Butelki, race, świece dymne. "Taktyka policji zdała egzamin"


Podczas "Rewolucyjnego Pierwszego Maja" w Berlinie, zorganizowanego w poniedziałek przez środowiska skrajnie lewicowe, policja zatrzymała 40 najbardziej agresywnych demonstrantów. Niespokojnie było także podczas "spontanicznej" demonstracji w Apoldzie na terenie kraju związkowego Turyngia we wschodnich Niemczech.

Przez dzielnicę Kreuzberg w zachodniej części Berlina przeszło ponad 8 tys. osób. Uczestnicy pochodu rzucali w policjantów butelkami, odpalali race i świece dymne, a także rzucali w tłum petardy - podały niemieckie media. Niektórzy demonstranci mieli zasłonięte twarze. Policja użyła gazu pieprzowego przeciwko osobom, które zaatakowały funkcjonariuszy drzewcami od transparentów. Kilku policjantów odniosło obrażenia. Agencja dpa pisze o "panującej chwilami agresywnej atmosferze". Organizatorzy "Rewolucyjnego Pierwszego Maja" nie zgłosili wcześniej demonstracji. Pomimo to władze stolicy Niemiec nie zakazały pochodu. Media podały, że demonstranci zaatakowali polityka SPD i deputowanego do regionalnego parlamentu Berlina, Toma Schreibera. Socjaldemokrata nie odniósł obrażeń. Szef berlińskiej policji Klaus Kandt poinformował, że pomimo przepychanek jest zadowolony z przebiegu manifestacji. - Taktyka policji, polegająca na deeskalacji wydarzeń i unikania prowokacji, "zdała egzamin" - ocenił szef policji w Berlinie. Porządku w Berlinie strzegło niemal 5,5 tys. policjantów. W organizowanym przez władze miasta festynie "Mayday" uczestniczyło 200 tys. osób. Przez cały dzień na Kreuzbergu odbywały się koncerty i konkursy.

Ranni policjanci, uszkodzone pojazdy

Środowiska skrajnie lewicowe nawiązują swoim pochodem do wydarzeń sprzed 30 lat. 1 maja 1987 roku na Kreuzbergu w Berlinie Zachodnim doszło do zamieszek i starć z policją. Tłum splądrował 36 sklepów, w tym supermarket Bolle, który następnie podpalono. Straty oszacowano na 15 mln marek. Podczas trwających do rana zajść obrażenia odniosło 196 policjantów i czterech strażaków. Zniszczono bądź uszkodzono około 100 pojazdów policyjnych, strażackich i pogotowia ratunkowego.

Starcia z prawicowymi ekstremistami

W poniedziałek niespokojnie było także podczas "spontanicznej" demonstracji w Apoldzie na terenie kraju związkowego Turyngia we wschodnich Niemczech. Doszło do starć między policją a prawicowymi ekstremistami. Niemieckie media podały, że około 100 osób zostało zatrzymanych.

Jak pisze agencja dpa, policjanci zostali zaatakowani kamieniami i racami. Ze wstępnych ustaleń wynika, że grupa 150 osób wracających z pierwszomajowej demonstracji w Halle, wysiadła na stacji w Apoldzie i skierowała się w stronę centrum miasta. Do interwencji sił policyjnych doszło, ponieważ uczestnicy marszu nie reagowali na polecenia władz. - Od razu doszło do zwarcia - powiedział rzecznik miejscowej policji. Radio Deutschlandfunk podało, że siły bezpieczeństwa kontrolują sytuację. Na stronie internetowej radia zamieszczono zdjęcia leżących na chodniku ekstremistów, z których część miała związane z tyłu ręce. Część osób stawiała silny opór - pisze lokalne prasa. W Halle odbyła się wcześniej demonstracja zorganizowana przez partię "Die Rechte" (Prawica) z udziałem 500 neonazistów.

Autor: js/mtom / Źródło: PAP