Afganistan wrze. Policja strzela do demonstrantów

Aktualizacja:

W wielu miastach Afganistanu i Pakistanu zebrały się wielotysięczne demonstracje. Ich uczestnicy protestują przeciwko obecności zachodnich wojsk w Afganistanie oraz władzy Hamida Karzaja. W kilku miastach padły strzały. 12 osób zginęło, prawdopodobnie w większości od ognia afgańskiej policji.

Źródłem złości i agresji demonstrantów był incydent w nocy z poniedziałku na wtorek, gdy amerykańscy żołnierze spalili niesprecyzowaną ilość Koranów. Taka profanacja świętej księgi muzułmanów wywołała uliczne protesty. Afgańska policja i wojsko zostały postawione w stan pogotowia.

Marsz na prezydenta

W piątek w wielu miastach Afganistanu wybuchły nowe zamieszki. Ludzie wychodzą po modłach w meczetach i ruszają na ulice.

Kilkuset demonstrantów pomaszerowało pod pałac prezydenta Hamida Karzaja w Kabulu. W centrum stolicy rozmieszczono elitarne oddziały do zwalczania demonstracji ulicznych, gdy pojawiły się sugestie, że zwykli policjanci mogą nie poradzić sobie z protestami, w których dotąd zginęło 12 osób, w tym dwaj amerykańscy żołnierze.

Policja próbowała rozproszyć tłum mężczyzn rzucających kamieniami i wykrzykujących: "Śmierć Amerykanom!" i "Niech żyje islam!". Padły strzały i według najnowszych doniesień agencji Reutera, zginęły tam co najmniej dwie osoby.

Krwawe protesty

Około 700 demonstrantów zgromadziło się w też Dżalalabadzie na wschodzie i w niespokojnej południowo-wschodniej prowincji Ghazni, gdzie ludzie skandowali: "Obronimy Koran". W trakcie dużej demonstracji w mieście Herat zginęło siedem osób, gdy kilkusetosobowy tłum zaatakował amerykański konsulat. Dwie kolejne poniosły śmierć w mieście Chost na wschodzie kraju. Jeden demonstrant zginął w zazwyczaj spokojnej prowincji Baglan na północy kraju.

- Chociaż ludzie mają prawo do demonstracji pokojowych, zdecydowanie namawiamy Afgańczyków, by unikali przekształcenia ich w akty przemocy - powiedział rzecznik afgańskiego MSW Sedik Sedikki. Większość przedstawicieli państw zachodnich dostała zakaz opuszczania dobrze ufortyfikowanych placówek dyplomatycznych.

Niefortunna decyzja

Demonstracje zostały wywołane wydarzeniem w nocy z poniedziałku na wtorek. Amerykańscy żołnierze spalili niesprecyzowaną ilość egzemplarzy Koranu, skonfiskowanych więźniom w bazie w Bagram, około 60 km na północny wschód od Kabulu. Amerykanie obawiali się, że za ich pośrednictwem osadzeni przekazują sobie wiadomości.

Za to, że "żołnierze z bazy Bagram w sposób nieodpowiedni pozbyli się dużej liczby materiałów religijnych, w tym egzemplarzy Koranu" przepraszał dowódca Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie, amerykański generał John Allen, a także minister obrony USA Leon Panetta.

List z przeprosinami do prezydenta Hamida Karzaja przesłał też prezydent USA Barack Obama.

Źródło: PAP, Reuters