Wysocy rangą amerykańscy dowódcy wojskowi nie zaprzeczyli doniesieniom, że Rosjanie potajemnie wysyłają do Afganistanu uzbrojenie. Ma ono trafiać do talibów walczących z wojskiem USA i wspieranym przez Waszyngton rządem w Kabulu. Historia zatoczyła tym samym koło, ponieważ w latach 80. to Amerykanie wysyłali do Afganistanu uzbrojenie, które służyło mudżahedinom do walki z wojskami ZSRR.
Sygnały o rosyjskich dostawach do Afganistanu pojawiają się już od marca. Teraz mogli się do nich odnieść sam sekretarz obrony Jim Mattis i dowódca wojsk USA w Afganistanie generał John Nicholson. Szef Pentagonu przyleciał z wizytą do tego rozdartego wojną partyzancką kraju i wystąpił na konferencji prasowej w Kabulu.
Nie potwierdzają, ale nie zaprzeczają
Jeden z dziennikarzy zadał pytanie o to, czy można oficjalnie potwierdzić fakt rosyjskich dostaw. - Ciągle otrzymujemy doniesienia o takiej pomocy - stwierdził wymijająco generał Nicholson. - Wspieramy każdego, kto chce nam pomóc w procesie pojednania [tak Zachód nazywa próby osiągnięcia porozumienia politycznego pomiędzy rządem a talibami - red.], ale każdy kto zbroi uczestników walk i pomaga im przeprowadzać ataki na wojsko, nie przysługuje się pokojowemu rozwiązaniu - dodał Amerykanin.
Jim Mattis również nie zaprzeczył, ale też nie potwierdził. - Każde uzbrojenie sprowadzane tu skrycie przez granicę byłoby pogwałceniem praw międzynarodowych, chyba że było przeznaczone dla rządu - stwierdził szef Pentagonu.
Jak pisze "Washington Post", takie wymijające odpowiedzi najważniejszych amerykańskich dowódców odpowiadających za Afganistan, są bardzo wymowne. Dziennik dodaje do tego, że według nieoficjalnych rozmów z wojskowymi, Rosjanie znacząco zwiększyli dostawy uzbrojenia do talibów w ciągu ostatnich 18 miesięcy. Mają im przekazywać sprzęt do ciężkich karabinów maszynowych włącznie, pod pozorem, że to uzbrojenie dla umiarkowanych grup zwalczających afgańskich dżihadystów. Sprzęt ma być jednak znajdowany na południu i wschodzie Afganistanu, gdzie dżihadystów nie ma, a gdzie toczą się ciężkie walki z siłami rządowymi i amerykańskimi.
Rosjanie zaprzeczają
Jestem przekonany, że ci, którzy w USA dostają pieniądze za dostarczanie kierownictwu sprawdzonych danych wywiadowczych, doskonale wiedzą, że są to fałszywe informacje Siergiej Ławrow
Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow odparł kilkanaście godzin później, że amerykańskie zarzuty pod adresem Moskwy o dostarczanie pomocy talibom w Afganistanie są bezzasadne. - Co do wypowiedzi o domniemanym dostarczaniu przez nas broni talibom, zasłyszanych od wojskowych w Waszyngtonie i kierownictwa sił USA w regionie, w tym w Afganistanie, to są one nieprofesjonalne i niczym nie poparte. Cokolwiek by powiedzieć o Rosji negatywnego, nie ma żadnego faktu potwierdzającego te wypowiedzi - podkreślił szef rosyjskiego MSZ.
- Jestem przekonany, że ci, którzy w USA dostają pieniądze za dostarczanie kierownictwu sprawdzonych danych wywiadowczych, doskonale wiedzą, że są to fałszywe informacje - dodał Ławrow.
Rosyjski minister wyraził też opinię, że talibowie powinni zaprzestać walki zbrojnej i włączyć się w proces dialogu w Afganistanie. - Występujemy teraz o jedną prostą rzecz: aby talibowie włączyli się w narodowy dialog według zasad zatwierdzonych przez Radę Bezpieczeństwa ONZ na wniosek afgańskiego rządu. Należy powstrzymać przemoc, zerwać z terroryzmem, respektować konstytucję - oświadczył Ławrow.
Historia zatoczyła koło
Oficjalne informacje na temat potajemnych rosyjskich dostaw pojawiły się już w marcu. Wówczas dowódca wojsk USA w Europie generał Curtis Caparrotti powiedział o tym w Kongresie. Moskwa wtedy również zareagowała zdecydowanie, nazywając to "kłamstwem", które ma "przykryć niepowodzenia polityki amerykańskiej w Afganistanie".
Co w tej historii jest znamienne, to to, że historia zatoczyła koło. 30 lat temu to Amerykanie potajemnie dostarczali broń mudżahedinom walczącym z radzieckimi wojskami wspierającymi rząd w Kabulu. Wówczas to Kreml wyrażał z tego powodu oburzenie, a Waszyngton umywał ręce, ponieważ dostawy organizowała skrycie CIA przy pomocy pakistańskiego wywiadu. Ostatecznie mudżahedini wygrali wojnę partyzancką, ale potem pogrążyli się w walkach między sobą i przegrali z talibami w latach 90.
Dzisiaj to Amerykanie mają poważny problem w utrzymaniu wspieranego przez siebie afgańskiego rządu. Od wycofania większości wojsk USA w 2014 roku talibowie prowadzą bardzo skuteczną wojnę partyzancką, która znacząco osłabia władze w Kabulu i uniemożliwia im rozciągnięcie silnej kontroli nad krajem.
Mattis przyznał, że trwają poważne rozważania, czy wystąpić do prezydenta Donalda Trumpa o zgodę na wysłanie do Afganistanu dodatkowych trzech tysięcy żołnierzy (obecnie jest osiem tysięcy amerykańskich i pięć tysięcy z innych państw NATO). Dodatkowe siły miałyby pomóc "przełamać impas".
Autor: mk\mtom / Źródło: Washington Post, tvn24.pl