- Rozmieszczenie amerykańskich sił w regionie Karaibów jest największe od dziesięcioleci.
- Administracja Trumpa twierdzi, że to misja antynarkotykowa i antyterrorystyczna.
- Eksperci ONZ nazwali te działania "pozasądowymi egzekucjami", a atak na łódź z 15 września, w którym miał zginąć kolumbijski rybak, stał się powodem ostrej wymiany zdań między przywódcami USA i Kolumbii.
Amerykańska administracja od wielu tygodni prowadzi kampanię wymierzoną w kartele przemycające do Stanów Zjednoczonych narkotyki i bombarduje podejrzewane o to łodzie i statki. Od początku września w regionie miało miejsce siedem ataków USA na jednostki pływające, zginęły co najmniej 32 osoby, podaje NBC News.
Jednak według prezydenta Kolumbii, Gustava Petro, 15 września wskutek ataku na łódź zginął niewinny człowiek - Kolumbijczyk Alejandro Carranza, rybak niepowiązany z handlem narkotykami. Jego łódź była niesprawna w momencie uderzenia, dryfowała, miała włączony sygnał SOS z powodu awarii silnika. "Urzędnicy USA popełnili morderstwo i naruszyli naszą suwerenność na wodach terytorialnych" - napisał przywódca Kolumbii w mediach społecznościowych.
Prezydent Stanów Zjednoczonych w reakcji na te oskarżenia zapowiedział wstrzymanie wsparcia finansowego dla Kolumbii. Zarzucił też przywódcy kraju niewystarczające działania w celu ograniczenia produkcji nielegalnych substancji. W poście w mediach społecznościowych Trump nazwał Petra "przywódcą narkotykowym", który jest "nisko oceniany i bardzo niepopularny". Ostrzegł, że lepiej będzie, by prezydent Kolumbii sam "zakończył operacje narkotykowe", bo inaczej Stany Zjednoczone "zrobią to za niego".
W niedzielę 19 października powiedział reporterom na pokładzie Air Force One, że ogłosi również nowe cła na towary kolumbijskie. "Oni nie walczą z narkotykami, oni je produkują" - powiedział.
Gustavo Petro odpowiada Trumpowi
Petro, który w mediach społecznościowych wypowiada się równie otwarcie, co jego amerykański odpowiednik, odrzucił oskarżenia Trumpa i bronił swoich działań na rzecz walki z narkotykami w Kolumbii.
"Próba promowania pokoju w Kolumbii nie oznacza bycia handlarzem narkotyków” - napisał Petro. Zasugerował, że Trump jest oszukiwany przez swoich doradców, określił siebie mianem "głównego wroga" narkotyków w swoim kraju i stwierdził, że Trump jest "grubiański" i "wykazuje się ignorancją wobec Kolumbii".
Kolumbijskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych określiło oświadczenie Trumpa jako "bezpośrednie zagrożenie dla suwerenności narodowej poprzez propozycję nielegalnej interwencji na terytorium Kolumbii". Minister obrony Pedro Sánchez powiedział reporterom, że kraj "wykorzystał cały swój potencjał, tracąc mężczyzn i kobiety w walce z handlem narkotykami".
Konflikt między przywódcami
Ta wymiana zdań zaostrzyła napięcia między Waszyngtonem a jednym z jego najbliższych sojuszników w Ameryce Łacińskiej.
Jak podkreśla "The New York Times" spór między dwoma przywódcami odzwierciedla generalnie rosnące napięcia w regionie - bo choć amerykańskie siły koncentrują się na przemycie z Wenezueli, ofiarami tych ataków są również, zdaniem kolumbijskiego prezydenta, cywile z jego kraju i z państw sąsiednich. Wielu ekspertów i obrońców praw człowieka również potępiło tę niezwykłą serię działań wojskowych, ponieważ wojsko nie może zgodnie z prawem atakować cywilów, którzy nie stanowią zagrożenia w danej chwili i nie biorą bezpośredniego udziału w działaniach wojennych. Eksperci ONZ nazwali te działania "pozasądowymi egzekucjami".
Agencja Reutera donosi, że kolumbijski resort spraw zagranicznych zapowiedział zwrócenie się o międzynarodowe wsparcie w obronie Gustava Petro i autonomii kraju. "Te oskarżenia stanowią niezwykle poważny akt i podważają godność prezydenta Kolumbijczyków" - napisano w oświadczeniu.
Co robią amerykańskie siły na Karaibach?
Rozmieszczenie sił w regionie jest największe od dziesięcioleci i obejmuje około 10 tys. żołnierzy amerykańskich oraz dziesiątki samolotów i okrętów wojskowych. Chociaż administracja Trumpa twierdzi, że to misja antynarkotykowa i antyterrorystyczna, urzędnicy prywatnie jasno dali do zrozumienia, że głównym celem jest odsunięcie od władzy autorytarnego przywódcy Wenezueli, Nicolása Maduro - podaje "New York Times".
Gustavo Petro, który został prezydentem z ramienia lewicy w 2022 roku, wielokrotnie wyrażał poparcie dla Maduro w obliczu narastającego kryzysu między Waszyngtonem a Caracas. Otwarcie pokazywał również, że jest gotów spierać się z Trumpem, co w Kolumbii spotyka się ze sprzecznymi reakcjami. Konserwatywna kandydatka na prezydenta Kolumbii Vicky Dávila w niedzielę wyraziła poparcie dla północnoamerykańskiego przywódcy. Napisała w mediach społecznościowych, że "Petro i jego skorumpowany rząd faworyzują handel narkotykami na wszelkie możliwe sposoby". Z kolei zwolennik działań Petra, senator Iván Cepeda zasugerował, że Trump powinien się skupić na "dużym popycie na nielegalne narkotyki w Stanach Zjednoczonych".
W zeszłym roku Petro zobowiązał się do masowych interwencji w regionach uprawy koki, ale efekty tych działań były nikłe. Kolumbia jest największym producentem kokainy na świecie i znacznie większym graczem na globalnym rynku narkotyków niż Wenezuela, która produkuje znikome jej ilości, nie odgrywa też praktycznie żadnej roli w produkcji ani przemycie fentanylu. Według ONZ uprawy koki w Kolumbii osiągnęły w zeszłym roku "rekordowy poziom".
Autorka/Autor: zeb//az
Źródło: Reuters, New York Times, NBC News, BBC
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/FRANCIS CHUNG / POOL