Prezydent USA Barack Obama zaproponuje w przyszłym tygodniu arabskim państwom Zatoki Perskiej pomoc w stworzeniu regionalnego systemu obrony przed ewentualnym irańskim atakiem rakietowym - podaje agencja Reutera, powołując się na amerykańskie źródła. Ma to być jeden ze sposobów na uspokojenie arabskich sojuszników w obliczu zbliżenia Waszyngtonu z Teheranem.
W przyszłym tygodniu Obama będzie gościł w Waszyngtonie i Camp David przedstawicieli Rady Współpracy Zatoki Perskiej (Gulf Cooperation Council; Arabia Saudyjska, Bahrajn, Katar, Kuwejt, Oman i Zjednoczone Emiraty Arabskie).
Jednak już teraz dyplomaci tych krajów dyskutują z Amerykanami różne propozycje, które mogą paść z ust Obamy, choć amerykańscy rozmówcy Reutera zastrzegają, że żadnych ostatecznych rozwiązań jeszcze nie ma.
Poparcie, ale w jakim stopniu?
Zaniepokojonych rosnącą siłą Iranu Arabów Obama ma zapewnić o swoim poparciu dla nich w razie ataku ze strony Iranu - czego obawiają się państwa GCC, choć Teheran zapewnia, że nie ma agresywnych zamiarów. Waszyngton na pewno jednak nie będzie dążył do traktatu sojuszniczego z Arabią Saudyjską i innymi, co mogłoby z kolei nadwyrężyć stosunki USA z Izraelem.
W zamian za zaangażowanie Amerykanie będą jednak chcieli uzyskać od Arabów zapewnienie, że przezwyciężą swoje wewnętrzne animozje i bardziej zintegrują się, by wspólnie się bronić. Obama chciałby też, by państwa GCC w końcu zdecydowały się na wspólną tarczę antyrakietową.
Potrzebna współpraca
Państwa Zatoki już zakupiły amerykańskie systemy Patriot Raytheona i THAAD Lockheeda Martina, ale nadal nie porozumiały się co do połączenia swoich zasobów w jeden system, co Waszyngton postuluje od 2013 r. Amerykanie chcieliby, by Arabowie kupowali sprzęt wspólnie, a także powiązali swoje radary i inne środki wczesnego ostrzegania z ich pomocą. Mimo jednak obawy przed Iranem, obawa przed sobą nawzajem wśród państw GCC (szczególnie ostre są animozje między Katarem a ZEA) jest najwyraźniej jeszcze większa, bo Arabowie nie ufają sobie na tyle, by taki system stworzyć.
Amerykanie ubolewają też na wspólnymi możliwościami GCC, co pokazuje niezbyt pomyślnie prowadzona pod wodzą Arabii Saudyjskiej operacja w Jemenie, której pomyślne dla Rijadu zakończenie wydaje się być bardzo odległe.
- System obrony przeciwrakietowej jest absolutnie krytyczne dla GCC - uważa Riki Ellison z organizacji Missile Defense Advocacy Alliance. Jak zauważa, pojedynczo Arabowie nie są tak skuteczni jak byliby, "grając jako drużyna".
Trochę amunicji
Nie wiadomo jednak, czy podczas spotkań w USA Obamie da się przekonać państwa Zatoki do większej współpracy. Bardziej pewne jest, że Amerykanie zaoferują Arabom broń, a przede wszystkim uzupełnienie zapasów amunicji i bomb uszczuplonych nalotami na Jemen. Arabowie nie dostaną za to raczej na pewno najnowocześniejszych samolotów F-35, które na razie Amerykanie obiecali tylko Izraelowi.
Co ze swojej strony zaproponują Arabowie, nie wiadomo. - Ten szczyt nie może być tylko wielką okazją do grupowego zdjęcia, by udawać, że wszyscy mówią jednym głosem ws. Iranu - powiedział jeden z arabskich dyplomatów.
Autor: mtom / Źródło: Reuters