Zbrojne ramię Kremla i szemrane interesy. Co dalej z wagnerowcami w Afryce?

Źródło:
OSW, BBC, Reuters, tvn24.pl, PAP

Na przestrzeni ostatniej dekady Grupa Wagnera zbudowała sobie silną pozycję w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Rozlokowała tam tysiące żołnierzy i nawiązała bliskie relacje z lokalnymi władzami, uzyskując w zamian dostęp do bogatych afrykańskich złóż naturalnych. Po niedawnym buncie Jewgienieja Prigożyna zarówno obecność militarna jak i szemrane interesy grupy w Afryce stanęły pod znakiem zapytania. 

W sobotę najemnicy Grupy Wagnera zajęli sztab rosyjskiej armii w Rostowie nad Donem, a następnie zaczęli posuwać się w kierunku Moskwy. Szef najemników Jewgienij Prigożyn, od dawna skonfliktowany z częścią rosyjskiego establishmentu wojskowego dowodzącą inwazją na Ukrainę, domagał się "przywrócenia sprawiedliwości" w armii i odsunięcia od władzy ministra obrony Siergieja Szojgu.

W sobotę wieczorem Prigożyn ogłosił odwrót i wycofanie najemników do obozów polowych, by "uniknąć rozlewu krwi". Miało to być rezultatem układu białoruskiego autorytarnego lidera Alaksandra Łukaszenki z Prigożynem, zawartego w porozumieniu z Władimirem Putinem. Zgodnie z tymi uzgodnieniami najemnicy Grupy Wagnera i sam Prigożyn mieli przemieścić się na Białoruś

CZYTAJ WIĘCEJ: 36 godzin "marszu sprawiedliwości"

W poniedziałek szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow powiedział, że działalność Grupy Wagnera w Afryce będzie kontynuowana. Zapewnił także władze Republiki Środkowoafrykańskiej i Mali, że ich kluczowe ustalenia dotyczące kwestii bezpieczeństwa pozostają w mocy. W środę MSZ Rosji oświadczyło, że przywódcy państw afrykańskich powinni sami zdecydować, czy chcą kontynuować współpracę z wagnerowcami.

Ostatnie wydarzenia w Rosji rodzą jednak pytania o przyszłość rosyjskich najemników przebywających obecnie w państwach afrykańskich oraz jak konflikt między wagnerowcami a Kremlem przełoży się na sytuację w niestabilnej politycznie i wojskowo Afryce. 

CZYTAJ WIĘCJ: Czego nie wiemy o buncie Prigożyna

Historia wagnerowców w Afryce

Historia powstania Grupy Wagnera ściśle wiąże się z zagraniczną aktywnością sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Organizacja powstała, aby realizować działania pomocnicze na rzecz regularnego rosyjskiego wojska w Syrii - czytamy w analizie OSW. Think tank zwraca uwagę, że mimo przyklejenia wagnerowcom łatki "prywatnej firmy wojskowej" jest to de facto "państwowa formacja najemnicza pozostająca pod kontrolą służb specjalnych i wykonująca zadania bojowe typowe dla oddziałów armii regularnej".

W 2015 roku Kreml podjął decyzję o użyciu w Syrii oddziału niewystępującego pod flagą Rosji, lecz walczącego w ramach rosyjskiego kontyngentu wojskowego i ściśle kontrolowanego przez jego służby bezpieczeństwa - pisze OSW. Jak podkreśla, "wynikało to przede wszystkim z chęci zatajenia liczby poległych i rannych – w założeniach propagandy interwencja w Syrii miała pokazać światu i własnym obywatelom potęgę armii, podczas gdy w rzeczywistości najbardziej ryzykowne zadania powierzano najemnikom". Szczyt aktywności wagnerowców w Syrii przypadł na przełom 2017 i 2018 roku. Z czasem najemnicy coraz rzadziej uczestniczyli w walkach i stopniowo zaczęto wycofywać ich do Rosji. 

"Równolegle z wygaszeniem aktywności w Syrii wagnerowcy zaczęli pojawiać się w niektórych państwach afrykańskich, gdzie stali się 'zbrojnym ramieniem' Kremla podczas kilku operacji, których celem było wsparcie antydemokratycznych reżimów, wykorzystanie ich na potrzeby rosyjskich interesów oraz eksploatacja miejscowych zasobów naturalnych" - pisze OSW.

Domniemani najemnicy z Grupy Wagnera w towarzystwie oddziałów malijskich żołnierzyMinistre des Armées

Żołnierze Grupy Wagnera działali w takich krajach jak Libia, Republika Środkowoafrykańska, Mali oraz Sudan. Jak podaje OSW, najemnicy pełnili tam głównie funkcje ochronne, przede wszystkim zapewniając bezpieczeństwo kontrolowanym przez Moskwę kopalniach czy zakładach przemysłowych, a także ochraniali misje rosyjskich "doradców", wysyłanych przez Kreml do Afryki. Wagnerowcy szkolili także lokalne formacje zbrojne. "Użycie ich bezpośrednio w walkach stało się zjawiskiem sporadycznym, częściej za to działali w charakterze oddziałów pacyfikacyjnych" - czytamy w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich.

Według szacunków OSW na początku 2022 roku Grupa Wagnera utrzymywała w Afryce parę tysięcy najemników w systemie rotacyjnym, a w sumie od 2015 roku przez jej szeregi mogło się przewinąć nawet kilkanaście tysięcy ludzi. 

Szemrane interesy

Jak pisze BBC, działalność wagnerowców w Afryce miała przede wszystkim cele zarobkowe, choć jednocześnie obecność najemników wzmacniała rosyjskie interesy dyplomatyczne i gospodarcze na kontynencie. BBC zwraca uwagę, że Grupa Wagnera pojawiała się w krajach bogatych w zasoby naturalne. Najemnicy Prigożyna zapewniali ochronę i wsparcie militarne lokalnym władzom w zamian za "kawałek tortu".

- Strategia operacyjna Grupy Wagnera w ciągu ostatnich paru lat polegała na poszerzaniu militarnych i gospodarczych wpływów w Afryce - podkreśliła w rozmowie ze stacją BBC Julia Stanyard z Globalnej Inicjatywy przeciwko Międzynarodowej Przestępczości Zorganizowanej. Ekspertka powiedziała, ż Grupa Wagnera stworzyła sieć powiązanych z nią firm, prowadzących działalność handlową w państwach, w których służyli najemnicy Prigożyna.

W Republice Środkowoafrykańskiej - dla przykładu - Grupa Wagnera ma zajmować się handlem minerałami z regionów ogarniętych konfliktem oraz drewnem, a także produkcją piwa oraz wódki. W Sudanie z kolei działa firma wydobywcza M Invest, która według Departamentu Skarbu USA jest własnością Prigożyna lub jest przez niego kierowana. Jej spółką-córką jest firma Meroe Gold, będąca jednym z największych producentów złota w Afryce.

Członkowie Grupy Wagnera walczyli między innymi w Libii. Wideo archiwalne
Członkowie Grupy Wagnera walczyli między innymi w Libii. Wideo archiwalne TVN24

Jak zwraca uwagę BBC, choć obecnie Grupa Wagnera nie ma w Libii tylu bojowników co jeszcze blisko cztery lata temu, gdy wspierała próbę przejęcia Trypolisu przez oddziały generała Chalify Haftara, pojawienie się wagnerowców w tym kraju było niezwykle ważne dla Moskwy. Ze strategicznego punktu widzenia Libia stała się bowiem bramą do Afryki dla Rosji, która wzmocniła tym samym swoją obecność w basenie Morza Śródziemnego. Jak podaje BBC, najemnicy Wagnera nadal przebywają wokół kluczowych obiektów naftowych na obszarach kontrolowanych przez gen. Haftara na wschodzie i południu kraju. Źródła stacji donoszą, że od soboty, gdy miał miejsce bunt wagnerowców w Rosji, w Libii "nie nastąpiła zauważalna zmiana sytuacji".

Mali z kolei mogło przyciągnąć Grupę Wagnera bogatymi rezerwami złota - zauważa BBC. Jak wynika z amerykańskich dokumentów wojskowych, które wyciekły na początku roku, Mali mogło być także wykorzystywane przez wagnerowców do pozyskiwania broni z Turcji. 

Ponad prawem

Najemników oskarżano o liczne przypadki łamania praw człowieka, jak zabójstwa czy montowanie min w obszarach zamieszkanych przez cywili.

Jak pisze BBC, operacje zbrojne z udziałem bojowników Wagnera zwykle prowadziły do większej liczby ofiar wśród ludności cywilnej. Jedną z ich najbrutalniejszych zbrodni było zabicie około 500 cywilów w trakcie trwającej tydzień operacji w malijskim mieście Moura. ONZ oskarżyło o masakrę "obce siły" i malijską armię, tymczasem Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na dwóch żołnierzy oraz de facto dowódcę sił Grupy Wagnera w Mali.

Na początku tego roku Waszyngton oskarżył rosyjskich najemników o prowadzenie działalności przestępczej, przeprowadzanie masowych egzekucji, gwałty oraz uprowadzenia dzieci w Republice Środkowoafrykańskiej oraz Mali.

CZYTAJ WIĘCEJ: Putin cofnął się o ponad 20 lat. Co dalej? "Scenariuszy jest kilka"

Mimo to - zaznacza BBC - wagnerowcy cieszą się sporym poparciem społecznym w państwach afrykańskich. Przyczynia się do tego zakrojona na szeroką skalę kampania propagandowa, w tym prowadzone przez ludzi Prigożyna farmy trolli, które wpływają na debatę publiczną w Afryce i podsycają antyzachodnie nastroje.

Co dalej z wagnerowcami w Afryce?

Eksperci twierdzą, że choć Grupa Wagnera była niezwykle przydatna dla Moskwy w Afryce, najemnicy Prigożyna nie zaszliby tak daleko bez wsparcia ze strony Kremla - pisze BBC. Jak dodaje, to elementy tak ściśle ze sobą związane, że ich rozdzielenie na niestabilnym kontynencie afrykańskim może okazać się "niebezpieczne".

Dla przykładu w Libii jednostki Wagnera w dużej mierze polegały na wsparciu rosyjskiego ministerstwa obrony. Źródło BBC w ONZ twierdzi, że gdyby Grupa Wagnera została całkowicie rozwiązana, jej oddziały w Afryce nie mogłyby już liczyć na dostawy uzbrojenia czy pieniędzy z Moskwy.

CZYTAJ WIĘCEJ: Putin przyznał, że Grupa Wagnera była finansowana z budżetu państwa 

Podczas wystąpienia po buncie Prigożyna prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że walczący w Ukrainie członkowie Grupy Wagnera powinni wstąpić w szeregi regularnej rosyjskiej armii, powrócić do domów albo wyjechać na Białoruś, tam gdzie - zgodnie z porozumieniem zawartym z Kremlem - udał się lider wagnerowców. Według Julii Stanyard nie jest jednak jasne, czy te same opcje będą obowiązywały najemników przebywających w Afryce. W ocenie ekspertki nie można wykluczyć, że zostanie wypracowany kompromis, na mocy którego Prigożyn zachowa kontrolę i ostateczną odpowiedzialność za operacje wagnerowców na tym kontynencie.

"Rodzą się także poważne pytania o to, co stanie się z szemranymi operacjami biznesowymi w Afryce, związanymi z Grupą Wagnera i Prigożynem" - zaznacza BBC.

Rama Yade, ekspertka think tanku Atlantic Council i była wiceminister spraw zagranicznych Francji, w rozmowie z Radiem Wolna Europa oceniła, że bunt Grupy Wagnera z pewnością odbije się na aktywnościach w Afryce. - Nie jestem pewna, czy wpływy Rosji w tych państwach kontynentu pozostaną silne - stwierdziła

Rosjanie w AfryceForum

Przypomniała, że "Jewgienij Prigożyn, związany blisko z rosyjskim wywiadem, wykorzystywał Republikę Środkowoafrykańską i Mali do wzniecania antyzachodnich sentymentów czy zdobywania sympatii dla rosyjskiego prezydenta Władimira Putina". - Bunt wpłynie na działania wagnerowców w tych krajach oraz w Libii i Sudanie, gdzie najemnicy są również obecni - oceniła.

Ekspertka wskazała, że "do niedawna interesy Kremla i Prigożyna były zbieżne, teraz państwa afrykańskie będą zmuszone do rozmawiania z dwoma rosyjskimi podmiotami". - Bez tego ważnego elementu, jakim dla Moskwy była Grupa Wagnera, nie sądzę, żeby jej wpływy w Afryce pozostały silne - oceniła.

Izraelski analityk Yonatan Touval zauważył w rozmowie z portalem Middle East Eye, że rosyjska obecność w Afrycie i na Bliskim Wschodzie - w związku z wojną przeciwko Ukrainie - znacząco słabnie. Zaznaczył, że głównym pytaniem pozostaje to, czy niedawny bunt Prigożyna stworzy w tych regionach próżnię, która doprowadzi do dalszej destabilizacji, szczególnie w Syrii i Libii. - Nie możemy wykluczyć, że po stłumieniu buntu, komórki Grupy Wagnera w Afryce mogą przerodzić się w zupełnie niekontrolowane struktury, budujące związki z lokalnymi aktorami bez konsultacji z Kremlem - ostrzegł z kolei Kiril Semenov.

Autorka/Autor:momo/dap

Źródło: OSW, BBC, Reuters, tvn24.pl, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Ministre des Armées