Przed parlamentem w Tbilisi szósty dzień z rzędu zebrały się tysiące demonstrantów. Manifestanci rzucali w kierunku siedziby gruzińskich władz fajerwerki oraz wymachiwali flagami Gruzji i Unii Europejskiej. Policja po raz kolejny użyła przeciwko protestującym gazu łzawiącego i armatek wodnych.
Tysiące proeuropejskich demonstrantów szósty dzień z rzędu zebrały się we wtorek przed parlamentem Gruzji, by zaprotestować przeciwko rządowi, któremu zarzucają rezygnację z dążenia kraju do członkostwa w Unii Europejskiej.
Demonstranci wyszli we wtorek na ulice, mimo gróźb premiera kraju Irakliego Kobachidze, który zarzucił rywalom politycznym i organizacjom pozarządowym próby przejęcia władzy i zapowiedział pociągnięcie do odpowiedzialności organizatorów protestu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Starcia i barykady w centrum. Mówią o "trzeciej rewolucji"
Manifestanci rzucali w kierunku gmachu parlamentu fajerwerki oraz wymachiwali flagami Gruzji i Unii Europejskiej. Policjanci ochraniali budynek, a także znajdowali się w jego wnętrzu.
Prozachodnia prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili skrytykowała służby za "brutalne rozgonienie" demonstracji, "nieproporcjonalne użycie gazu łzawiącego i armatek wodnych" oraz "masowe zatrzymania i złe traktowanie" protestujących.
Dziesiątki zatrzymanych i rannych
Gruzińskie MSW podało we wtorek, że podczas antyrządowej manifestacji w Tbilisi w nocy z poniedziałku na wtorek służby zatrzymały 34 osoby. W wyniku starć policji i protestujących 26 demonstrantów zostało rannych. Udzielono im pomocy medycznej – poinformował resort zdrowia.
Do manifestacji w całej Gruzji dochodzi od 28 listopada. Demonstrujący sprzeciwiają się polityce rządzącego ugrupowania Gruzińskie Marzenie, które tego dnia ogłosiło zawieszenie rozmów o wstąpieniu kraju do Unii Europejskiej do 2028 r.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: DAVID MDZINARISHVILI/PAP/EPA