Pytania o "syryjskich bojowników" w Górskim Karabachu

Źródło:
PAP
Artyleryjski atak na pozycje wojsk Armenii
Artyleryjski atak na pozycje wojsk Armenii Ministerstwo obrony Azerbejdżanu
wideo 2/2
Artyleryjski atak na pozycje wojsk Armenii Ministerstwo obrony Azerbejdżanu

Na cztery dni przed wybuchem walk w Górskim Karabachu miało przybyć tam kilkuset najemników z kontrolowanych przez Turcję terytoriów Syrii. Mieli oni zasilić oddziały Azerbejdżanu - informuje BBC, powołując się na jednego z bojowników. BBC zaznacza jednocześnie, że weryfikacja tych doniesień jest niemożliwa. Temat "nielegalnego przerzutu bojowników" porusza też Rosja.

Syryjczyk Abdullah (imię zmieniono na jego prośbę) powiedział arabskiej redakcji BBC, że zwerbowano kilkuset mieszkańców syryjskich terytoriów, kontrolowanych przez Turcję i siły walczące z prezydentem Syrii Baszarem el-Asadem. To mężczyźni w wieku 17-30 lat. W poprzednią środę - na cztery dni przed wybuchem walk - mieli zostać przetransportowani samolotami do Azerbejdżanu i rozmieszczeni w pobliżu tak zwanej linii rozgraniczenia.

Jak dodał rozmówca BBC, w poprzednim tygodniu dowódca jednej z dywizji Syryjskiej Armii Narodowej zaproponował bojownikom wyjazd do Azerbejdżanu, gdzie mieliby ochraniać posterunki wojskowe na granicy za wynagrodzenie do 2 tysięcy dolarów miesięcznie. - Nie wiedziałem, że będziemy musieli walczyć - oświadczył rozmówca BBC.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Najemnicy na linii frontu?

27 września mężczyzn miano przewieźć na linię frontu, gdzie znaleźli się pod ostrzałem i ponieśli straty - czterech Syryjczyków zginęło. Abdullah poinformował, że na terytorium bazy, w której ich rozlokowano, widział ciała 10 innych najemników z Syrii i około 70 rannych. Według rozmówcy BBC większość przewiezionych do Azerbejdżanu to osoby niezaprawione w walce, niewyszkoleni cywile. Już po pierwszych bojach chcieli wracać do domu, jednak nie pozwalają im na to nadzorcy, grożąc więzieniem - relacjonował. Źródło tureckiej redakcji BBC w Syryjskiej Armii Narodowej przekazało, że do wyjazdu do Azerbejdżanu zgłosiło się około 1000 ochotników.

Wspierana przez Turcję Syryjska Armia Narodowa, Ankara oraz Baku odrzucają oskarżenia o przerzucenie najemników do Górskiego Karabachu, nazywając je "armeńską propagandą".

Rosja interweniuje w sprawie najemników

W środę do doniesień na temat syryjskich bojowników w Górskim Karabachu odniosło się MSZ Rosji, kraju sprzyjającego skonfliktowanej z Azerbejdżanem Armenii. "Według napływających do nas informacji, do strefy Górskiego Karabachu prowadzony jest nielegalny przerzut bojowników i formacji zbrojnych, w szczególności z Syrii i Libii. Mają oni brać bezpośrednio udział w działaniach wojennych, co prowadzi nie tylko do jeszcze większej eskalacji napięcia w strefie konfliktu, ale też stwarza długoterminowe zagrożenia dla bezpieczeństwa wszystkich krajów region" - oświadczyło rosyjskie MSZ, cytowane przez agencję TASS.

Resort wezwał obie strony działań wojennych do "podjęcia skutecznych kroków, które zapobiegną wykorzystywaniu zagranicznych terrorystów i najemników w konflikcie i doprowadzą do ich natychmiastowego wycofania z regionu".

Wcześniej w środę prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew podziękował prezydentowi Turcji Recepowi Tayyipowi Erdoganowi za wsparcie w konflikcie. Dodał, że swoje poparcie dla Baku wyraziły także Pakistan i Afganistan, ale jego kraj na razie nie potrzebuje pomocy z zewnątrz.

Ankara: udzielimy pomocy, jeżeli Azerbejdżan się o taką zwróci

Armenia oficjalnie podtrzymała swoje stanowisko, zgodnie z którym tureccy wojskowi są zaangażowani w walki w spornym regionie i wykorzystują tam myśliwce F-16 oraz drony. MSZ w Erywaniu w środę zażądało "natychmiastowego wycofania tureckich sił zbrojnych, w tym sił powietrznych, ze strefy konfliktu".

W odpowiedzi minister spraw zagranicznych Turcji Mevlut Cavusoglu oświadczył, że jeśli Azerbejdżan zwróci się o pomoc, Ankara jej udzieli. - Przekazaliśmy rządowi w Baku, że jeśli Azerbejdżan chce rozwiązać ten problem sam, będziemy go wspierać. Natomiast jeśli zwróci się o pomoc, zrobimy to, co konieczne. Widzimy, że obecnie Azerbejdżan radzi sobie wystarczająco dobrze - powiedział Cavusoglu agencji informacyjnej Anadolu.

Autorka/Autor:ft\mtom

Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: