Palestyńskie ugrupowanie terrorystyczne Hamas przez ostatnie dwa lata skutecznie wprowadzało Izrael w błąd, przekonując, że nie chce wojny. Jednocześnie starannie przygotowywało się do ataku - podała agencja Reutera, powołując się na rozmówców reprezentujących obie strony konfliktu. - Hamas prawdopodobnie chciał zmienić reguły gry na swoją korzyść. Operacja militarna przemieniła się w rzeź, gigantyczny atak terrorystyczny i teraz Izraelczycy nie będą skłonni do rozmów - ocenił w rozmowie z TVN24 ekspert do spraw Bliskiego Wschodu Jarosław Kociszewski.
Przebieg sobotniego uderzenia Hamasu na Izrael dowodzi, że była to bardzo dobrze zaplanowana operacja, którą podzielono na cztery etapy - oceniła agencja Reutera.
W pierwszej fazie Hamas wystrzelił na cele w Izraelu około trzech tysięcy pocisków rakietowych i jednocześnie przerzucił część swoich bojowników przez granicę, wykorzystując w tym celu paralotnie. Gdy terroryści z Hamasu wylądowali po stronie izraelskiej i zabezpieczyli tam teren, doszło do zniszczenia umocnień granicznych i wtargnięcia kolejnej grupy napastników do Izraela. Następnie skutecznie zakłócono łączność izraelskiej armii, opóźniając w ten sposób reakcję przeciwnika, a potem wzięto zakładników i uprowadzono ich do Strefy Gazy - przekazał Reuters, powołując się na źródła bliskie dowództwu Hamasu.
ZOBACZ TEŻ: Hamas zaatakował Izrael z morza, lądu i powietrza. Walki w miastach, setki rannych i zabici
Ten konflikt to największa porażka Izraela od czasu wojny z koalicją Egiptu i Syrii w 1973 roku, znanej jako wojna Jom Kipur. Władze w Tel Awiwie były przekonane, że Palestyńczykom zależy na wsparciu ekonomicznym, dlatego oferowały pracownikom z Gazy różnego rodzaju zachęty na rynku pracy. Nikt nie traktował poważnie możliwości tak zmasowanego ataku - podkreśla Reuters.
Ćwiczenie operacji desantu
Tymczasem w ciągu ostatnich dwóch lat Hamas zbudował w Strefie Gazy makietę izraelskiego osiedla, gdzie ćwiczył operację desantu i szturm na cele przeciwnika. Izraelskie służby specjalne prawdopodobnie były tego świadome, ale mimo to zlekceważyły zagrożenie. Palestyńczykom bardzo skutecznie udało się wykreować przekonanie, że nie są zainteresowani bezpośrednią konfrontacją - informuje agencja Reutera.
- To jest nasz 11 września 2001 roku (odpowiednik zamachu terrorystycznego Al-Kaidy na Światowe Centrum Handlu w Nowym Jorku i Pentagon w Waszyngtonie - red.). Hamas nas zaskoczył, nacierając z wielu kierunków jednocześnie - zarówno z powietrza, lądu, jak też morza - przyznał w rozmowie z Reutersem major Nir Dinar, rzecznik izraelskich sił zbrojnych.
- Wierzyliśmy, że to, iż (Palestyńczycy) przyjeżdżają (do nas) do pracy i przywożą pieniądze do Strefy Gazy, przynajmniej do pewnego stopnia uspokoi sytuację. Myliliśmy się - dodał inny przedstawiciel armii Izraela.
ZOBACZ TEŻ: Choć nazwali się "ruchem oporu", trafili na listy terrorystów. Co trzeba wiedzieć o Hamasie
Festiwal przy granicy ze Strefą Gazy
Rozmówcy Reutersa po stronie izraelskiej zauważyli, iż o braku przygotowania Tel Awiwu najlepiej świadczy fakt, że dopuszczono do organizacji festiwalu muzycznego tuż przy granicy ze Strefą Gazy. Jak informowały w niedzielę media z Izraela, terroryści z Hamasu zamordowali tam w sobotę co najmniej 260 osób.
- Jak ta impreza mogła odbywać się tak blisko Gazy? - nie dowierzał podczas rozmowy z Reuterem jeden z przedstawicieli izraelskich resortów siłowych.
Izrael od lat szczyci się znakomitymi zdolnościami wywiadowczymi i dobrym rozpoznaniem działań palestyńskich organizacji zbrojnych. Dlatego kluczową częścią operacji Hamasu było zachowanie wszystkich planów w tajemnicy i uniknięcie jakichkolwiek przecieków. Udało się tego dokonać - podkreślił Reuters.
Wcześniej w izraelskich mediach społecznościowych pojawiły się nagrania, przedstawiające uczestników festiwalu uciekających przed zagrożeniem.
Hamas "usiłował zmienić reguły gry w terenie"
Jarosław Kociszewski, ekspert do spraw Bliskiego Wschodu z fundacji Stratpoints, powiedział na antenie TVN24, że atakując Izrael, Hamas prawdopodobnie "usiłował zmienić reguły gry w terenie".
- Od lat trwa swego rodzaju dialog miedzy Izraelem a Hamasem za pośrednictwem wywiadu egipskiego, od czasu do czasu on przybiera formę walk, natomiast teraz, prowadząc dużą operację militarną i biorąc jeńców, Hamas prawdopodobnie chciał zmienić reguły gry na swoją korzyść. Natomiast wygląda na to, że bardzo szybko utracił kontrolę nad frakcjami działającymi w terenie. Operacja militarna przemieniła się w rzeź, gigantyczny atak terrorystyczny i teraz Izraelczycy nie będą skłonni do rozmów. Zamiast poprawić swoją sytuację, Hamas stoi w obliczu egzystencjalnego zagrożenia - stwierdził Kociszewski.
Jego zdaniem, Hamas "świetnie się przygotował" do obecnego ataku na Izrael. Organizacja zbrojna realizuje plan prowadzenia wojny, który przygotował lata temu libański Hezbollah wraz z Iranem - oceniał ekspert.
Kociszewski uważa także, że Palestyńczycy od kilku tygodni starali się "uśpić czujność" Izraelczyków.
Plany inwazji
Atak Hamasu na Izrael został przeprowadzony dzięki bliskiej współpracy Palestyńczyków z Iranem. Plany inwazji były opracowywane od kilku miesięcy, a ostateczna decyzja zapadła w ubiegłym tygodniu podczas rozmów w stolicy Libanu, Bejrucie - ujawnił w niedzielę amerykański dziennik "Wall Street Journal". Sekretarz stanu USA Antony Blinken nie potwierdził tych doniesień gazety.
Źródło: PAP, tvn24.pl