|

O co chodzi z dziadurzeniem? "Jestem babcią tylko dla mojego wnuka!"

Seniorzy świetnie się orientują, gdy ktoś zwraca się do nich protekcjonalnie. I nie lubią takich sytuacji
Seniorzy świetnie się orientują, gdy ktoś zwraca się do nich protekcjonalnie. I nie lubią takich sytuacji
Źródło: Shutterstock
"Dziadek", "kaszelek", "kupka". Albo takie pytanie: "Czy boli nas dziś kolanko?". Mówienie bezosobowo lub w liczbie mnogiej, natrętne zdrobnienia, podwyższony ton, a do tego kpiący uśmiech - to językowy przepis na poniżenie seniora. W Polsce taki rodzaj komunikacji nazywamy dziadurzeniem. Tymczasem eksperci apelują: Mówmy do osób starszych tak, jak chcielibyśmy, żeby do nas mówiono: z szacunkiem, jak do dorosłych.Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Dziadurzenie to polski odpowiednik angielskiego słowa "elderspeak". W języku naukowym funkcjonuje określenie "gerontomowa". W obu przypadkach chodzi o to samo - jak bardzo źle mówimy do starszych osób.
  • Wstrząsającym przejawem dziadurzenia jest dla mnie sposób, w jaki z pacjentami komunikuje się część personelu medycznego - mówi prof. dr hab. Ewa Kołodziejek z Instytutu Językoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiego, wiceprzewodnicząca Rady Języka Polskiego.
  • Tekst jest częścią naszego cyklu o seniorach z okazji przypadającego 1 października Międzynarodowego Dnia Osób Starszych. Pisaliśmy już o niełatwej opiece nad osobami z chorobami neurodegeneracyjnymi oraz o tym, czy i jak w opiece nad osobami starszymi pomoże nam w najbliższym czasie AI.

W przychodni, w gronie rodziny, wśród znajomych - okoliczności są różne. Intencje często dobre - okazanie ciepła, czułości. Tyle że efekt nieraz jest odwrotny. Bo dziadurzenie może prowadzić do obniżenia u seniora poczucia własnej wartości, a nawet ograniczenia kontaktów społecznych. Poza tym z badań wynika jasno - najstarszą część społeczeństwa dziadurzenie po prostu złości.

Nie ma potrzeby krzyczeć do babci

Czytaj także: