Trzy lata temu berliński Senat zdecydował, że religia nie jest obowiązkowym przedmiotem w tamtejszych szkołach. Ale zarówno katolicy, Żydzi jak i muzułmanie doprowadzili do referendum, w którym w niedzielę berlińczycy zdecydują, czy decyzję zmienić.
Zgodnie ze zmianami wprowadzonymi w 2006 r. przez zdominowany przez lewicę Senat (rząd krajowy) przepisów, zgodnie z którymi etyka jest przedmiotem obowiązkowym od 7. klasy, natomiast religia dodatkowym przedmiotem. Uczniowie mogą uczęszczać na lekcje religii przed lub po obowiązkowym planie zajęć.
Inicjatorzy referendum - inicjatywa społeczna "Pro Reli", popierana przez Kościoły chrześcijańskie, gminę żydowską i niektóre organizacje muzułmańskie, jak również partie CDU i FDP - chcą jednak, by od 1. klasy uczniowie wybierali pomiędzy etyką a religią.
Wierni kontra Senat
Berlin jest jedynym landem Niemiec, gdzie wprowadzono obowiązkowe lekcje etyki dla wszystkich uczniów. Senat tłumaczył, że takie rozwiązanie pomoże w integracji społeczności muzułmańskiej, liczącej około 220 tysięcy osób.
Jednak zdaniem "Pro Reli" etyka nie powinna zastępować lekcji o wyznaniu, na które od ponad dwóch
"Religia jest dobrowolna", "Nie zmuszajcie nas do wyboru. Chcemy mieć możliwość nauki zarówno etyki, jak i religii" hasła przeciwników religii w szkołach
Nowy "Kulturkampf"
Kampanię przed niedzielnym referendum w stolicy Niemiec komentatorzy porównywali do nowego "Kulturkampfu". - Ten kulturkampf prowadzony jest metodami kampanii wyborczej - zauważa na stronie internetowej tygodnik "Spiegel". Na plakatach i w spotach wyborczych zwolennicy zmiany prawa apelują: - Chodzi o wolność. Chcemy wolnego wyboru między etyką a religią.
Z kolei drugi obóz przekonuje: "Religia jest dobrowolna", "Nie zmuszajcie nas do wyboru.
Berlińczycy powinni mieć takie same prawa, jakie w pozostałych landach Niemiec uważane są za normalne Angela Merkel popiera religię w szkołach
Senat łamie prawo
W minionym tygodniu Senat Berlina opublikował w prasie ogłoszenia apelujące do mieszkańców miasta, by głosowali przeciwko zmianie przepisów. Wywołało to oburzenie zwolenników "Pro Reli", bo ogłoszenia sfinansowano z pieniędzy podatników.
- To polityczny skandal i złamanie prawa - mówił biskup Kościoła ewangelickiego Wolfgang Huber. Sąd administracyjny zakazał zaś Senatowi publikacji dalszych ogłoszeń.
Merkel za religią
W ostatnich dniach przed referendum inicjatywę "Pro Reli" poparła kanclerz Niemiec Angela Merkel (CDU). - Berlińczycy powinni mieć takie same prawa, jakie w pozostałych landach Niemiec uważane są za normalne - oceniła na piątkowej konferencji partyjnej.
Prognozy sondażowe są bardzo wyrównane. Aby jednak referendum było ważne, do urn musi pójść 25 procent, czyli ok. 610 tys. uprawnionych do głosowania. Uprawnionych do głosowania jest 2,4 mln berlińczyków.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu