Kilkugodzinna podróż na rowerach między dwoma chińskimi miastami stała się popularna wśród dziesiątek tysięcy studentów. Jednak trend, który na początku wywołał ekscytację, szybko stał się utrapieniem dla lokalnej społeczności.
Wszystko zaczęło się w czerwcu od kilku studentów, którzy postanowili udać się na rowerach z miasta Zhengzhou (stolicy prowincji Henan) do oddalonego o około 50 kilometrów Kaifeng. Celem podróży były pochodzące z Kaifeng tangbao - pierożki wypełnione "zupą", a dokładniej galaretowatym nadzieniem, zwykle z mięsem, które podczas gotowania na parze zmienia konsystencję na półpłynną. Wkrótce "nocna przejażdżka do Kaifeng" stała się popularnym w chińskich mediach społecznościowych trendem, który - jak zauważa BBC - wpisuje się w chęć wybierania przez młodych Chińczyków tańszych opcji podróżowania w geście sprzeciwu wobec kulejącej gospodarki i nikłych perspektyw na zatrudnienie. Jak opowiadał lokalnym mediom jeden z uczestników wyprawy, "nie ma drugiej szansy na młodość, więc warto wybrać się na spontaniczną wycieczkę z przyjaciółmi".
Wzmocnienie turystyki i utrudnienia w ruchu
Państwowe media początkowo wychwalały ten trend, określając go jako demonstrację pasji wśród młodych obywateli. Władze miasta Kaifeng zaczęły nawet ogłaszać zniżki i specjalne wydarzenia skierowane do studentów. Dodatkowo zaangażowały służby, które miały dbać o bezpieczeństwo rowerzystów.
Ekscytacja szybko jednak minęła, bo radosny nastrój przyćmiły tworzące się korki na głównych drogach między Zhengzhou a Kaifeng. BBC relacjonuje, że jedna z osób opisała lokalnemu serwisowi Jimu News, że przejazd trasą między dwoma miastami zwykle zajmował godzinę, a teraz wydłużył się do trzech godzin. "Część rowerzystów dzieliła się w mediach społecznościowych informacją, że zmuszeni byli zejść z rowerów i przepychać się przez tłum" - opisał brytyjski portal. Dodaje, że brakuje oficjalnych statystyk co do tego, ile jednośladów przejechało przez jedną noc na opisywanej trasie, jednak z relacji w mediach społecznościowych wynika, że liczba ta wahała się od 100 do 200 tysięcy osób.
Jeden ze studentów, któremu udało się dotrzeć do celu, wyznał w nagraniu wideo, że "żałuje" wzięcia udziału w podróży, która miała zająć mu ponad siedem godzin. Inny student napisał, że podczas posiłku w restauracji w Kaifeng, usłyszał właściciela krytykującego studentów za to, że nie mają lepszych zajęć. "Naprawdę mi przykro" - przyznał w poście, zwracając się do mieszkańców miasta.
Część internautów skrytykowała uczestników nocnych wypraw za nieodpowiedzialne zachowania jak śmiecenie. Głos w sprawie zajęły także trzy firmy oferujące wypożyczanie rowerów. Wspólnie wydały oświadczenie, w którym zachęciły studentów do korzystania z busów i pociągów do pokonywania dłuższych dystansów. Zaczęły także pobierać opłaty od osób, które wyjeżdżały na rowerach poza miasto.
Lokalni urzędnicy starają się teraz powstrzymać te wyprawy, wysyłając na miejsce policję i zamykając ścieżki rowerowe.
Jak podaje "New York Times", na chińskich portalach studenci zaczęli dzielić się informacjami dotyczącymi reakcji ich uczelni. Według nich, szkoły zaczęły zabraniać uczniom opuszczania kampusu bez pozwolenia. Niektórzy studenci zapewniają, że obostrzenia ich nie powstrzymają i że pójdą do celu pieszo.
- To jedyne lata w moim życiu, kiedy nie muszę martwić się o inne rzeczy, więc chcę tworzyć wspomnienia - argumentował student inżynierii, Li. - Kiedy zacznę pracować, nie będzie już okazji, żeby to robić - dodał.
Studentka ostatniego roku opowiedziała "West China City Daily", że była tak zajęta szukaniem pracy, że czuła, jakby utknęła w studni bez dna. Wyznała gazecie, że nocne wyprawy były dla niej przygodą. Dodała, że rowerowa wycieczka przy akompaniamencie muzyki, przeplatana rozmowami z przyjaciółką, pomogła jej odetchnąć. Studentka stwierdziła, że zmartwienia i lęki zmalały dzięki nocnej wyprawie.
Źródło: BBC, New York Times, CNN
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images