Urzędnik w Indiach Rajesh Vishwas robił selfie nad sztucznym zalewem przy tamie Kherkatta w stanie Chhattisgarh w środkowo-wschodniej części kraju. Telefon wyślizgnął mu się z rąk i spadł do wody. Vishawas kazał departamentowi irygacji spuścić wodę, żeby odzyskać swoją komórkę. Telefon urzędnika udało się wyłowić, ale nie działa. W Indiach panuje susza.
Wody, którą przez trzy dni wypompowywano ze zbiornika, wystarczyłoby do nawodnienia 600 hektarów pól - podały lokalne media.
Indiom brakuje wody. Z danych Banku Światowego wynika, że kraj zamieszkały przez 18 procent ludności świata posiada zaledwie cztery procent zasobów słodkiej wody. Obecnie w związku z rekordowymi upałami (marzec był najgorętszy od 122 lat pomiarów) problem jeszcze się nasilił.
Telefon urzędnika udało się wyłowić, ale nie działa. Vishawas został zawieszony w obowiązkach służbowych na czas dochodzenia w sprawie incydentu.
Urzędnik, cytowany przez BBC, twierdził, że telefon zawiera poufne dane rządowe i w związku z tym wymaga prób odzyskania go, ale i tak spotkał się z zarzutami o nadużycie swojej pozycji. Vishwas zaprzeczył tym oskarżeniom i powiedział, że woda, którą kazał spuścić, pochodziła z sekcji przelewowej tamy i "nie nadawała się do użytku". Wcześniej mówił także, że ma ustne pozwolenie od przełożonego urzędnika, by spuścić "trochę wody".
Źródło: PAP, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps