Wideorozmowa ze "współpracownikiem Nawalnego". Politycy z czterech krajów padli ofiarami deepfake'a

Źródło:
PAP, tvn24.pl, The Guardian

Miała być wideokonferencja z Leonidem Wołkowem, szefem sztabu Aleksieja Nawalnego, była rozmowa z podszywającą się pod niego postacią, stworzoną z użyciem technologii deepfake. Nabrać dali się między innymi posłowie izby niższej parlamentu Holandii - podaje dziennik "De Volkskrant". Sam Wołkow twierdzi, że była to prowokacja, za którą stoją "kremlowskie trolle". Oszukać dali się także politycy z Wielkiej Brytanii, Litwy, Łotwy i Estonii.

Holenderski dziennik "De Volkskrant" napisał w sobotę, że w środę doszło do wideokonferencji z udziałem członków komisji spraw zagranicznych izby niższej parlamentu Holandii z osobą, która miała być Leonidem Wołkowem - szefem sztabu rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO >>>

"Kremlowskie trolle"

Okazało się jednak, że był to jedynie ruchomy obraz stworzony komputerowo. Było to możliwe dzięki technologii deepfake, w ramach której cechy jednej postaci nanoszone są na inną, z zachowaniem jej mimiki i gestów. Do stworzenia takiego wideo wykorzystuje się sztuczną inteligencję. Technologia jest tak zaawansowana, że dla laika ingerencja nie jest widoczna.

CZYTAJ NA KONKRET24: Miała zagrażać politykom, a uderzyła w kobiety. Prawda o technologii deepfake >>>

Właśnie w ten sposób oszukano holenderskich posłów, m.in. lidera konserwatywnej chadecji (Christien Unie) Gerta-Jana Segersa oraz przywódcę populistycznej Partii na Rzecz Wolności (PVV) Geerta Wildersa.

Informator gazety twierdzi, że zrobiono to bardzo przekonująco. Rozmowa miała mieć charakter poufny i doszło do niej "na prośbę zespołu Nawalnego". Sam Wołkow twierdzi, że za tą prowokacją stoją "kremlowskie trolle".

Oszukano parlamentarzystów

Okazuje się, że w ten sam sposób oszukano parlamentarzystów z Łotwy, Litwy, Estonii i Wielkiej Brytanii. Potwierdził to między innymi przewodniczący komisji spraw zagranicznych brytyjskiej Izby Gmin Tom Tugendhat.

21 kwietnia napisał na Twitterze, że "Kreml jest tak słaby i przerażony siłą Nawalnego, że organizuje fałszywe spotkania, aby go zdyskredytować. Dziś dotarli do mnie". Tego samego dnia oszukano parlamentarzystów holenderskich.

Rihards Kols, który przewodniczy komisji spraw zagranicznych łotewskiego parlamentu, opublikował na Twitterze prawdziwe zdjęcie Wołkowa oraz zrzut ekranu, zrobiony podczas wideorozmowy z fałszywą postacią, wygenerowaną przez deepfake.

Kols wyjaśniał, że skontaktowała się z nim mailowo osoba podająca się za Wołkowa. Polityk odbył z nią krótką wideokonferencję, podczas której rozmawiali o wsparciu dla rosyjskich więźniów politycznych i o aneksji Krymu. Łotewski deputowany przyznał, że dopiero później zdał sobie sprawę, że mógł paść ofiarą oszustwa opartego o nowoczesną technologię.

"Dość bolesna lekcja, ale być może możemy również podziękować temu fałszywemu Wołkowowi za tę lekcję dla nas oraz kolegów z Litwy i Estonii" - ocenił. "Jest oczywiste, że tak zwany rozkład prawdy lub era postprawdy i postfaktyczna może poważnie zagrozić bezpieczeństwu i stabilności lokalnych i międzynarodowych krajów, rządów i społeczeństw" - dodał.

Wspólne oświadczenie

W sobotę we wpisie na Twitterze ocenił, że deepfake z Wołkowem to był "atak na krytyków Kremla". "Miało to na celu drwinę, ale przypadkowo zakończyło się tylko wzmocnieniem naszej determinacji do wsparcia rosyjskiej opozycji. Bądźcie czujni, bądźcie demokratyczni!" – dodał.

Do wpisu dołączył wspólne oświadczenie komisji spraw zagranicznych Estonii, Litwy i Łotwy, dotyczące "cyber manipulacji".

Napisano w nim, że w ostatnich miesiącach prowadzono między innymi przeciw politykom z Estonii, Litwy, Łotwy czy Wielkiej Brytanii operacje z użyciem sztucznej inteligencji. "Te ataki miały na celu szerzenie fałszywych informacji, dyskredytowanie rosyjskiej opozycji i podważenie wsparcia ze strony polityków państw bałtyckich dla niej, a także sianie niezgody w demokratycznych społeczeństwach i między narodami" - czytamy.

Oceniono, że ataki są nakierowane na krytyków Kremla i mają na celu zadrwienie z nich. Jednak - jak przekazano - wzmocniły tylko wsparcie dla rosyjskiej opozycji.

"Gwałtowny nacisk na podstawowe prawa człowieka człowieka, procesy polityczne, prześladowania liderów opozycji i ataki sponsorowane przez państwo to poważne sprawy i nadal będziemy je traktować jako takie" - czytamy. "Zachęcamy do zachowania czujności, ale także otwartości na komunikację" - dodano, zaznaczając, że tacy powinni być "przedstawiciele prawdziwych demokracji".

Deepfake w czasach wideokonferencji

Cytowany przez "De Volkskrant" ekspert ds. nowych mediów Jarno Duursma twierdzi, że wszyscy spodziewali się, że kiedyś dojdzie do wykorzystania technologii deepfake w polityce. Jest to według niego bardzo niepokojące. "Żyjemy w świecie wideokonferencji. Obecnie przestajemy mieć gwarancję, że rozmawiamy z osobą, za którą się ona podaje" - wskazuje Duursma.

Jeden z oszukanych, poseł liberalnej VVD Ruben Brekelmans, uważa, że sytuacja jest bardzo niepokojąca. "Może to zniechęcić posłów do rozmów z zagranicznymi partiami opozycyjnymi. Być może taki był cel. Nie możemy temu ulegać, ale musimy być pewni, że będziemy mogli bezpiecznie rozmawiać" - powiedział dziennikowi deputowany.

CZYTAJ NA KONKRET24: Deep fake'ów w sieci już nie unikniemy - naukowcy o możliwości ich weryfikacji >>>

Aleksiej Nawalny instagram.com/navalny

Autorka/Autor:akr/b

Źródło: PAP, tvn24.pl, The Guardian

Źródło zdjęcia głównego: instagram.com/navalny

Tagi:
Raporty: