Lekarz z Birmingham "w cudowny sposób" ocalił życie pasażera samolotu, którego życie dwa razy zawisło na włosku w trakcie 10-godzinnego lotu do Indii. "To był rzeczywiście moment, który zapamiętam do końca życia" - mówi doktor Vishwaraj Vemala.
O sytuacji poinformował na swojej stronie Szpital Uniwersytecki w Birmingham, w którym pracuje dr Vishwaraj Vemala. 48-letni medyk na co dzień jest konsultantem w dziedzinie hepatologii (chorób wątroby). Leciał właśnie prywatnie z Londynu do Indii, odwoził swoją mamę na początek roku do rodzinnego Bengaluru. W pewnej chwili personel lotu AI128 zaczął "gorączkowo" dopytywać się, czy na pokładzie jest lekarz. Jak się okazało, u jednego z pasażerów doszło do zatrzymania akcji serca.
Dwukrotne zatrzymanie akcji serca na pokładzie samolotu do Indii
Według relacji szpitala, 43-latek, który nie miał wcześniejszej historii medycznej, upadł w przejściu między siedzeniami. Gdy dr Vemala podszedł do niego, mężczyzna nie miał wyczuwalnego pulsu i nie oddychał. Lekarz natychmiast przystąpił do reanimacji. Trwała ona godzinę. "Na szczęście w samolocie był zestaw ratunkowy, w którym - ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu - był sprzęt do resuscytacji, umożliwiający podtrzymanie życia" - mówi lekarz. Jednak poza tlenem i automatycznym defibrylatorem zewnętrznym, nie było niczego do monitorowania stanu pacjenta. Dr Vemala skierował więc pytanie o taki sprzęt do współpasażerów. Dzięki temu zdobył monitor pracy serca, ciśnieniomierz, pulsoksymetr i glukometr, by "mieć oko" na parametry życiowe mężczyzny.
Przytomny już pacjent rozmawiał właśnie z lekarzem, gdy doszło do drugiego zatrzymania akcji serca. Tym razem, jak relacjonuje szpital, reanimacja trwała jeszcze dłużej. "W sumie nie miał właściwego tętna ani ciśnienia krwi przez prawie dwie godziny. Wraz z personelem pokładowym staraliśmy się utrzymać go przy życiu łącznie przez pięć godzin" - mówi doktor. I dodaje: "To było przerażające dla nas wszystkich, szczególnie dla innych pasażerów".
Wyjątkowa chwila dla lekarza: "Pacjent dziękował mi ze łzami w oczach"
Podczas, gdy na pokładzie trwała walka o życie 43-latka, piloci próbowali uzyskać pozwolenie na lądowanie w Pakistanie. Bezskutecznie. Ostatecznie dostali zgodę na lądowanie w Mumbaju, gdzie czekała już ekipa ratunkowa. Choć pacjent znów był przytomny, doktor Vemala nalegał, żeby udał się do szpitala. Zespołowi karetki przekazał zaś szczegółowe notatki z przebiegu akcji i badań. "Pacjent dziękował mi ze łzami w oczach. Powiedział, że na zawsze będzie mi wdzięczny za uratowanie życia".
Sam doktor Vemala w stronie szpitala również przyznaje, że było to dla niego bardzo emocjonujące przeżycie. "Jako konsultant hepatolog opiekuję się bardzo chorymi pacjentami, albo osobami po przeszczepach wątroby. Ale nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek zajmował się zatrzymaniem akcji serca. Oczywiście miałem z tym do czynienia na studiach, ale nigdy na wysokości 40 tysięcy stóp".
Dla doktora był to wyjątkowy moment z jeszcze jednego powodu. "To był pierwszy raz, kiedy moja mama widziała mnie - że tak powiem - w akcji" - mówi lekarz. I dodaje: "To był rzeczywiście moment, który zapamiętam do końca życia".
Źródło: University Hospital Birmingham, BBC
Źródło zdjęcia głównego: Twitter / @uhbtrust