Wiktar Babaryka, uznawany za głównego rywala Alaksandra Łukaszenki przed zeszłorocznymi wyborami prezydenckimi, przestał otrzymywać w więzieniu listy. Były szef Biełgazprombanku od ponad roku przebywa w areszcie KGB.
"Wygląda na to, że moja dieta [dotycząca otrzymywania listów] przeszła do etapu głodu. Jeśli milion ludzi zostanie pozbawionych dostępu do informacji, wówczas głód jednostki staje się błahostką. Nie mogłem sobie nawet wyobrazić, że można spróbować zanurzyć cały kraj w bagnie kłamstw bez możliwości zaczerpnięcia świeżego powietrza" – wpis o takiej treści przekazali współpracownicy Wiktara Babaryki na kanale Telegram. We wpisie Babaryka odniósł się także do obecnej sytuacji na Białorusi i stosowanych przez reżim represji, podkreślając, że "straszliwa zasada przetrwania w obozie staje się teraz powszechna wśród mieszkańców jednego narodu".
Sztab Babaryki na początku maja informował, że aresztowany rywal Alaksandra Łukaszenki otrzymywał tylko jeden list tygodniowo, chociaż w rzeczywistości - jak poinformowali jego współpracownicy - pisze do niego wiele osób.
Wiktar Babaryka w maju ubiegłego roku ogłosił, że zamierza wystartować w sierpniowych wyborach prezydenckich. W krótkim czasie zebrał ponad 450 tysięcy podpisów poparcia dla swojej kandydatury, co było rekordową liczbą w historii kraju. Centralna Komisja Wyborcza odrzuciła jednak dokumenty. W czerwcu były szef Biełgazprombanku został aresztowany pod zarzutem domniemanych machinacji finansowych. Od tego czasu przebywa w mińskim areszcie. Białoruscy obrońcy praw człowieka uznali go za więźnia politycznego.
Proces w sprawie Wiktara Babaryki i jego współpracowników w Mińsku trwa, choć ostatnio prawie nie ma żadnych szczegółów w tej sprawie ze względu na zamknięcie posiedzeń dla niezależnych dziennikarzy.
Źródło: Radio Swoboda, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock