Mimo uzasadnionych obaw dotyczących bezpieczeństwa, oczekujemy, że Ankara będzie działać z powściągliwością - powiedział w piątek przybywający w Turcji szef NATO Jens Stoltenberg. Tego samego dnia przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk ostrzegł, że działania armii tureckiej mogą doprowadzić do kolejnej katastrofy humanitarnej.
Tusk wskazał, że obawy Turcji dotyczące bezpieczeństwa powinny być rozwiązywane za pomocą środków politycznych i dyplomatycznych, a interwencja wojskowa tylko pogorszy sprawę.
Jak powiedział Tusk operacja zamiast tworzyć stabilność, spowoduje jeszcze większą niestabilność w całym regionie, zwiększy cierpienia ludności cywilnej, spowoduje dalsze przesiedlenia i zagrozi postępom osiągniętym przez koalicję w walce z tzw. Państwem Islamskim.
- Siły kurdyjskie, które były częścią Syryjskich Sił Demokratycznych, były i są kluczowe w walce z tak zwanym Państwem Islamskim. Po obu stronach Atlantyku porzucenie ich jest nie tylko złym pomysłem, jak powiedział prezydent Trump, ale rodzi wiele pytań, zarówno o charakterze strategicznym, jak i moralnym - wskazał.
- Nigdy też nie zaakceptujemy, że uchodźcy są zbrojeni i wykorzystywani do szantażowania nas. Dlatego uważam, że wczorajsze groźby prezydenta Erdogana były zupełnie nie na miejscu - dodał szef Rady Europejskiej.
Prezydent Turcji zagroził w czwartek, że jeśli Unia Europejska "nadal będzie nazywać naszą operację inwazją, to otworzymy granicę i wyślemy wam 3,5 miliona uchodźców".
Szef NATO: Turcja powinna działać powściągliwie
- Chociaż Turcja ma uzasadnione obawy dotyczące bezpieczeństwa, oczekujemy, że będzie działać z powściągliwością - oświadczył szef NATO Jens Stoltenberg na konferencji prasowej z tureckim ministrem spraw zagranicznych Mevlutem Cavusoglu.
Szef Sojuszu Północnoatlantyckiego, którego Turcja jest członkiem, dodał, że podzielił się z tureckimi władzami "poważnymi obawami dotyczącymi tej operacji i ryzykiem dalszej destabilizacji w regionie".
Stoltenberg przyznał również, że postępy osiągnięte w walce z organizacją dżihadystyczną tzw. Państwo Islamskie (IS) "nie powinny być zagrożone". - Więźniowie Daesz (arabski akronim IS) nie powinni mieć możliwości ucieczki - podkreślił.
Turecka ofensywa w Syrii
Turcja od środy prowadzi ofensywę w północno-wschodniej Syrii przeciwko milicji kurdyjskiej YPG, wspieranej przez Zachód w walce z IS. Ankara uważa YPG za "grupę terrorystyczną" z powodu jej powiązań z separatystyczną zdelegalizowaną w Turcji Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). Zarówno Turcja, jak i USA oraz UE uważają PKK za organizację terrorystyczną.
W odpowiedzi na krytykę kilku krajów europejskich w odniesieniu do ofensywy szef tureckiej dyplomacji wezwał do "solidarności". - Oczekiwanie, że nasi sojusznicy okażą solidarność, jest naszym najbardziej naturalnym prawem - powiedział Cavusoglu. - Nie wystarczy mówić: Rozumiemy uzasadnione obawy Turcji o bezpieczeństwo - zaznaczył.
Według Ankary ofensywa ma na celu wyeliminowanie "korytarza terrorystycznego" wzdłuż południowej granicy Turcji i przywrócenie pokoju w regionie. Minister wyjaśnił, że chodzi o wyeliminowanie zagrożeń ze strony syryjskich Kurdów z YPG oraz bojowników z IS i ułatwienie powrotu do kraju syryjskich uchodźców, przebywających obecnie w Turcji, po utworzeniu "strefy bezpieczeństwa" w tym rejonie.
W czwartek szef tureckiej dyplomacji zapewniał, że na terenie planowanej strefy bezpieczeństwa Turcja weźmie odpowiedzialność za dżihadystycznych więźniów. Wcześniej prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział, że dżihadyści przetrzymywani w więzieniach na tamtych terenach, pod strażą lokalnych władz kurdyjskich, którzy muszą pozostać w więzieniu, tam pozostaną, a ci, których przyjmą ich własne kraje, zostaną do nich odesłani. Turcja ma na celu utworzenie strefy bezpieczeństwa, która pozwoli na - jak twierdzi Ankara - "dobrowolny" i "bezpieczny" powrót do Syrii uchodźców i osób przesiedlonych.
Autor: ft/adso / Źródło: PAP