Ponad tysiąc osób zmarło od sierpnia 2018 roku z powodu zarażenia się wirusem ebola we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga - poinformował w piątek minister zdrowia Oly Ilunga. Walkę z epidemią utrudniają ataki na szpitale i personel medyczny.
W rozmowie z agencją Associated Press Ilunga powiedział, że po zarejestrowaniu sześciu zgonów w miastach Katwa i Butembo na północnym wschodzie kraju liczba ofiar śmiertelnych trwającej od zeszłego roku epidemii wzrosła do 1008.
Obecna fala zachorowań, której początek został ogłoszony 1 sierpnia zeszłego roku, to druga pod względem śmiertelności epidemia eboli w Afryce Zachodniej od czasu wykrycia wirusa tej choroby w 1976 roku. Najbardziej tragiczne były lata 2013-2016, gdy wirus zabił ponad 11 tysięcy osób w Sierra Leone, Liberii i Gwinei.
Niestabilna sytuacja i nieufność do służby zdrowia. Ataki na szpitale i personel
Walka z epidemią jest jednak trudna, gdyż w DRK panuje duża nieufność do państwowej służby zdrowia, a sytuację pogarsza niestabilna sytuacja pod względem bezpieczeństwa. W DRK dochodzi do ataków na ośrodki leczenia eboli i personel medyczny. W kwietniu podczas ataku na szpital w Butembo zginął epidemiolog z Kamerunu.
Mike Ryan ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) powiedział, że od stycznia w DRK odnotowano 119 ataków, w tym 42 bezpośrednio na placówki służby zdrowia, w których zginęło lub zostało rannych 85 pracowników medycznych.
- Za każdym razem, gdy udawało nam się odzyskać kontrolę nad wirusem i ograniczyć jego rozprzestrzenianie, sytuację komplikowały znaczące incydenty. (W tej sytuacji) spodziewamy się, że wirus nadal będzie intensywnie się rozprzestrzeniał - podkreślił Ryan.
Ebola szerzy się poprzez bezpośredni kontakt z krwią lub innymi płynami ustrojowymi zarażonych ludzi i zwierząt. Wirus nie roznosi się drogą kropelkową. Jest w stanie przetrwać w organizmie nosiciela do roku i może zostać przeniesiony drogą płciową.
Autor: ads\mtom / Źródło: PAP