Organizacja zajmująca się obroną praw człowieka Human Rights Watch (HRW) ogłosiła w czwartek wyniki swojego dochodzenia na temat łamania praw człowieka przez protureckich rebeliantów w kurdyjskim regionie Afrin w Syrii. HRW ustaliło, że rebelianci masowo plądrowali kurdyjskie domy i rabowali mienie.
HRW podało również, że w zajętym przez Turcję w marcu 2018 roku regionie Afrin domy Kurdów, którzy uciekli przed nacierającymi wojskami tureckimi i wspierającymi ich rebeliantami, zostały skonfiskowane przez różne grupy zbrojne i są do nich sprowadzani nowi mieszkańcy z innych części Syrii. Dotyczy to również sklepów i zakładów, należących do Kurdów, które są masowo przejmowane bez żadnego odszkodowania dla ich właścicieli.
Według ONZ aż 137 tysięcy osób zmuszonych zostało do opuszczenia swoich domów w Afrinie.
Zajęli domy i biznesy
HRW na podstawie wywiadów z uchodźcami z Afrinu ustaliła, że na wielu domach wymalowano informację o ich przejęciu. Przedstawiła też wywiady z niektórymi uchodźcami, którzy chcieli wrócić do Afrinu, ale gdy dowiedzieli się o przejęciu ich domów, zmienili zdanie z obawy przed prześladowaniami. HRW cytowała też innego uchodźcę z Afrinu, fotografa Ser Husajna, który miał tam dwa studia fotograficzne. Rebelianci spalili jedno z nich, a drugie zmienili na sklep mięsny.
Przedstawicielka HRW Priyanka Motaparthy przypomniała, że "ci, którzy postanowili przejąć kontrolę nad Afrinem, wzięli na siebie również odpowiedzialność za los jego mieszkańców". HRW przypomniało też, że zgodnie z konwencjami międzynarodowymi dotyczącymi prawa wojny plądrowanie i rabowanie cudzego mienia stanowi zbrodnię wojenną.
Uniemożliwianie mieszkańcom powrotu do swoich domów ze względu na ich pochodzenie etniczne jest natomiast zbrodnią przeciwko ludzkości jako czystka etniczna.
Turcja zajęła region Afrin 24 marca 2018 roku po ponad dwumiesięcznej ofensywie, w której zginęło od 300 do 500 kurdyjskich cywilów, w tym kilkadziesiąt dzieci.
Autor: pk/adso / Źródło: PAP