Liczba chorych na rzadką, ale wysoce śmiertelną chorobę wywoływaną przez paciorkowce z grupy A rośnie w Japonii w alarmującym tempie - ostrzegają eksperci. Tylko w styczniu i w lutym potwierdzono 378 przypadków, znacznie więcej niż w poprzednich latach. Rząd zaapelował do obywateli o zachowanie środków ostrożności.
Rzadki, ale niebezpieczny paciorkowcowy zespół wstrząsu toksycznego (ang. streptococcal toxic shock syndrome - STSS) rozprzestrzenia się w Japonii w niespotykanym tempie. Po raz pierwszy w kraju wykryto go w 1992 roku. Od tego czasu notowano po około 100-200 przypadków rocznie. W 2023 liczba ta wyniosła rekordowe 941. Zdaniem ekspertów 2024 rok może być pod tym względem jeszcze gorszy. Tylko w styczniu i w lutym potwierdzono 378 przypadków choroby.
STSS - objawy i przebieg choroby
STSS wywoływany jest przez paciorkowce beta-hemolizujące z grupy A. Przebieg jest gwałtowny. Zwykle rozpoczyna się gorączką, bólami mięśni i obrzękiem. Bardzo szybko u pacjentów dochodzi jednak do rozwoju niewydolności wielu narządów, a tym samym do wystąpienia stanu zagrożenia życia. U niektórych choroba prowadzi do martwicy tkanki łącznej pokrywającej mięśnie, z uwagi na co nazywana jest niekiedy "mięsożerną". W około 30 procentach przypadków kończy się śmiertelnie.
Rośnie liczba przypadków STSS w Japonii
Bakterie odpowiadające za rozwój STSS przenoszone są drogą kropelkową oraz poprzez dotyk. Z uwagi na to minister zdrowia Japonii Keizo Takemi zaapelował na początku roku do obywateli o zachowanie środków ostrożności i przestrzeganie zasad higieny. - Chcemy, by ludzie podejmowali kroki zapobiegawcze, takie jak utrzymywanie dłoni w czystości oraz przestrzeganie zasad kultury podczas kaszlu - stwierdził, cytowany przez "The Japan Times", polityk.
Eksperci o możliwych przyczynach
Władze nie zidentyfikowały jeszcze oficjalnych przyczyn wzrostu przypadków STSS. Zdaniem ministra Keizo Takemiego może być on jednak powiązany z wejściem kraju w postpandemiczny etap. Za jego początek przyjąć można maj 2023 roku. Wtedy to japoński rząd zadecydował o zmianie klasyfikacji COVID-19, zrównując jego status z grypą, a nie jak wcześniej z gruźlicą czy wirusem SARS. Zmianie tej towarzyszyło zniesienie stosowanych wcześniej środków bezpieczeństwa, takich jak np. nakaz powstrzymywania się od pracy przez osoby zakażone.
ZOBACZ TEŻ: Przyjął 217 dawek szczepionki przeciwko COVID-19. "Nie zgłosił żadnych skutków ubocznych"
Podobnego zdania jest Ken Kikuchi, profesor chorób zakaźnych na prywatnym uniwersytecie medycznym w Tokio. Rozmawiając z brytyjskim "Guardianem" stwierdził on, że ubiegłoroczna decyzja władz zaowocowała zmniejszeniem skłonności Japończyków do zasłaniania ust i nosa w miejscach publicznych czy częstej dezynfekcji i mycia rąk, co sprzyja rozprzestrzenianiu się bakterii wywołujących STSS. Dodatkowo, jak przekonuje naukowiec, "przejście COVID-19 może zmienić podatność na niektóre mikroorganizmy". - Musimy wyjaśnić cykl infekcji ciężkich inwazyjnych chorób paciorkowcowych i natychmiast je opanować - zaapelował Ken Kikuchi, podkreślając swoje "głębokie zaniepokojenie" rosnącą liczbą przypadków STSS.
STSS w Polsce - ile przypadków rocznie
Wzrost przypadków STSS obserwowany jest też w Polsce. W ubiegłym roku odnotowano ich 100. Rok wcześniej liczba ta wynosiła 19, dwa lata temu dziewięć, przed trzema laty siedem. Przed pandemią COVID-19 oscylowała ona wokół 20.
Źródło: The Japan Times, The Guardian, TVN24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kateryna Kon/Shutterstock