Przed parlamentem Gruzji w niedzielę wieczorem rozpętała się bitwa między antyrządowymi demonstrantami i policją. Protestujący rzucali fajerwerkami w funkcjonariuszy, a ci odpowiedzieli salwami z armatek wodnych. Po kilku godzinach starć policja zaczęła odciągać demonstrantów od budynku parlamentu i wznosić barykady.
Jak podał Reuters, napięcia narastają od miesięcy w tym liczącym 3,7 miliona ludzi kraju. Przeciwnicy rządzącej partii Gruzińskie Marzenie oskarżają ją o prowadzenie coraz bardziej autorytarnej, antyzachodniej i prorosyjskiej polityki. Kryzys pogłębił się po ogłoszeniu w czwartek, że rząd zawiesza na cztery lata rozmowy o przystąpieniu do UE na cztery lata. To skłoniło tysiące obywateli do wyjścia na ulice. Od tamtego czasu każdego wieczora w Tbilisi, a także innych miastach, pojawia się tłum demonstrantów.
Fajerwerki kontra armatki wodne
W stolicy w niedzielę wieczór rozległy się wybuchy petard i fajerwerków, gwizdy, a ludzie skandowali "Gruzja!". Protestujący strzelali fajerwerkami w parlament i oślepiali służby laserem, a policja odpowiadała armatkami wodnymi.
CZYTAJ TEŻ: "Robocopy" na ulicach
"Gruzja wita nowy rok" - komentowali protestujący. Na fasadzie budynku wyświetlane były napisy "Fu*k Russia", "Róbcie hałas".
"Trzecia rewolucja" w Gruzji
Po kilku godzinach starć policja zaczęła odciągać demonstrantów od budynku parlamentu i kierować ich aleją Rustawelego w stronę opery. Zaczęła też wznosić barykady z wszelkich materiałów, jakie udało jej się znaleźć.
- Szczerze mówiąc, bardzo męczące jest to, że nasz rząd nie słyszy tego, czego pragną ludzie - mówił Reutersowi jeden z protestujących Nikoloz Miruashvili. - Jestem tutaj z bardzo prostego powodu: aby bronić mojej europejskiej przyszłości i demokracji w moim kraju - podkreślał.
- Potrzebujemy miesiąca, aby zorganizować nowe, praworządne wybory i wybrać nowych polityków. Będę przychodził każdego dnia po pracy, bo wierzę w demokrację i wolność - powiedział 34-letni uczestnik protestu Misza, przedsiębiorca.
Protestujący twierdzili, że to trzecia rewolucja w ich kraju: po tych z 1991 i 2003 roku.
Po kolejnej nocy protestów
"Kolejna noc protestów zakończyła się masowymi zatrzymaniami" - napisał w poniedziałek rano gruziński portal Apsny. Przekazał, że po tym, jak siły specjalne odepchnęły protestujących od alei Rustawelego, interweniowała policja kryminalna oraz ludzie w czarnych kominiarkach bez znaków identyfikacyjnych.
"Aresztowania miały charakter przypadkowy. Ludzie byli zatrzymywani w metrze, aptekach i parkach. Do tej pory aresztowano przywódców opozycji i kilkudziesięciu demonstrantów. W alei Rustawelego przed budynkiem parlamentu służby komunalne usunęły już barykady i śmieci, a ruch na drodze został przywrócony" - napisał portal Apsny.
W niedzielę agencja informacyjna Interpress podała, że demonstranci zablokowali drogę dojazdową do głównego portu handlowego kraju w mieście Poti. Gruzińskie media poinformowały o protestach w co najmniej ośmiu miastach i miasteczkach. Opozycyjny kanał telewizyjny Formula pokazał nagranie ludzi w Chaszuri, 20-tysięcznym mieście w środkowej Gruzji, rzucających jajkami w lokalne biuro Gruzińskiego Marzenia.
Tysiące osób na ulicach
Według samych demonstrujących w akcji wzięło udział więcej ludzi niż w sobotę, gdy liczbę protestujących opozycjoniści ocenili na 200 tysięcy. Mimo tego że ludzie w poniedziałek idą do pracy, nie rezygnowali z protestów. W tłumie obecni byli opozycyjni parlamentarzyści, niektórzy zgromadzeni mieli róże.
Ponadto cztery grupy opozycyjne wezwały protestujących, aby wzięli płatny urlop w pracy, zgodny z Kodeksem pracy, by mogli uczestniczyć w protestach. Zwrócili się też z apelem do pracodawców i zapewnienie pracownikom czasu wolnego w tym celu.
Gruziński nadawca publiczny poinformował w niedzielę wieczorem, że jest gotowy przyjąć prezydentkę Gruzji Salome Zurabiszwili i udostępnić jej czas antenowy na rozmowę. Prozachodnia liderka miałaby wystąpić w publicznej telewizji we wtorek lub w środę.
Szef MSZ Estonii Margus Tsahkna ogłosił w niedzielę na X, że "trzy kraje bałtyckie wspólnie zgodziły się na wprowadzenie narodowych sankcji wobec tych, którzy dławili legalne protesty w Gruzji". "Przeciwnicy demokracji i osoby łamiące prawa człowieka nie są mile widziane w naszych krajach" - dodał. Nie wiadomo, kogo obejmą restrykcje, ani jaką będą mieć formę.
Źródło: PAP, Reuters, Apsny
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI