- Wysocy rangą kongresmeni rozpoczęli badanie ewentualnych niedociągnięć wywiadu w kontekście rosyjskiej interwencji w Syrii - twierdzi agencja Reutera, powołując się na swoje źródła. W Waszyngtonie ma panować niezadowolenie, że służby nie ostrzegły zawczasu, iż rosyjska akcja będzie miała taką skalę. Więcej w "Faktach z zagranicy" w TVN24 Biznes i Świat o godz. 20.
Sprawą miały się zająć na razie nieoficjalnie komisje ds. wywiadu w Senacie i Izbie Reprezentantów. Politycy badają, czy i w jakim stopniu wywiad przeoczył ważne sygnały oraz nie docenił skali zbliżającej się rosyjskiej interwencji w Syrii. Politycy krytycznie podchodzą do skuteczności wywiadu, bo zawiedli się na nim w ostatnich latach co najmniej dwukrotnie w ważnych sprawach. Agencje miały nie ostrzec zawczasu o rosyjskiej inwazji na Krym, oraz gwałtownemu przyśpieszeniu przez Chiny budowy sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim.
Za wolne ostrzeżenie przed Rosjanami
Teraz w Waszyngtonie ma być popularna myśl, że choć wywiad skutecznie śledził i informował o przerzucaniu przez Rosję coraz większych sił do Syrii, to nie ostrzegł zawczasu o tym, jaką skalę osiągnie rosyjska interwencja. - Wywiad i Biały Dom zostały zaskoczone przez szybkość oraz agresywność ataków z powietrza. Także przez to, że ich celem stały się oddziały rebelianckie wspierane przez USA - twierdzą rozmówcy agencji Reutera. - Widzieli pewne sygnały, ale nie docenili skali - dodają.
Analitycy wywiadu mieli nie być pewni co do celu Rosjan w Syrii. Sugerowali między innymi, że przerzucanie dodatkowych sił może być elementem kolejnego rosyjskiego ćwiczenia gotowości wojska, albo chwilowym propagandowym pokazem siły. Dodatkowo wywiad miał działać powoli i o przygotowaniach Rosjan do pełnowymiarowej interwencji zaczął informować "z tygodniowym opóźnieniem".
Część rozmówców agencji Reutera stwierdziła jednak, że wszystko to nie ma i tak sensu, bo niezależnie od jakości pracy wywiadu administracja Baracka Obamy i tak nie miała pomysłu ani środków, aby jakkolwiek przeciwdziałać akcji Rosjan.
30 września Rosja rozpoczęła bombardowania w Syrii, twierdząc, że ich celem będą dżihadyści z IS. Jednak rosyjskie samoloty atakowały także oddziały opozycji walczącej z prezydentem Asadem, który jest sojusznikiem Moskwy. Waszyngton wspiera niektóre z tych grup.
Autor: mk\mtom / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru