Około trzy tysiące osób zostało zatrzymanych w wyniku protestów po niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi - podało w poniedziałek tamtejsze MSW. Wcześniej białoruskie Centrum Praw Człowieka "Wiasna" informowało, że w demonstracjach zginęła co najmniej jedna osoba, a ponad 140 zostało zatrzymanych. Tysiące osób wyszły na ulice miast i mniejszych miejscowości, by wyrazić sprzeciw po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów. MSW potwierdziło, że milicja w Mińsku użyła "specjalnych środków", by rozpędzić demonstracje.
Co wiemy o protestach na Białorusi:
1. Co najmniej jedna osoba nie żyje, a ponad 140 zostało zatrzymanych po protestach na Białorusi po ogłoszeniu sondażowych wyników prezydenckich - podało w poniedziałek rano Centrum Praw Człowieka "Wiasna". Przed południem białoruskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało, że zatrzymano około 3000 osób i zaprzeczyło informacji o śmierci jednej osoby w trakcie zamieszek.
2. O godzinie 19. polskiego czasu ogłoszono wyniki państwowego sondażu powyborczego (exit poll), które dawały 79,7 proc. głosów w niedzielnych wyborach prezydenckich urzędującemu prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence, a jego rywalce Swiatłanie Cichanouskiej - 6,8 proc., frekwencja wyniosła 79 procent.
3. Około godziny 20.30 polskiego czasu niezależne portale zaczęły informować o pierwszych zatrzymaniach protestujących, dokonywanych przez milicję w Mińsku. Służby blokowały odcinki głównych arterii miasta - m.in. prospektu Niepodległości.
4. Około godziny 21 na ulice Mińska i wielu innych miast wyszły tysiące Białorusinów w proteście przeciw sfałszowanym wynikom wyborów. Niezależne media zaczęły informować o brutalnych zatrzymaniach i pierwszych starciach na ulicach Mińska. Doniesienia o zatrzymaniach napływały z Grodna i Brześcia, gdzie milicja użyła gazu łzawiącego.
5. Milicja i OMON zaczęły używać gumowych kul, granatów hukowych, armatek wodnych. Są ranni. Mieszkańcy Mińska zaczęli budować prowizoryczne barykady. Komentatorzy zwracali uwagę, że nigdy wcześniej nie używano takich środków wobec protestujących. W nocy białoruskie MSW potwierdziło zastosowanie "specjalnych środków" w Mińsku. Nie podano liczby zatrzymanych, stwierdzono natomiast, że sytuacja w stolicy "jest pod kontrolą".
6. Protesty wybuchały nie tylko w dużych miastach, ale również na prowincji. Według różnych doniesień, w co najmniej dwóch miejscowościach milicja i OMON odmówiły rozbijania demonstracji i złożyły tarcze na ulice.
7. Opozycyjna kandydatka na prezydenta Białorusi Swiatłana Cichanouska wezwała w nocy z niedzieli na poniedziałek swoich zwolenników i funkcjonariuszy służb siłowych do powstrzymania się od przemocy. Obarczyła też władze odpowiedzialnością za to, że podczas starć ucierpieli ludzie.
8. "Jako sąsiedzi Białorusi, apelujemy do władz białoruskich o pełne uznanie i przestrzeganie podstawowych standardów demokratycznych. Wzywamy do powstrzymania się od przemocy i do respektowania podstawowych wolności, praw człowieka i obywatela, w tym praw mniejszości narodowych i wolności słowa" - napisali we wspólnym oświadczeniu prezydenci Polski Andrzej Duda oraz Litwy Gitanas Nauseda.
9. Urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka otrzymał 80,2 procent głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska - 9,9 procent - wynika ze wstępnych wyników niedzielnych wyborów prezydenckich na Białorusi, które przekazała Centralna Komisja Wyborcza. Oficjalne wyniki wyborów mają być znane w poniedziałek.
Dane oficjalnego badania exit poll ogłoszono w momencie zamknięcia lokali wyborczych o godzinie 20 czasu lokalnego (godz. 19 czasu polskiego). Według "narodowego sondażu" urzędujący prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka w niedzielnych wyborach otrzymał 79,7 proc. głosów, a czołowa kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska - 6,8 proc. Frekwencja wyniosła 79 proc.
Wieczorem na ulice Mińska i wielu miast wyszły tysiące Białorusinów w proteście przeciw sfałszowanym wynikom wyborów. W stolicy kraju machali oni biało-czerwono-białymi flagami, krzycząc między innymi "Niech żyje Białoruś" lub "Odejdź".
Armatki wodne, granaty hukowe
Niezależne portale zaczęły informować o brutalnych starciach ze służbami porządkowymi i pierwszych zatrzymaniach protestujących, dokonywanych przez milicję w Mińsku. Demonstranci w stolicy Białorusi zaczęli wznosić barykady, aby ochronić się przeciwko siłom milicji - donosiła agencja prasowa RIA. Portal tut.by podał, powołując się na świadków, że milicja i siły specjalne OMON użyły armatek wodnych, granatów hukowych oraz broni na gumowe kule, żeby rozproszyć protestujących. Wielu z nich zostało rannych.
Komentatorzy zwrócili uwagę, że nigdy wcześniej nie używano takich środków wobec demonstrantów.
Informacje o zatrzymaniach napływały także z Grodna, gdzie milicja użyła gazu łzawiącego, i z Brześcia. Tam szedł pochód kilku tysięcy ludzi i służby zablokowały wjazd do centrum. Według Radia Swaboda do zatrzymań doszło też w Witebsku. Z kolei w Mohylewie milicja rozpędziła protestujących - podał tut.by.
"Protesty odbywają się w wielu częściach Mińska i przynajmniej w 12 miastach różnych regionów" - relacjonował w mediach społecznościowych miejscowy dziennikarz Franak Viacorka. Już w nocy z niedzieli na poniedziałek białoruska dziennikarka Hanna Liubkova podała, że demonstranci wyszli na ulicę w około 30 miastach.
W oficjalnym komunikacie służby prasowe białoruskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych poinformowały, że w 33 miejscowościach w noc powyborczą doszło do "punktowych zgromadzeń obywateli w rejonie lokali wyborczych i na centralnych placach".
"Wiasna": jedna osoba nie żyje. Białoruskie MSW: trzy tysiące zatrzymanych
W poniedziałek rano Centrum Praw Człowieka "Wiasna" podało, że w protestach na Białorusi zginęła co najmniej jedna osoba. Centrum ogłosiło też listę osób zatrzymanych na terenie całego kraju, na której jest 140 nazwisk. Jednak zatrzymanych jest o wiele więcej - twierdzą obrońcy praw człowieka.
Przed południem białoruskie MSW przekazało, że zatrzymano około 3000 osób, spośród których około tysiąca znajduje się w Mińsku, a ponad dwa tysiące w innych regionach republiki. Resort zaprzeczył też informacji - nazywając ją "fake newsem" - o śmierci jednej osoby w trakcie zamieszek.
MSW oświadczyło, że demonstrujący w Mińsku rzucali w milicjantów płytami chodnikowymi, a w Pińsku opór siłom porządkowym stawiła "grupa agresywnie nastawionych obywateli". Jak czytamy w komunikacie, manifestanci "próbowali zorganizować atak na funkcjonariuszy" , a część zatrzymanych "była w stanie upojenia alkoholowego".
Według informacji przekazanych przez MSW Białorusi rannych zostało ponad 50 protestujących a także 39 policjantów.
Apel Cichanouskiej: unikajcie prowokacji
Swiatłana Cichanouska - również w nocy z niedzieli na poniedziałek - wezwała swoich zwolenników i funkcjonariuszy służb siłowych do powstrzymania się od przemocy. Obarczyła też władze odpowiedzialnością za to, że podczas starć ucierpieli ludzie.
- Chcę poprosić milicję i wojsko, aby pamiętali o tym, że są częścią narodu. Chcę też poprosić swoich wyborców: unikajcie prowokacji, nie trzeba dawać powodu do stosowania wobec was przemocy - powiedziała opozycyjna kandydatka na prezydenta Białorusi, cytowana przez jeden z niezależnych portali.
- Wiem, że Białorusini obudzą się jutro w nowym kraju i mam nadzieję, że jutro będą tylko dobre wiadomości. Proszę, zaprzestańcie przemocy - dodała.
Wstępne wyniki wyborów prezydenckich na Białorusi
Urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka otrzymał 80,2 procent głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska - 9,9 procent - wynika ze wstępnych wyników niedzielnych wyborów prezydenckich na Białorusi, które przekazała Centralna Komisja Wyborcza.
Oficjalne wyniki wyborów prezydenckich na Białorusi mają być znane w poniedziałek.
MSW: "specjalne środki" w Mińsku
W nocy z niedzieli na poniedziałek białoruskie MSW potwierdziło zastosowanie "specjalnych środków" w Mińsku. - Funkcjonariusze służb stojących na straży prawa byli zmuszeni zastosować specjalne środki przeciwko uczestnikom niepokojów. Zastosowano specjalną technikę i granaty hukowe - poinformowała rzeczniczka MSW Białorusi Olga Czemodanowa.
Potwierdziła także, że są osoby zatrzymane, ale nie podała ich liczby, "ponieważ wydarzenia nadal trwają". Dodała, że sytuacja w Mińsku "jest pod kontrolą".
Protesty wybuchały nie tylko w dużych miastach, ale również na prowincji. Według różnych doniesień, w co najmniej dwóch miejscowościach - Żodzino i Baranowicze - milicja i OMON odmówiły rozbijania demonstracji i złożyły tarcze na ulice.
Wcześniej Cihanouska oświadczyła, że odpowiedzialność za wydarzenia na ulicach Mińska ponoszą władze, które "nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa obywatelom i w znaczniej mierze sprowokowały taką sytuację". - Ludzie nie wychodzili z bronią, mają prawo wychodzić na ulice swojego miasta i wyrażać swoje poglądy - podkreśliła Cichanouska, cytowana przez jej sekretarz prasową Annę Krasulinę.
Cichanouska oświadczyła też, że z powodu zablokowania internetu jej sztab nie dysponuje pełnymi informacjami o sytuacji i czerpie je od dziennikarzy.
Źródło: PAP, Reuters