- Do tej pory sojusznicy Iranu zniechęcali Izrael do potencjalnego ataku. Teraz, gdy znaleźli się w defensywie, i to dość głębokiej, funkcji tego straszaka już pełnić nie mogą - mówi Marcin Krzyżanowski, orientalista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Czy zatem Teheran mocniej postawi teraz na rozwój swojego programu nuklearnego? Izraelscy politycy przyznają w kuluarach, że czas, w którym można było go zatrzymać, minął.
"Cała ta irańska ośmiornica, która nas oplatała, powoli umiera" - podkreślał na początku października emerytowany generał izraelskiej armii Israel Ziw po serii ataków Izraela na Hezbollah w sąsiadującym Libanie. Hezbollah (po arabsku "Partia Boga") od 40 lat walczy z Izraelem i Zachodem. Ta wspierana przez Iran organizacja polityczna i militarna stworzyła na terenie Libanu "państwo w państwie". Hezbollah dąży do stworzenia republiki islamskiej na wzór Iranu oraz doprowadzenia do unicestwienia Izraela.
Oprócz Hezbollahu Izrael atakuje bazy jemeńskich rebeliantów Huti, również wspieranych przez Iran. Było o nich głośno, gdy w reakcji na wydarzenia w Strefie Gazy przeprowadzali ataki na statki towarowe na Morzu Czerwonym. Huti, podobnie jak Hezbollah i Iran, uważają, że USA i Izrael skazane są na zagładę. Jest jeszcze Hamas w Strefie Gazy, gdzie Izrael kontynuuje swoje działania wojenne.
Organizacje wspierane przez Iran łączy hasło "od rzeki do morza", które oznacza, że Izrael nie ma prawa istnieć między rzeką Jordan a Morzem Śródziemnym, czyli na całej ziemi, którą obecnie zajmuje. Innymi słowy, "od rzeki do morza" to wezwanie do wyeliminowania Izraela. Sam ajatollah Ali Chamenei, przywódca Iranu, uważa, że do 2040 roku Izrael nie przetrwa.
Hamas, Hezbollah i Huti są uznawane przez społeczność międzynarodową za organizacje terrorystyczne. Należą one do tzw. osi oporu. Od dziesięcioleci rękoma Hamasu, Hezbollahu czy Huti Iran realizował swoje interesy na Bliskim Wschodzie, daleko od swoich granic.
- Do tej pory sojusznicy Iranu zniechęcali Izrael do potencjalnego ataku. Teraz, gdy znaleźli się w defensywie, i to dość głębokiej, funkcji tego straszaka już pełnić nie mogą. W związku z tym w Iranie pojawiły się głosy - na razie stosunkowo nieliczne - wzywające do debaty na temat pozyskania broni atomowej - mówi Marcin Krzyżanowski, orientalista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- Gdyby taka decyzja zapadła w Teheranie, to w zasadzie są dwa scenariusze dla regionu. Pierwszy, w którym rywalizacja Iranu z Izraelem odbywa się w cieniu wzajemnego odstraszania nuklearnego. Drugi - w którym przyspieszają prace nad "cywilnymi" zdolnościami nuklearnymi innych państw, zwłaszcza Arabii Saudyjskiej i Turcji, być może też Egiptu. W obu scenariuszach utrzyma się jednak jakaś forma konfrontacji Iranu z Izraelem - ocenia Marcin Andrzej Piotrowski, analityk ds. wojskowych i Iranu z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Czy irański program nuklearny da się jeszcze zatrzymać?
Izraelowi już w przeszłości udało się przekreślić szanse na pozyskanie broni nuklearnej przez dwa kraje - Syrię i Irak - niszcząc w nalotach ich reaktory jądrowe. Kilka lat temu Izrael ostrzegał, że to powinna być lekcja dla Iranu, by nie przekraczać pewnych granic.
- Irańczycy dobrze odrobili lekcje z nieudanych programów nuklearnych Iraku i Syrii. Izrael nie jest w stanie przeprowadzić ataku z powietrza, który wyeliminowałby na dłuższy czas zdolności, jakie posiada już teraz Iran - ocenia Marcin Andrzej Piotrowski. Istnieje obawa, że taki atak mógłby "podpalić" cały region, a irański program nuklearny co najwyżej opóźnić o kilka lat.
- Iran dołożył wszelkich starań, żeby taki atak utrudnić. Po pierwsze, większość instalacji jest położona w głębi kraju. Po drugie, właściwie każda instalacja, każdy zakład, każdy ośrodek związany z programem nuklearnym jest zdublowany, czyli posiada jak gdyby kopię zapasową. I wreszcie, Irańczycy już od dawna liczą się z ryzykiem ataku amerykańskiego bądź izraelskiego na swoje instalacje, w związku z tym wkopują się, dosłownie, coraz głębiej w ziemię - wskazuje Marcin Krzyżanowski.
Jak podaje "The Economist", część izraelskiej elity politycznej w poufnych rozmowach przyznaje, że minął już czas, gdy Stany Zjednoczone czy Izrael mogłyby powstrzymać Teheran przed produkcją broni jądrowej.
- Chcąc zaatakować irański program nuklearny tak, żeby naprawdę zastopować możliwości Iranu w zakresie pozyskania broni atomowej, musiałby być to nalot przeprowadzony na masową skalę. I bardzo wątpliwe, czy Izrael jest w stanie przeprowadzić aż tak skomplikowany, masowy i oddalony od swoich baz lotnictwa wojskowego atak. No i tutaj dochodzi jeszcze nacisk ze strony Stanów Zjednoczonych, które właściwie wprost powiedziały, że nie życzą sobie tego, by Izrael atakował cele związane z programem atomowym - zwraca uwagę Marcin Krzyżanowski.
Mimo to słychać głosy wśród izraelskich polityków nawołujące do ataku na instalacje nuklearne. Przykładowo były premier Izraela Naftali Bennet mówi, że taki atak to być może jedyna na pokolenia okazja, by wyeliminować ryzyko stworzenia bomby atomowej przez reżim ajatollahów. Sam premier Izraela Benjamin Netanjahu uważa, że Izrael stoi przed historyczną szansą przekształcenia układu sił w regionie. I większość generałów izraelskiej armii - choć nie wszyscy - po wydarzeniach z 7 października go popiera. Sam fakt, że Izrael bez większych szkód oparł się dwóm seriom ataków rakietowych ze strony Iranu, udowadnia, że kraj jest odporny na irańską ofensywę.
"Jak fabuła filmu o Jamesie Bondzie"
Poza siłą militarną asem Izraela jest Mosad - jeden z najlepszych wywiadów cywilnych na świecie, porównywany do CIA czy MI6. Nie raz zadziwił świat swoją skutecznością, a także nieschematycznymi działaniami - jak podczas zdetonowania pagerów i krótkofalówek członków Hezbollahu w Libanie. Mosad silnie spenetrował służby w Iranie. Ostatnio odbiła się szerokim echem historia irańskiej specjalnej jednostki do walki z izraelskim wywiadem, której szefem okazał się członek Mosadu.
- Wywiad Izraela nie różni się tu od amerykańskiej CIA. W Iranie istnieją bardzo sprzyjające warunki dla pozyskania informatorów, nawet w takich miejscach jak otoczenie Chameneiego, dowództwo Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej i poszczególnych elementach programu nuklearnego Iranu. Nawet w filarach irańskiego reżimu nie brakuje - a raczej stale i szybko rośnie - grona ludzi sfrustrowanych lub skorumpowanych, co ułatwia ich pozyskanie jako informatorów. Jeśli ktoś ich zwerbuje i opłaci oraz posiada do tego środki wywiadu elektronicznego i satelitarnego, wówczas Iran nie ma wielu tajemnic do ukrycia - mówi Marcin Andrzej Piotrowski.
Izrael ma również rozbudowaną siatkę własnych oficerów i informatorów w Iranie, doskonale odnajdujących się w irańskich realiach i znających język farsi. - Po rewolucji islamskiej w Iranie w 1979 roku wielu Żydów irańskich emigrowało do Izraela, a część z nich zrobiła udane kariery w Mosadzie i izraelskiej armii. Izrael mógł więc stworzyć znaczącą grupę oficerów znających farsi, mentalność i realia Iranu. Przypuszczam, że Izrael korzysta tu już z drugiego pokolenia dawnych emigrantów z Iranu - ocenia Marcin Andrzej Piotrowski.
W trakcie swojej pierwszej kadencji na stanowisku premiera, jeszcze w latach 90., Netanjahu zlecił Mosadowi uniemożliwienie Iranowi zdobycia broni nuklearnej wszelkimi środkami innymi niż siła militarna. Szef Mosadu odpowiada zarówno za polityczne, jak i tajne wysiłki mające powstrzymywać irańskie ambicje nuklearne. Udostępnia też dane wywiadowcze na ten temat rządom innych państw. Przez ostatnich 20 lat w Iranie doszło do serii zabójstw irańskich naukowców związanych z wojskowym programem nuklearnym.
- Jej zwieńczeniem było wyeliminowanie w 2020 roku Mohsena Fakrizadeha, doktora fizyki nuklearnej i oficera Strażników Rewolucji. Odpowiadał on za całość prac nad głowicami nuklearnymi w latach 1989-2003 i nie bez przesady był uznawany za "irańskiego Oppenheimera". Trzeba jednak podkreślić, że Fakrizadeh pozostawił wiedzę, dokumentację, doświadczenie oraz swoich następców - wskazuje Marcin Andrzej Piotrowski.
Ówczesny minister spraw zagranicznych Iranu Mohammad Dżawad Zarif mówił, że zabójstwo Fakrizadeha było aktem "desperackiego podżegania do wojny" ze strony terrorystów.
Zabójstwa naukowców związanych z irańskim programem nuklearnym wzbudzają dużo emocji w Iranie. W Teheranie znajduje się Muzeum Świętej Obrony, gdzie obok koszy na śmieci ozdobionych Gwiazdami Dawida - co ma obrażać Izrael - stoją samochody, w których w latach 2010-2012 zginęło czterech irańskich naukowców. Każdy z nich jest podziurawiony kulami i pokryty czerwonymi tulipanami - irańskim symbolem żałoby. Tabliczki w kształcie łez informują odwiedzających, że ich śmierć była wynikiem "arogancji Izraela i USA wymierzonej przeciwko całemu światu". W 2023 roku w tym samym muzeum odsłonięto zniszczony samochód, w którym zginął Fakrizadeh.
Echem na całym świecie odbiły się akcje sabotażowe przeprowadzone przez izraelskie służby. Przykładem może być sabotaż w ośrodku wzbogacania uranu w Nantezie. "Brzmi jak fabuła filmu o Jamesie Bondzie. Zespół ekspertów, zebrany przez tajną agencję rządową, opracowuje cyberbroń zaprojektowaną w celu zamknięcia programu nuklearnego wrogiego kraju" - pisał o ataku "The Economist".
- Izrael dzięki współpracy z USA wykorzystał wtedy program Stuxnet, który zakłócił prace komputerów i systemów kontrolnych w Natanzie, co skutkowało zniszczeniem 10-15 procent wirówek gazowych do wzbogacania uranu. Stuxnet był szokiem dla Iranu i ilustracją, że trudno jest wejść szybko w posiadanie odpowiedniej ilości uranu bojowego dla budowy kilku lub kilkunastu głowic - mówi Marcin Andrzej Piotrowski.
Samonapędzające się koło
Budowa broni nuklearnej wymaga trzech elementów: rdzenia z materiałem rozszczepialnym, takim jak wzbogacony uran, głowicy, która może pomieścić materiał i zainicjować reakcję łańcuchową zakończoną eksplozją oraz systemu przenoszenia, takiego jak bomba lub pocisk rakietowy, który przetransportuje głowicę do celu.
W lutym 2024 roku były szef irańskiego programu nuklearnego i jeden z kluczowych negocjatorów porozumienia nuklearnego z 2015 roku Ali Akbar Salehi przekazał, że Iran przekroczył "wszystkie naukowe i techniczne progi nuklearne". Odwołując się do przykładu produkcji samochodu, mówił: "Co jest potrzebne do wyprodukowania samochodu? Potrzebne jest podwozie, silnik, koło, skrzynia biegów. Jeśli pytacie, czy zbudowaliśmy skrzynię biegów i silnik, moja odpowiedź brzmi: tak".
- Iran w tym momencie ma już wystarczająco zaawansowany program rakiet balistycznych i manewrujących, posiada środki do przenoszenia potencjalnych głowic nuklearnych - wskazuje Marcin Krzyżanowski. Według ekspertów uranu wystarczyłoby dzisiaj dla 14-15 głowic o mocy 15-20 kiloton (jednostek energii wyzwolonej podczas eksplozji bomby atomowej). – "Poziom nuklearności" Iranu jest bardzo wysoki. Natomiast zero-jedynkowo państwem posiadającym broń jądrową - nie jest - podsumowuje Marcin Krzyżanowski.
Iran stoi przed dylematem, na czym powinna się opierać irańska doktryna odstraszania w momencie, gdy poprzednia strategia rozsypała się po atakach 7 października. Hamas i Hezbollah, zamiast być "tarczą" Iranu, stały się dla niego obciążeniem. Co oznaczały więc słowa ajatollaha Chameneiego o tym, że Izrael niebawem przekona się o potędze Iranu? - Nasi urzędnicy powinni być tymi, którzy ocenią i precyzyjnie ustalą, co należy zrobić - stwierdził.
Irańscy politycy, którzy opowiadają się za budową arsenału nuklearnego, mogą wywierać coraz większy nacisk w sprawie produkcji bomby atomowej. Zwraca się uwagę, że kręgi decyzyjne w Iranie stały się węższe. Jest tam dużo głosów radykalnych, a coraz mniej umiarkowanych. Istnieje obawa, że ciągnąca się debata o tym, czy Iran powinien pozyskać broń nuklearną będzie jak samonapędzające się koło, która w ostatecznym rozrachunku doprowadzi do powiększenia się światowego klubu posiadaczy broni jądrowej o kolejnego członka.
Zmiana lokatora w Białym Domu
Pojawia się pytanie, jak zmiana lokatora w Białym Domu wpłynie na sytuację polityczną na Bliskim Wschodzie. W trakcie swojej pierwszej kadencji Donald Trump popierał rozwój żydowskich osiedli na okupowanym Zachodnim Brzegu. Jego wypowiedzi mogą sugerować, że Izrael dostanie wolną rękę w kontynuowaniu wojen w regionie - między innymi zniknęłyby apele amerykańskiej administracji o zawieszenie broni - co może dalej eskalować konflikt na Bliskim Wschodzie.
Donald Trump w trakcie swojej pierwszej kadencji zdecydował o wyjściu USA z porozumienia nuklearnego z 2015 roku, przywracając wcześniejsze amerykańskie sankcje na Iran. W 2020 roku zlecił zabójstwo irańskiego generała Kasema Sulejmaniego, który odpowiadał za zagraniczne operacje Iranu. - Niech najpierw uderzą w obiekty nuklearne, a potem mogą martwić się o resztę - komentował Trump po ataku Iranu na Izrael 1 października 2024 roku. Z drugiej strony nie odpowiedział na irański atak na saudyjskie obiekty naftowe w 2019 roku czy zestrzelenie przez Teheran amerykańskiego drona, a w tegorocznej kampanii wyborczej mówił też, że "nie chce zaszkodzić Iranowi" i chce, żeby był "krajem odnoszącym sukcesy". Przyszły wiceprezydent USA, J.D. Vance mówił w październiku, że w interesie Amerykanów "nie jest wojna z Iranem". Wnioskując po przedwyborczych deklaracjach administracja Trumpa będzie unikała bezpośredniego konfliktu z Iranem.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: ABEDIN TAHERKENAREH/EPA/PAP