugalii zanotowano 5550 zakażeń koronawirusem oraz 52 zgony.
"Francja jest krajem z największą liczbą zakażonych w Europie"
We Francji w piątek odnotowano 60 486 nowych przypadków koronawirusa - poinformowało ministerstwo zdrowia tego kraju. Resort powiadomił także o ponad 800 zgonach w związku z COVID-19. 405 ofiar śmiertelnych stwierdzono w szpitalach w ciągu ostatniej doby, a pozostałe 430 zgonów - w domach spokojnej starości, licząc od wtorku. - Francja jest krajem z największą liczbą zakażonych w Europie - przyznał dyrektor generalny we francuskim resorcie zdrowia Jerome Salomon. Według francuskich władz druga fala koronawirusa, która przetacza się przez Francję, będzie bardziej dotkliwa niż pierwsza, z wiosny, jeśli pozwoli się jej dalej rozprzestrzeniać w obecnym tempie.
Od 30 października wprowadzono w całej Francji lockdown, nazwany kwarantanną narodową. Wszyscy obywatele mają się do 1 grudnia izolować i pozostawać w domu. Wychodzić z niego można jedynie w celach zawodowych, udając się do lekarza i apteki, w celu zrobienia zakupów, z ważnych powodów rodzinnych lub mocy nakazów sądowych i administracyjnych. Wprowadzono nakaz noszenia ze sobą certyfikatu usprawiedliwiającego wyjście z domu, zawierającego szczegółowe dane osobowe, określony cel wyjścia i godzinę.
Szkoły, żłobki i przedszkola pozostają otwarte, ale wdrożone zostały bardziej surowe wytyczne sanitarne; uczniowie powyżej 6. roku życia mają obowiązek noszenia masek. Uniwersytety zostały zamknięte. Mogą odbywać się na nich jedynie zajęcia praktyczne, których nie można zorganizować w sposób zdalny.
Madryt nie chce zamykać hoteli i placówek gastronomicznych
Liczba zgonów spowodowanych COVID-19 w Hiszpanii już drugą dobę przekracza poziom 340 - ogłosił w sobotę resort zdrowia w Madrycie. Jak poinformował główny epidemiolog kraju Fernando Simon, między czwartkiem a piątkiem liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa wzrosła o 347 do 38,8 tys.
W tym czasie utrzymywała się też zbliżona do poprzedniej doby liczba zakażeń - w całym kraju potwierdzono 22,5 tys. nowych infekcji. Do piątkowego wieczora najwięcej przypadków zakażenia zanotowano we wspólnotach autonomicznych Madrytu, Katalonii, Andaluzji, Kastylii i Leonu oraz w Kraju Basków. W sumie w całym kraju potwierdzono 1,32 mln przypadków koronawirusa.
Pod względem liczby zakażeń na 100 tys. mieszkańców w Hiszpanii przewodzą położone na północnym wschodzie wspólnoty autonomiczne Nawarry i Aragonii, z ponad 1000 infekcji. Równie wysoką liczbę zachorowań notuje też Melilla, hiszpańska enklawa w Afryce Północnej. Jej władze zwróciły się w piątek do rządu Pedra Sancheza z prośbą o skierowanie tam okrętu wojennego przystosowanego do leczenia zakażonych pacjentów. Jednostka ta wsparła już służbę zdrowia Melilli podczas tegorocznej wiosny.
Tymczasem w piątek wieczorem władze wspólnoty autonomicznej Madrytu zapowiedziały, że choć w dalszym ciągu liczba zgonów i zakażeń jest wysoka, to regionalny rząd planuje walczyć z epidemią w ramach izolowania kordonem sanitarnym poszczególnych rejonów stołecznej aglomeracji. Wykluczyły też zamiar zamykania hoteli i placówek gastronomicznych.
Włochy spodziewają się "niełatwych miesięcy"
Włoski minister zdrowia Roberto Speranza ostrzegł w piątek, że bez znacznego ograniczenia przemieszczania się i zdecydowanej zmiany trybu życia koegzystencja z koronawirusem w oczekiwaniu na szczepionkę może zakończyć się "spektakularną porażką". W wystąpieniu w Izbie Deputowanych szef resortu zdrowia podkreślił, że w Europie zmarły ponad 294 tysiące osób zakażonych koronawirusem. Jak zaznaczył, potwierdzono prawie 12 milionów przypadków infekcji. "Zakaziła się co 37. osoba, te dane robią wrażenie" - oznajmił Speranza.
Przypomniał, że rząd w Rzymie zawsze brał pod uwagę ryzyko związane z drugą falą pandemii i między innymi dlatego już w lipcu poprosił parlament o zgodę na przedłużenie stanu wyjątkowego, wprowadzonego w styczniu na pół roku. Minister zdrowia zaznaczył, że "jeśli nie przełamiemy krzywej zakażeń, personel medyczny nie wytrzyma fali uderzeniowej".
- Czekają nas niełatwe miesiące, ale mamy siłę, by ponownie zmniejszyć krzywą zakażeń - dodał. W związku z polemiką na temat wprowadzanych restrykcji Speranza mówił deputowanym, że pandemia "nie może być przedmiotem sporu politycznego". - Wirus nie daje nam czasu. Jeśli nie będziemy go zwalczać w odpowiedni sposób, rozprzestrzeni się - oświadczył szef resortu zdrowia. - Nie podsycajmy polemiki, jest zbędna i straszliwie szkodliwa, trzymajmy kwestie naukowe z dala od batalii politycznych - apelował.
W piątek zanotowano we Włoszech 446 zgonów na COVID-19 i ponad 37 tysięcy nowych zakażeń.
Rośnie ryzyko, że lekarze będą decydować o życiu i śmierci
Politycy w Niemczech zdecydowali o wprowadzeniu nowych obostrzeń w walce z koronawirusem. Kanclerz Angela Merkel tłumaczyła tę decyzję m.in. obawami, że miejsc z respiratorami na oddziałach intensywnej terapii może zabraknąć. Minister zdrowia Jens Spahn ostrzega, że "liczba osób, które muszą być wentylowane, szybko rośnie, za szybko". W poniedziałek (2 listopada) 2243 pacjentów z COVID-19 przebywało w Niemczech na oddziałach intensywnej terapii. W czwartek (5 listopada) było ich już 2653.
Wirusolog Christian Drosten wyjaśnia, co by się stało, gdyby wirus nadal rozprzestrzeniał się z obecną prędkością. - Jeśli wszystkie miejsca intensywnej terapii w kraju będą zajęte, co może wkrótce nastąpić, znajdziemy się w sytuacji triaż - powiedział.
Triaż (z francuskiego) oznacza: sortowanie, wybieranie, segregację. Drosten wyjaśnia bardzo konkretnie, co takie sytuacje oznaczają dla lekarzy: "Mamy pacjenta z COVID-19 na oddziale intensywnej terapii, jest stary, przebywa tam od tygodnia i ma szansę przeżyć około 30 do 50 procent. Potem przychodzi pacjent, który ma 35 lat i ma troje małych dzieci, z tą samą chorobą, z ciężkim przebiegiem. A jeśli nie podłączysz go teraz do respiratora, pojutrze będzie martwy - i jako lekarz intensywnej terapii wiesz o tym. Co robisz? Musisz zabrać starszego pacjenta spod respiratora. To właśnie oznacza sytuację triaż" - wyjaśnił tygodnik "Der Spiegel".
Lekarze nie chcą dokonywać takich wyborów. W czasie pandemii coraz częstsze są głosy, że Bundestag powinien zająć się sprawą. Zieloni chcieliby, aby kwestia ta została poddana politycznej debacie. W środę (4 listopada) złożyli wniosek do komisji prawnej Bundestagu, domagając się przynajmniej zajęcia się tą sprawą przez parlament. Komisje prawne i zdrowotne powinny omówić tę kwestię z ekspertami - informuje "Spiegel".
Sytuacja epidemiologiczna w Niemczech jest coraz trudniejsza nie tylko w szpitalach. W tym tygodniu Instytut im. Roberta Kocha (RKI) nieoczekiwanie zalecił nową strategię testową dla kraju: laboratoria osiągnęły szczyt mocy przerobowych, w testowaniu koronawirusa trzeba więc skupić się tylko na konkretnych grupach ryzyka.
Jeszcze w ubiegłym tygodniu prezydent Niemiec Walter Steinmeier w liście do prezydenta Dudy proponował Polsce niemiecką pomoc w walce z koronawirusem. W ciągu ostatniej doby w Niemczech zdiagnozowano 21 506 nowych zakażeń koronawirusem i stwierdzono 166 zgonów zainfekowanych osób - podał w piątek berliński Instytut im. Roberta Kocha. To pierwszy raz od początku epidemii, kiedy liczba nowych przypadków koronawirusa przekroczyła 20 tys.
W Szwecji i Danii najwyższe dobowe przyrosty zakażeń
W Danii w ciągu ostatniej doby o pięć, do 738, wzrosła liczba zgonów na COVID-19. Na oddziałach intensywnej terapii przebywa 23 pacjentów, ale systematycznie rośnie przede wszystkim liczba osób hospitalizowanych na innych oddziałach. W piątek było ich 191, o dziewięciu więcej niż dzień wcześniej. Łączna liczba zakażeń wykrytych w Danii od wybuchu pandemii wynosi 53 180.
W ostatnich dniach wprowadzono szereg obostrzeń, m.in. limit zgromadzeń do 10 osób, a także zakazano sprzedaży alkoholu po godz. 22. W komunikacji miejskiej, a także w innych miejscach, gdzie trudno zachować odstęp, należy zasłaniać usta oraz nos. Szczególna sytuacja panuje w Północnej Jutlandii, która decyzją rządu zostanie odcięta, aby przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się zmutowanego koronawirusa, jaki wykryto na licznych na tym obszarze fermach norek.
Przedstawicielka duńskiej agencji kontroli chorób zakaźnych (SSI) Tyra Grove Krause uważa, że decyzja o wybiciu 15 mln norek jest konieczna z powodu ryzyka, jakim jest nieskuteczność przyszłej szczepionki przeciwko COVID-19. - Warto podjąć takie działania prewencyjne - przekonywała. Z decyzji o konieczności uśmiercenia zwierząt futerkowych nie są zadowoleni ich hodowcy, którzy uzyskali wsparcie polityków centroprawicowej opozycji. Obawiają się oni, że odszkodowania od państwa będą zbyt małe, a likwidacja hodowli odbije się na duńskim eksporcie.
W piątek na konferencji prasowej zorganizowanej w Kopenhadze przez duński MSZ poinformowano, że dotychczas zmutowanym koronawirusem pochodzącym od norek zakaziło się 214 osób. W 12 przypadkach chodzi o transmisję wirusa (wariant 5) uważanego przez służby epidemiologiczne za szczególnie niebezpieczny.
W ciągu ostatniej doby w Szwecji potwierdzono 20 zgonów wśród osób zakażonych koronawirusem, łączna liczba ofiar śmiertelnych to 6022. Oznacza to, że ponownie zaczyna przybywać zgonów spowodowanych COVID-19. W szybkim tempie rośnie również liczba pacjentów na oddziałach intensywnej terapii. W piątek leczono na nich 92 chorych na COVID-19, o 34 więcej niż przed tygodniem. Ogółem w kraju wykryto dotąd 146 461 zakażeń.
Szwedzka minister ds. socjalnych Lena Hallengren uważa, że mimo pogarszającej się sytuacji epidemicznej w Szwecji nie ma konieczności podejmowania radykalnych działań. - W mojej ocenie już teraz w dużej mierze nasze społeczeństwo jest zamknięte - oceniła w rozmowie z telewizją SVT, odnosząc się do tego, że Szwedzi stosują się do zaleceń o unikaniu kontaktów.
Źródło: PAP