Do Ojca Świętego napisał, żeby powiedzieć mu o trudnej sytuacji emerytów w ogarniętej pandemią Polsce. Łódzki społecznik Przemysław Ledzian przyznaje, że nie spodziewał się, że kiedykolwiek otrzyma odpowiedź. - Kiedy zobaczyłem po dwóch miesiącach kopertę z Watykanu - zamarłem. Dziś to coś więcej, niż pamiątka - opowiada.
Przemysław Ledzian od lat zmaga się z chorobą, ale i tak znajduje w sobie siłę, żeby pomagać innym. Organizuje akcje zapalania zniczy na anonimowych grobach, stara się zwracać też uwagę społeczeństwa na potrzeby słabszych. Między innymi dlatego w 2020 roku, kiedy na całym świecie szalała pandemia COVID-19 zdecydował się napisać do papieża Franciszka. - W liście opowiadałem, że w Polsce bardzo trudno żyje się emerytom i rencistom. Zwracałem uwagę, że w dobie zarazy często muszą rezygnować z wykupu leków. Kładłem duży nacisk na kwestię podatku pobieranego od emerytur, na szczęście od tego czasu sporo się zmieniło. Wtedy, w wysłanym do papieża liście prosiłem o wsparcie duchowe, o modlitwę - opowiada Ledzian.
Czytaj też: Ostatnia droga Franciszka
Przyznaje, że list napisał z potrzeby serca i nie liczył na to, że kiedykolwiek otrzyma odpowiedź. Był w błędzie.
Odpowiedź z Watykanu
Po dwóch miesiącach łodzianin zauważył w swojej skrzynce pocztowej list z Watykanu.
- Już samo to było dla mnie budujące. To był sygnał, że ktoś mnie usłyszał, zrozumiał. To było bardzo wzruszające - mówi Przemysław Ledzian.
Po otwarciu koperty zobaczył, że w imieniu Franciszka napisał do niego po polsku papieski asesor, Roberto Cona. List zaczyna się od podziękować za wysłany list. Dalej przedstawiciel Watykanu pisał tak: "Ojciec Święty zachęcając na do pielęgnowania w sobie nadziei powiedział, że trzeba pamiętać o tym, co Bóg uczynił dla mnie, dla nas, pamiętać o przebytej drodze - to właśnie otwiera szeroko serce na nadzieję na przyszłość. Uczmy się pamiętać o ty, co Bóg uczynił w naszym życiu. W momentach kryzysu wiary, te słowa zachęcając nas, bo z dziecięcą prostotą oddać Bogu swoją mał0ość, słabość i bezradność, powierzając się Opatrzności".
Korespondencja kończy się błogosławieństwem od papieża Franciszka.
- Teraz to coś więcej, niż pamiątka po zmarłym papieżu. Już zawsze dla mnie będzie to ważne. Wtedy czułem się pobłogosławiony i dalej tak się czuję, chociaż Franciszek dokończył już swojego dzieła na Ziemii - zakończył Ledzian.
Autorka/Autor: bż/gp
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24