"Każdy, kto próbuje zastraszać Chiny, wyląduje tylko na śmietniku historii"


Ambasada Chin w Waszyngtonie potępiła oświadczenie sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo. Wezwał on chińskie władze, by uczciły 30. rocznicę masakry na Placu Tiananmen, wypuszczając z więzień osoby skazane za walkę z łamaniem praw człowieka.

W poniedziałkowym oświadczeniu Pompeo wezwał Chiny do ujawnienia pełnej informacji o zabitych i zaginionych podczas masakry na Tiananmen. - Byłby to pierwszy krok do pokazania, że partia komunistyczna jest skłonna uszanować prawa człowieka i podstawowe wolności - ocenił sekretarz stanu USA. - Wzywamy Chiny, by wypuściły wszystkie osoby przetrzymywane za próby korzystania z tych praw i wolności - zaapelował Pompeo.

MASAKRA NA TIANANMEN. MATERIAŁ "FAKTÓW O ŚWIECIE" TVN24 BIS >

"Prawa człowieka w Chinach znajdują się w najlepszym okresie"

Rzecznik ambasady wyraził w komunikacie "silne niezadowolenie" z oświadczenia Pompeo, które ocenił jako przejaw "uprzedzeń i arogancji" oraz "afront wobec Chińczyków i poważne naruszenie międzynarodowego prawa i podstawowych norm rządzących stosunkami międzynarodowymi".

"Każdy, kto próbuje zastraszać Chiny i traktować je protekcjonalnie (…), wyląduje tylko na śmietniku historii" - dodał rzecznik, którego nazwiska nie podano.

W komunikacie chińskiej placówki nie napisano wprost o masakrze na Placu Tiananmen. Wydarzenia określono tylko jako "polityczny incydent z końca lat 80.". "Prawa człowieka w Chinach znajdują się obecnie w najlepszym okresie w historii" - twierdzi ambasada ChRL w Waszyngtonie.

Głos Londynu

Oświadczenie z okazji 30. rocznicy masakry wystosował też Londyn. - Ludzie w Chinach wciąż nie są w stanie skorzystać z prawa do pokojowego protestu - oświadczył szef brytyjskiej dyplomacji Jeremy Hunt. - Dalej namawiamy chiński rząd do poszanowania wolności zrzeszania się, zgromadzeń, wypowiedzi i innych podstawowych praw i wolności, zapisanych w konstytucji Chin i prawie międzynarodowym - podkreślił.

Masakra na Tiananmen

W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku czołgi i wozy pancerne wjechały na centralny plac Pekinu, Tiananmen, gdzie przez siedem tygodni demonstrowały tysiące chińskich studentów, domagających się demokratyzacji systemu. Armia chińska dokonała masakry.

Nadal nie rozliczono winnych rzezi. Władze nie odpowiadają też na ponawiane co roku apele opozycji i rodzin młodych ludzi poległych na placu o "nowy początek", czyli o nową ocenę wydarzeń sprzed 30 lat przez władze ChRL, dialog i pojednanie.

Do dziś nieznana jest faktyczna liczba ofiar - w końcu czerwca 1989 r. ówczesny mer Pekinu powiedział, że zginęło 200 demonstrantów, w tym 36 studentów. Nieoficjalne szacunki mówią o 2 tys. zabitych.

Masakra na placu TiananmenZiemienowicz Adam/PAP

Autor: ft\mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: