Chirurg z Rzeszowa poprosił kolegę o zrobienie pamiątkowego zdjęcia ze studentami na sali operacyjnej. Fotografia została opublikowana w internecie. Jednak oprócz medyków widać na niej rozebraną, przygotowaną do zabiegu pacjentkę. Szpital tłumaczy, że publikacja zdjęcia w takiej formie to przypadek. Powołana komisja jako karę zaleciła "rozmowę pouczającą", jednak jeśli sprawą zainteresuje się Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej przy Naczelnej Izbie Lekarskiej, konsekwencje mogą być poważniejsze.
Informację o zdarzeniu, do którego doszło w Szpitalu Uniwersyteckim w Rzeszowie, otrzymaliśmy pod koniec maja na Kontakt 24. Autor zgłoszenia załączył screen z telefonu, na którym widać zdjęcie oraz nazwisko doktora n. med. Wojciecha Domki, laryngologa z Rzeszowa.
"Czy to kabaret aby vice prezes izby lekarskich upubliczniał operowaną nagą kobietę niczym trofeum myśliwskiej?" – zapytał oburzony internauta (pisownia oryginalna).
Powołali komisję
O sprawę zapytaliśmy w Rzeszowskim Szpitalu Uniwersyteckim, gdzie przyjmuje podpisany pod zdjęciem specjalista. Rzecznik placówki przekazał, że w tej sprawie została powołana trzyosobowa komisja. Wówczas nie było jeszcze wiadomo, komu i dlaczego takie zdjęcie wysłał dr Domka. Udało się jednak ustalić, że widoczny na pierwszym planie medyk to dr n. med. Jacek Pszeniczny, chirurg onkologiczny.
- Dyrekcja wie o tym zdjęciu. Została powołana komisja złożona z doktora i dwóch profesorów, która zbada tę sprawę – mówił Andrzej Sroka, rzecznik szpitala.
Prace komisji zakończyły się 6 czerwca.
Protokół z jej posiedzenia, do którego dotarła redakcja tvn24.pl potwierdza, że na zdjęciu znajduje się dr Pszeniczny wraz ze studentami kierunku medycznego na Uniwersytecie Rzeszowskim, a wykonał je dr Domka. Praca komisji polegała na przesłuchaniu obu lekarzy.
Nowe ubrania, ciasna sala i relacja na WhatsApp
Zdarzenia, które według wyjaśnień szpitala doprowadziły do opublikowania zdjęcia wydają się serią niefortunnych i kuriozalnych zbiegów okoliczności. Począwszy od powodu zrobienia zdjęcia.
- Rozmawiałem na ten temat z doktorem Pszenicznym i oni akurat tego dnia dostali nowe ubrania w szpitalu. To była pierwsza taka sytuacja od wielu lat, że zupełnie nowe ubrania dla operatorów i chirurgów zostały kupione. Wszyscy się przebrali, akurat dr Domka przechodził przez blok operacyjny i dr Pszeniczny krzyknął "hej, Wojtek, zrób nam zdjęcie" – relacjonuje Sroka. Jak dodaje, lekarz "zupełnie nie wiedział", co znajduje się z tyłu w kadrze.
– Doktor Domka miał zdjęcie wykadrować i przesłać do doktora Pszenicznego – mówi rzecznik.
Nieprzypadkowy był też sposób zrobienia fotografii. "Ze względu na niewielkie pomieszczenie, w którym zostało wykonane zdjęcie (bloki operacyjne USK w Rzeszowie są ciasne) do zrobienia zdjęcia został użyty obiektyw szerokokątny i pacjentka znalazła się w kadrze" – czytamy w protokole posiedzenia komisji.
Następnie dr Domka wrócił do domu i – jak czytamy w protokole – zamiast wysłać zdjęcie do doktora Pszenicznego, jak było planowane, niechcący umieścił je w relacji na WhatsAppie. – Tego typu relacje mają to do siebie, że raz się kliknie, a potem znikają. Kiedy to zdjęcie tam trafiło niezwłocznie o tej sytuacji poinformowała go córka, która pomogła usunąć to zdjęcie – wyjaśnił Sroka.
Z protokołu: "Pomimo szybkiej reakcji ktoś wykonał print screen (zrzut ekranu) i przekazał fotografię dalej".
"Pouczająca rozmowa" i rozporządzenie
Protokół podkreśla też, że relacje są stosunkowo nową funkcją na WhatsAppie, a autor zdjęcia niechcący złamał przepisy "Ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta", które zna dobrze i które naruszył po raz pierwszy.
Jak podkreśla rzecznik, dr Domka "za całą sytuację bierze odpowiedzialność". – Tłumaczy się przypadkiem, przemęczeniem, nieznajomością tej funkcji na WhatsApp, zdaje sobie sprawę z konsekwencji – mówi Sroka.
A jakie to będą konsekwencje? – Dyrektor na pewno przeprowadzi rozmowę i najprawdopodobniej ukarze naganą tych dwóch doktorów, to po pierwsze. Natomiast w całym szpitalu zostaną przypomniane poprzez rozporządzenie dyrektora wszelkie informacje o zakazie utrwalania, rozpowszechniania wizerunku pacjentów – wylicza rzecznik.
Czytaj też: Szpital w Kaliszu przeprasza rodzinę pacjenta. 46-latka przypinano pasami do łóżka. Doznał obrzęku rąk
Na końcu protokołu znajdują się wnioski komisji do dyrekcji. Czytamy w nich, że "incydent był wydarzeniem jednorazowym i nieintencjonalnym", w związku z czym komisja zaleca przeprowadzenie "rozmów pouczających" z oboma lekarzami. Nie wiadomo jednak, kiedy takie rozmowy się odbędą, bo dyrektor rzeszowskiej placówki jest obecnie zawieszony w związku z prokuratorskimi zarzutami w zupełnie innej sprawie.
Dr Wojciech Domka jest członkiem Naczelnej Rady Lekarskiej. Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem Naczelnej Izby Lekarskiej, pod którą podlega NRL. Okazało się, że informacja o udziale prominentnego lekarza w opublikowaniu zdjęcia pacjentki do Izby jeszcze nie dotarła. – To przede wszystkim nigdy nie powinno mieć miejsca. Po państwa publikacji prześlemy to do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej – poinformował Jakub Kosikowski, rzecznik NIL.
Ostatecznie więc konsekwencje dla doktora Domki mogą być poważniejsze, niż "rozmowa pouczająca" i szpitalne rozporządzenie z przypomnieniem zasad.
Szpital nie powiadomił pacjentki
A co z pacjentką, która mimowolnie stała się częścią szpitalnego skandalu? Okazuje się, że kobieta najprawdopodobniej nie wie, że zrobiono jej zdjęcie podczas przygotowań do operacji.
- Na pewno do tej pacjentki to nie trafiło. To zdjęcie zostało wykonane ponad dwa miesiące temu i do tej pory nie mieliśmy żadnych sygnałów, żeby do tej pacjentki to dotarło – przekazał rzecznik szpitala.
Pytany o to, czy szpital w ogóle rozważa kontaktowanie się z kobietą, Sroka potwierdził, że jest to brane pod uwagę. – Sugerowałem dyrektorowi, by pojawił się temat próby przeproszenia tej pacjentki. Pytanie, czy ona w ogóle jest do zlokalizowania – mówi rzecznik.
Jak dodaje, sugerował też wpisanie przeprosin kobiety we wnioskach komisji . – Usłyszałem, że nie chcieliby tego we wnioskach wpisywać, bo na ten moment nie wiedzą, czy jest możliwość zlokalizowania tej pacjentki – dodał.
Zwróciliśmy się do Rzecznika Praw Pacjenta z pytaniem, czy szpital ma obowiązek poinformować pacjentkę o zaistniałej sytuacji oraz czy takie zdjęcie na sali operacyjnej w ogóle mogło zostać wykonane. Na odpowiedź czekamy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24